18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy w Czadzie

Anna Gabińska, Robert Migdał
Nasi korespondenci w  samolocie, od lewej: Mikołaj Nowacki (fotoreporter), Anna Gabińska i Robert Migdał
Nasi korespondenci w samolocie, od lewej: Mikołaj Nowacki (fotoreporter), Anna Gabińska i Robert Migdał Mikołaj Nowacki
Wrażenie zrobił na nas strzelec z odbezpieczonym kałasznikowem w otwartych drzwiach śmigłowca ze względu na pojawiających się w okolicy rebeliantów - piszą z Czadu specjalni wysłannicy "Polski-Gazety Wrocławskiej".

Osiem rozstawionych namiotów wojskowych czeka już w polskiej bazie North Star koło miejscowości Iriba na drugą zmianę żołnierzy Polskiego Kontyngentu Wojskowego, którzy m.in. pilnują porządku w okolicach obozu uchodźców z Darfuru.

Nowi wojskowi zaczną przylatywać z Polski od 14 listopada. Ostatni zjawią się w Czadzie na początku grudnia. W sumie wszystkich będzie 400: prawie 330 w Iribie i tymczasowej bazie w Gueredzie oraz 65 w grupie lotniczej w Abeche. W ten sposób wymienią swoich kolegów, którzy spędzili na misji pół roku.

- W namiotach zatrzymają się ci żołnierze, którzy będą musieli poczekać, aż zwolnią się miejsca w klimatyzowanych kontenerach - tłumaczy mjr Krzysztof Plażuk, rzecznik prasowy dowódcy PKW Czad, który stacjonuje w bazie Iriba.
My dotarliśmy do Czadu kilkanaście dni przed nową zmianą żołnierzy, po 14 godzinach lotu wojskową CASĄ (z międzylądowaniem w Libii) i półtoragodzinnym locie śmigłowcem.

Do Afryki wyruszyliśmy z lotniska wojskowego na wrocławskich Strachowicach. Wystartowaliśmy równo o godz. 18 z przykazaniem, żeby załatwić wszelkie potrzeby fizjologiczne "na zapas", bo przez kilka godzin lotu nie będzie takiej możliwości. Powód? W samolocie nie ma toalety.

Do Budapesztu, czyli przez półtorej godziny, z przyjemnością siedzieliśmy tyłem do okrągłych okienek na krzesełkach z brezentowymi siedziskami. Patrzyliśmy przez okna i wdychaliśmy zapach ładunku desek sosnowych, z którymi lecieliśmy do czadyjskiego Abeche (będą wykorzystane do rozbudowy bazy).

Zjedliśmy swoje kanapki, a towarzyszący nam kpt Mariusz Kordowski (pierwszy żołnierz, i jak na razie jedyny z nowego kontyngentu) pokazał, co mieści się w niezbędniku jadalnym żołnierza: konserwa z pasztetem i mielonką, prawdziwe suchary i mleko zagęszczone w tubce.
Z godziny na godzinę coraz bardziej dokuczał nam huk silników CASY, który w połączeniu z zapachem desek przypominał nam już dźwięk sporego tartaku w okresie prawdziwej prosperity. Nie pomagały nawet specjalne zatyczki do uszu.

Gdy lecieliśmy nad Morzem Śródziemnym, przeżyliśmy chwilę prawdziwej grozy. Kilka razy coś dużego uderzyło w burty CASY. Tak, jakby ktoś obrzucał ją dużymi kamieniami. Lecieliśmy wówczas na wysokości 6 tys. km z prędkością 450 km/h, a nad morzem szalała burza. Po północy wylądowaliśmy na tankowanie maszyny w Trypolisie w Libii. Dowódca CASY po obejrzeniu jej ze wszystkich stron stwierdził, że o ściany samolotu uderzał lód, który urywał się ze śmigieł.

Na następne 7 godzin lotu poszliśmy spać: część z nas w śpiworach na ładunku z desek (czuliśmy się jak w otwartej trumnie), część drzemała na brezentowych krzesełkach. Gdy wylądowaliśmy, byliśmy już w Czadzie. Musieliśmy poczekać trochę na śmigłowiec, który zabrał nas do celu podróży. Słońce mimo przedpołudnia grzało już ostro. Śmigłowcem lecieliśmy półtorej godziny.

Wrażenie zrobił na nas strzelec z odbezpieczonym kałasznikowem w otwartych drzwiach (ze względu na pojawiających się w okolicy rebeliantów). Raz lecieliśmy nad samą ziemią, oglądając chaty lepione z gliny i kryte suchą trawą, raz nad kraterem nieczynnego wulkanu.

Od czasu do czasu widzieliśmy czarnoskórego Czadyjczyka, goniącego osła albo stada kóz lub rudo-białych krów. Ani jednego słonia, żyrafy czy guźca.
- Zjedli wszystko - śmieje się jeden z wartowników przy wjeździe do bazy od strony Iriby. I pokazuje na wioskę, która leży od kampu trzy kilometry. Na horyzoncie widać kilka wielbłądów jednogarbnych (należą do najbogatszych Czadyjczyków), słychać porykujące osły i meczące kozy.

W samej bazie też można zobaczyć czarnoskórych młodych mężczyzn, którzy pracują przy budowie dla ONZ-etu baraków w obozie. Na obiad idą do domów w Iribie. Mówią po francusku i w miejscowym języku, ale niektórzy potrafią powiedzieć po polsku "dzień dobry". Uśmiechają się i machają na powitanie.
Polski obóz to małe polskie miasteczko w środku Afryki. Oprócz kontenerów mieszkalnych dla żołnierzy (z klimatyzacją), pryszniców z bieżącą wodą jest też... siłownia, na której wojacy wyciskają siódme poty przez cały dzień.

Żeby zabić codzienną nudę, w świetlicy zamontowano telewizory z grami PlayStation, stoły do bilarda i do piłkarzyków. Kartka na drzwiach wejściowych informuje o tym, kiedy i o której godzinie można oglądać sport z telewizji satelitarnej.

Wojskowi mają specjalny kontener z podłączonym przez 24 godziny na dobę internetem. Ale dostali zakaz wchodzenia na strony z erotyką, więc wielkim powodzeniem cieszy się wrocławski portal nasza-klasa.pl. Oczywiście, większość żołnierzy korzysta z internetu, żeby napisać e-maile do najbliższych w Polsce.
- Dodatkowo każdy żołnierz może codziennie porozmawiać za darmo: 10 minut na telefon stacjonarny lub 4 minuty na telefon komórkowy - opowiada major Plażuk.

Oprócz siłowni, bilardu jest też kino. Zmierzch zapada od godz. 17.30. Wtedy najpierw słychać muzykę w uliczce Saperów, przy której mieszkamy. Lecą hity Majki Jeżowskiej, Bajmu i Jerzego Grunwalda. Potem na przenośnym ekranie (wielkie, pozszywane prześcieradła) oficer wychowawczy puszcza film.

- Nie ma jakichś romansideł. Oglądaliśmy: "Rzym", "Karną kompanię" i "Snajpera". Nawet "Braveheart" z Melem Gibsonem - opowiadają żołnierze. - Romansów nie puszczają w kinie. Pewnie, żebyśmy nie tęsknili za bardzo za pozostawionymi w Polsce żonami i narzeczonymi - tłumaczą.

Tęsknota jednak i tak jest. Za domem, za najbliższymi. Już za kilkanaście dni wracają samolotami do Polski. Na następne pół roku zastąpi ich w Afryce kolejnych 400 żołnierzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska