- Często spotykamy się z podobnymi reakcjami krwiodawców. Zdziwionych, że nie po to oddają honorowo krew, by potem ktoś brał za nią pieniądze – mówi Małgorzata Szymczyk–Nużka zastępca dyrektora Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu. - Tymczasem wszystko jest zgodnie z prawem. Na krwi nie zarabiamy. W myśl przepisów prawa, szpitale biorące od nas krew, zwracają koszty naszej działalności. Choćby badań, jakie musimy wykonać, sprzętu, jakiego używamy - dodaje.
- Co roku Minister Zdrowia w rozporządzeniu ustala kwotę takiej opłaty. Raz jeszcze podkreślam to zwrot kosztów. Nic na tym nie zarabiamy. Krwiodawca oddaje 450 mililitrów krwi. Krew ta jest przerabiana na krwinki czerwone, osocze i płytki krwi Za jeden pojemnik krwinek czerwonych pochodzący od jednego dawcy szpital płaci nam 180 złotych - wyjaśnia zastępca dyrektora RCKiK we Wrocławiu.
Inna jest sytuacja z osoczem krwi. Szpitale biorą od centrum 20 procent tego co wytwarza. Resztę centrum krwiodawstwa stara się sprzedać firmom, które wytwarzają z osocza leki. - To są leki ratujące życie. Niektóre z nich są później wydawane za darmo na przykład chorym na hemofilię. Jeśli krwiodawca nie zaznaczy zgody na oddanie osocza do firmy, która przerobi go na lek i po 16 tygodniach nie wróci do nas na powtórne badanie krwi, to osocze z jego krwi trzeba będzie zutylizować. Zostanie spalone. Jeśli nie wyrazi zgody, a wróci na badanie po 16 tygodniach, to jego osocze będzie mogło trafić do szpitala - tłumaczy Szymczyk-Nużka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?