Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewoda zamknął stadion we Wrocławiu. Mecz z Lechem bez kibiców

Jakub Guder
Pawe£ Relikowski / Polskapress
Wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski, na wniosek na policji, zamknął stadion Śląska Wrocław. To oznacza, że sobotni mecz z Lechem Poznań odbędzie się przy pustych trybunach.

- Skala tego wydarzenia przekroczyła sumę zdarzeń pirotechnicznych z całego roku na Stadionie Wrocław - stwierdził wojewoda Jarosław Obremski. - Nie jest to dla mnie prosta decyzja. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji finansowych i prestiżowych dla Śląska Wrocław. Proszę nie odbierać, że to jest jakaś kara. Wojewoda jest od tego aby sprawdzić, czy dana impreza masowa - oczywiście w ramach zdrowego rozsądku - będzie bezpieczna lub niebezpieczna - dodał.

[b]RACE, DYM, WYBUCHY - ZA TO POLICJA ZAMKNĘŁA STADION!

Obremski podziękował władzom Wrocławia, którymi - jak mówił - w ostatnich dniach współpracował i „szukał rozwiązania”. - Szukaliśmy kompromisu, rozwiązania, które zadowoliłoby wszystkie strony i pozwalało stwierdzić, że mecz z Lechem nie będzie bardzo ryzykowny. Bardzo ważna jest dla mnie decyzja o przeprowadzeniu audytu w klubie. Dla mnie najważniejsze jest wyjaśnienie nieszczelności stadionu. Ilość materiałów pirotechnicznych wniesionych na stadion przechodzi granice zdrowego rozsądku. Do soboty nie będę miał wiarygodnych informacji, czy stadion jest szczelny - stwierdził wojewoda. - Pod koniec stycznia zamierzam spotkać się z władzami miasta i rozstrzygnąć, co z rundą wiosenną - dodał.

Obremski jasno dał do zrozumienia, że zamknięcie stadionu na mecz z Lechem nie musi oznaczać końca kar dla Śląska. Jeśli audyt, który przeprowadzić ma Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, będzie miał bardzo niekorzystne wyniki lub nie uda się dokonać sugerowanych w nim zmian, to wiosną przynajmniej część obiektu na Pilczycach znów może zostać zamknięta. - Władze Śląska muszą przeprowadzić rzetelną analizę błędów - zapowiedział stanowczo, ale jednocześnie przyznał, że ostatnich dniach Śląsk zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.

- W swojej 25-letniej karierze zawodowej w policji, nie pamiętam takiej skali pirotechniki. W racach „płonęły” dwa sektory. Nie muszę mówić, co by się wydarzyło, gdyby na jednym z nich doszło do zdarzenia, mogącego wywołać panikę - stwierdził Dariusz Wesołowski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Jak poinformował po meczu odnaleziono na stadionie pozostałości po ponad 300 środkach pirotechnicznych. Warto dodać, że cześć materiałów po odpaleniu nie pozostawia po sobie śladu.
- Ta skala byłą przeogromna. Mieliśmy do czynienia z realnym zagrożeniem życia i zdrowia - dodał Wesołowski.
Na jednym z portali kibicowskich pojawiła się wczoraj informacja, że pseudokibice Śląska odpali „200 rac, 400 stroboskopów, 250 ogni rzymskich, 25 wyrzutni rzymskich oraz 12 wulkanów”. Tym wpisem zresztą też zajęła się policja.

Co ciekawe 28 zatrzymanych pseudokibiców to tylko fani Legii Warszawa. Wszystkich podczas wpuszczania na stadion ujęła, a następnie przekazała policji, firma Impel, która została wynajęta przez Śląsk do zabezpieczenia spotkania. Pracownicy Impela nie nakryli na wnoszeniu pirotechniki ani jednego kibica WKS-u, chociaż to kanonada z wrocławskiego młyna przerwała na 10 minut mecz. To tam odpalono fajerwerki, które wybuchały nad murawą. Jak to możliwe?
- Nie chciałbym teraz tu o tym mówić. Za bezpieczeństwo na imprezie masowej odpowiada organizator. Myślę, że słabe punkty wskaże zaplanowany audyt - powiedział Dariusz Wesołowski.

Zobacz także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska