Z odwołanymi pociągami zmagali się przede wszystkim pasażerowie jeżdżący do Kudowy-Zdrój. – Dwa razy spóźniłem się w ciągu tygodnia, nie dojechałem przez to na czas do pracy. Została zorganizowana komunikacja zastępcza, ale to nie rozwiązuje sprawy. Idąc na dworzec pasażer powinien mieć pewność, że wsiądzie do pociągu i dojedzie na czas, skoro ma bilet – mówi Radosław Szczerch z Kłodzka.
Powodem odwołanych pociągów były braki taborowe. Dwa szynobusy uczestniczyły w ostatnich tygodniach w wypadkach spowodowanych przez kierowców, którzy wjechali pod koła pociągów na niestrzeżonych przejazdach kolejowych. Dodatkowo sześć z wykorzystywanych przez Koleje Dolnośląskie pociągów spalinowych musi przejść do końca roku zaplanowane wcześniej obowiązkowe okresowe przeglądy techniczne.
W związku z tym Koleje Dolnośląskie wydzierżawiły od Pesy i przewoźnika Arriva dwa szynobusy SA 134, które od wtorku wożą już pasażerów w regionie. Dziennie spółka za użytkowanie obu pojazdów płaci 6 tys. zł. W najbliższych latach priorytetem Kolei Dolnośląskich będzie jednak zakup nowych szynobusów. Składy, jeśli nawet jeżdżą są przepełnione, na co narzekają podróżni.
– Mamy tylko jedno- i dwuczłonowe szynobusy. Jeśli zdobędziemy środki finansowe, to w następnym przetargu będziemy zamawiali już trzyczłonowe. Złożyliśmy wniosek na siedem sztuk z programu POiŚ. Jeśli je dostaniemy, będą jeździły do Świdnicy, a część być może dalej do Wałbrzycha – mówi Piotr Rachwalski, prezes Kolei Dolnośląskich.
Przewoźnik potrzebuje szynobusów także dlatego, że wszystkie linie jakie urząd marszałkowski planuje przejąć i zmodernizować są spalinowe (m.in. Bielawa - Dzierżoniów, Kłodzko - Stronie Śląskie, Karpacz - Kowary, Wrocław - Sobótka i Chojnów - Rokitki - przyp. red.). Do połowy przyszłego roku rozstrzygnie się, czy spółka otrzyma dofinansowanie na nowe szynobusy. Przetarg zajmie kolejne pół roku a produkcja co najmniej rok. Składy na torach pojawią się więc najwcześniej pod koniec 2019 r.
Po dzierżawie Koleje Dolnośląskie posiadają 27 szynobusów. 23 z nich są sprawne. Spółka chce przywrócić na tory także dwa najstarsze pojazdy SA 109 "kolzam".
– Cechowały się zawodnością i bez większej modernizacji nie ma sensu ich uruchamiania. Szukamy pieniędzy na remont – zauważa Rachwalski. – Chcemy też wyleasingować lub wydzierżawić z opcją wykupu dwa kolejne szynobusy. Decyzję podejmiemy do końca roku i pociągi zyskalibyśmy w przyszłym.
Plany spółce pokrzyżowały także działania PKP PLK, a w zasadzie ich brak. – Liczyliśmy, że odzyskamy tabor spalinowy z zachodniej części województwa za sprawą elektryfikacji odcinka Węgliniec – Zgorzelec. Niestety, nitka ze Zgorzelca do Lubania nie będzie zelektryfikowana, więc te plany się nie ziszczą – mówi prezes KD.
Ratunkiem mogłoby być doczepianie do nich wagonów. Taki zabieg praktykowany jest m.in. na linii helskiej i Mazurach. – Doczepianie wagonów do szynobusów rodzi pewne problemy. Moglibyśmy je doczepiać jedynie do pociągów SA106 i SA132, ale każdy z nich musi mieć przegląd co pięć dni, więc wtedy i tak trzeba byłoby zastępować je pojazdami bez wagonów.Po drugie, właścicielem wagonów są Przewozy Regionalne oraz PKP Intercity i te wagony są przeznaczone na złom. Nie możemy ich nawet kupić w innym celu niż pocięcia. Bardzo chcieliśmy to zrobić już w 2013 r., gdy mieliśmy kłopoty taborowe. Ta kwestia powinna zostać uregulowana prawnie, bo jest to marnotrawstwo. Takie doczepy moglibyśmy robić w weekendy, kiedy jest wzmożony ruch – zauważa Piotr Rachwalski i jak dodaje, spółka potrzebowałaby minimum 6 wagonów. – Na ostatnich targach TRAKO w Gdańsku prowadziliśmy rozmowy z firmami produkującymi wagony, ale ceny są zaporowe. Jeśli wagon, co prawda w wysokim standardzie kosztuje 8 mln, to za tą cenę lepiej kupić używany szynobus – zaznacza prezes KD.
ZOBACZ TEŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?