MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie kabarety najlepsze na festiwalu PaKA

Justyna Kościelna
Rafał Roguszka
Zdominowaliśmy tegoroczną PaKĘ - Grand Prix i pierwsza nagroda przyjechały do Wrocławia

Można powiedzieć, że polsko-amerykański duet w składzie: Anka i Jim Williamsowie, podszedł do sprawy poważnie. Śmiertelnie poważnie, chociaż przez moment bali się, że po ich występie zalegnie grobowa cisza. Niepotrzebnie. Ich autorski program pt. "Liquidmime nie żyje" zdobył Grand Prix na zakończonym w niedzielę krakowskim festiwalu PaKA. Ale - uwaga! - nie był to jedyny wrocławski akcent tego wieczoru, bo chwilę po Ance i Jimie na scenę wkroczył Ścibor Szpak - zdobywca pierwszej nagrody, także wrocławianin.

Ale i na nim lista się nie kończy. Tegoroczny finał szacownej, krakowskiej imprezy, która od 1985 roku wyławia to, co w kabarecie najlepsze, zdominowali Dolnoślązacy. O sławę, splendor i pieniądze (niepotrzebne skreślić), oprócz Williamsów i Szpaka walczyły też inne formacje z naszego regionu: Nic nie szkodzi, Dabz i Chyba - nota- bene zeszłoroczny laureat. Wygląda na to, że Zielona Góra może powoli żegnać się z zaszczytnym mianem kabaretowej stolicy Polski .

Liquidmime zachwyciło jurorów PaKI - Dariusza Kamysa, Krzysztofa Jaślara, Ireneusza Krosnego, Jacka Popiela i Zbigniewa Zamachowskiego, nie tylko nietypowym, jak na festiwal kabaretowy, tematem swojego programu, ale i oprawą plastyczną, którą od A do Z stworzyła Anka. To znaczy Anka z córkami - 2 letnią Lidką i 4-letnią Anielą. - Dziewczyny uwielbiają z nami pracować. Zresztą, chyba pójdą w nasze ślady. Aniela świetnie tańczy, a Lidka jest urodzonym klownem - mówią Williamsowie.

Anka i Jim są mimami. Poznali się kilka lat temu w amerykańskim School For Mime Theatre. Po ośmiu tygodniach... byli już mężem i żoną. Od tego czasu razem występują. Zjeździli USA, potem zdecydowali się przenieść do Polski, gdzie - jak mówią - zdecydowanie łatwiej żyć.

- Mamy z Jimem ambicje, by tworzyć teatr, komentować rzeczywistość - opowiada Anka. I dodaje: - Bardzo chcielibyśmy stworzyć we Wrocławiu grupę profesjonalnych doktorów-clownów pracujących z dzieć-mi w szpitalach. Jim zajmował się tym zawodowo w USA. To jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaka może przytrafić się aktorowi.

Liquidmime operują przede wszystkim ruchem i gestem. Ścibor Szpak (nie, to nie pseudonim artystyczny) - słowem. W Krakowie brawurowo wykonał między innymi Kantatę C-dur na kiełbasofonie (grał, jak mówi, na oryginalnym 16-wiecznym Bratwurstcie), tybetańską szantę-mantrę na niemieckim odkurzaczu i piosenkę bez piosenkarza, czyli protest artysty offowego śpiewany zza kulis, przy pustej scenie.

- Liquidmime i ja to dwa różne światy. Oni są systematyczni, mają próby, a mi jakoś trudno się samemu ze sobą umówić - śmieje się poeta i performer.

Wrocławianin nie tylko kiełbasofonem, ale i krasnalami zapisze się w historii miasta. To za sprawą jego agencji reklamowej w stolicy Dolnego Śląska pojawiły się lubiane przez dzieci i turystów figurki skrzatów. Ścibor jest też pomysłodawcą Festiwalu Krasnoludków, który w tym roku zaplanowano na 8-9 października.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska