Czytaj też: Wrocław traci kontrolę nad tramwajami
MPK jest jednak bezkarne. Zarówno policja, jak i inspekcja transportu drogowego, przyznają, że nie kontrolują czasu pracy motorniczych. Nie miałyby nawet jak tego robić, bo... w tramwajach nie ma tachografów (czyli urządzeń rejestrujących prędkość pojazdów i czas pracy kierowców, stosowanych np. w autobusach czy ciężarówkach). We Wrocławiu tramwaje mają tylko tzw. czarne skrzynki. Ale - aby odczytać z nich dane - tramwaj musiałby zjechać do zajezdni.
- Kontrola tramwajów, w tym czasu pracy ich kierowców, nie należy do naszych kompetencji - rozkłada ręce Mariusz Kaczmarz, rzecznik prasowy wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego we Wrocławiu. Do czyich kompetencji więc należy? Właściwie do niczyich. Choć ustawa precyzuje maksymalny czas pracy motorniczego, nie określa, kto ma go kontrolować i karać za ewentualne łamanie przepisów.
- Zamierzam porozmawiać na ten temat ze specjalistami z Ministerstwa Transportu - zapowiada Stanisław Huskowski, były prezydent Wrocławia, a teraz poseł Platformy Obywatelskiej i członek sejmowej komisji infrastruktury. - Następnym krokiem będzie projekt ustawy zmieniającej przepisy - deklaruje parlamentarzysta.
Czytaj też: Motorniczowie z Wrocławia żądają zmian
Huskowski zauważa, że w Polsce nie wszystkie tramwaje - zwłaszcza te starego typu - mają prędkościomierze. A bez nich nie da się zamontować tachografu. - Prawdopodobnie najpierw ustalimy termin, do którego każdy tramwaj będzie musiał mieć prędkościomierz. A kolejnym etapem będzie obowiązek zamontowania tachografów - dodaje Huskowski.
Huskowski przyznaje, że praca motorniczego może być bardziej męcząca, niż np. kierowcy ciężarówki, w których tachografy muszą być zamontowane.
Czytaj też: To początek fali wypadków w MPK (list)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
