Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Sylwestra na izbę wytrzeźwień. Dla pijanych zabrakło miejsc

Redakcja
Noc sylwestrowa była pracowita we wrocławskiej izbie wytrzeźwień przy ul. Sokolniczej. Pracownicy izby przyjmować przestali po godzinie 3 w nocy, bo... zabrakło miejsc. W sumie nocleg po sylwestrowej zabawie we Wrocławskim Ośrodku Pomocy Osobom Nietrzeźwym, bo tak obecnie nazywa się izba wytrzeźwień, znalazło 48 osób. A ten do najtańszych nie należy, bo za łóżko w pokoju wieloosobowym trzeba zapłacić 300 złotych. Chętnych nie brakuje jednak przez cały rok.

Na Sokolniczą klientów przywozi policja. W sylwestrową noc funkcjonariusze daleko nie mieli, bo większość osób do izby wytrzeźwień trafiła z okolic Rynku. Wolne łóżka skończyły się po godzinie 3, pozostałymi musieli "zaopiekować się" funkcjonariusze. Zresztą zasada jest taka, że najpierw nietrzeźwego odwozi się do domu - o ile go ma i wie, gdzie ten się znajduje. Tylko że policjanci mogą go tam zostawić tylko wtedy, gdy trzeźwa dorosła osoba zgodzi się nim zaopiekować.

Pożary od fajerwerków i awantury. Pracowity sylwester służb porządkowych

Trafiają więc nietrzeźwi na Sokolniczą, gdzie - zanim udadzą się na zasłużony odpoczynek - muszą przejść całą procedurę. Jest ustalanie tożsamości, oddawanie dobytku do depozytu, badanie alkomatem i przebieranie się w strój obowiązujący w izbie. Klientom przysługuje woda w nieograniczonych ilościach, cateringu nie ma. Nocleg jest zapewniony w salach wieloosobowych, chyba, że klient jest z tych awanturujących się - wtedy może liczyć na izolatkę i pasy, którymi zostanie przypięty do łóżka. Cena za te (nie)wygody to 300 zł.

W izbie przez całą dobę dyżuruje lekarz, oprócz tego znaczna część opiekunów to ratownicy medyczni. Na 12-godzinnej zmianie jest zawsze około 8 osób.

Wychodzi się, kiedy w badaniach kontrolnych wyjdzie, że człowiek już wytrzeźwiał. Ale pobyt nie może trwać dłużej niż 24 godziny. No chyba, że jest się osobą bezdomną - wtedy na żądanie może zostać przedłużony do 36 godzin. Bo zimą izba to czasem ostatnie miejsce, w którym bezdomni mogą spędzić noc i nie zamarznąć. Oprócz łóżka czeka na nich jeszcze zupka chińska, często ich jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia. Zwolniono ich także z opłat, by nie ciągnąć spraw sądowych i postępowań komorniczych.

Ale do izby trafiają nie tylko bezdomni. Chociaż o dokładne statystyki dotyczące profesji trudno, bo odwiedzający niechętnie podają takie dane. W końcu trafić do izby to trochę wstyd. Ale zdarzy się i profesor, który po mocno zakrapianej konferencji zaśnie na ławce w parku. Bywają opiekunki, które zamknięte, zaczynają uderzać w drzwi, krzycząc, że muszą wracać do dzieci.

W sumie w zeszłym roku przyjęć było ponad 10 tys., z czego 3265 dotyczyło osób bezdomnych. Częściej do izby trafiają mężczyźni niż kobiety. Panie mają na swoim koncie 882 pobyty, reszta należy do panów. Najlepiej reprezentowaną grupą w statystykach z 2015 roku są mężczyźni między 30 a 50 rokiem życia - w sumie odwiedzali izbę 2684 razy. Najmłodszy klient izby w 2015 roku miał 15 lat, najstarszy - 57.

Liczba pobytów nie oddaje liczby osób, które w izbie bywają. Po jednym noclegu na koncie miało 3380 osób. 537 nietrzeźwych nocowało tam przynajmniej dwa razy, 201 - trzy razy, a 378 jeszcze częściej. Niektórzy bywają tam prawie codziennie. Zdarza się, że nie zdążą nawet daleko odejść, pijanych znajduje się ich tuż za rogiem. W szczególności, że od roku funkcjonują przepisy zgodnie z którymi klientowi trzeba oddać przy wyjściu cały depozyt. A w nim często znajduje się alkohol (wylewa się jedynie ten, który był otwarty).

Rekordzista w 2015 roku miał 8,7 promila. Był nawet przytomny, lata picia zrobiły swoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska