Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Przy organizacji imprez na stadionie doszło do oszustwa

Marcin Rybak
fot. Janusz Wójtowicz
Przy organizacji koncertu Queen i piłkarskiego turnieju doszło do oszustwa. Ale kto oszukał? Tego może nie dowiemy się nigdy. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że tylko dwie lipcowe imprezy: koncert Queen i turniej piłkarski Polish Masters miały przynieść Wrocławiowi ponad 3 mln zł zysku.

Co więcej, część zysku miała być rzekomo zagwarantowana polisą ubezpieczeniową - jeśli na którąś z tych imprez nie sprzedano by zakładanej liczby biletów, to różnicę pokryłby ubezpieczyciel.

Takie rewelacje znaleźć można w piśmie miejskiej spółki Wrocław 2012 do prezydenta Rafała Dutkiewicza. Jedną z osób, która podpisała dokument, jest Robert Pietryszyn, dziś prezes, a wówczas członek zarządu spółki.

Spółka poprosiła wtedy magistrat o 15 milionów złotych dotacji. Miała być ona przeznaczona na organizację czterech imprez. Oprócz już wspominanych dwóch, koncertu Prince'a (został odwołany) oraz meczu Brazylia - Japonia.

Tydzień temu, wyrzucając z pracy wiceprezydenta Michała Janickiego, prezydent Dutkiewicz mówił nie o zyskach, lecz o milionowych stratach. Rzecz w tym, że w umowach z organizatorem lipcowych imprez, czyli firmą Dynamicom, próżno szukać zapisu o polisie gwarantującej zyski.

Wrocławianie zastanawiają się, dlaczego jest tak źle, skoro jeszcze w marcu oceniano sytuację optymistycznie? Kto odpowiada za fiasko tych projektów? A jeśli jest to faktycznie Michał Janicki, to czy tylko on?

Każda z czterech wielkich imprez miała zapełnić stadion co najmniej w 85 proc. Na wszystkich razem stadion miał zarobić prawie 5 mln zł. W dokumencie datowanym na 22 marca jest mowa, że to "biznesplan" przedstawiony przez Dynamicom. Rzecznik stadionowej spółki Adam Burak zapewnia, że jego założenia wydawały się bardzo realne. A polisa? Burak mówi, że sprawa była negocjowana, ale ostatecznie Dynamicom nie zgodził się na wpisanie jej do umowy.

Szef Dynamicomu Tomasz Góralski wyjaśnia, że kwestia ubezpieczenia nigdy nie była ustalona. To tylko jeden z pomysłów, który okazał się zbyt drogi. Według niego ów zysk zapisany w "biznesplanie" to wcale nie efekt wyliczeń firmy, ale raczej negocjacji z najważniejszymi osobami w mieście. Wiceprezydent Janicki był jedną z nich.

Góralski i Janicki zgodnie twierdzą, że głównym negocjatorem ze strony Wrocławia był miejski skarbnik Marcin Urban. W rozmowach brali też udział inni miejscy urzędnicy, zaś kluczowe decyzje zapadały w gabinecie Rafała Dutkiewicza.

Michał Janicki stwierdził, że czuje się oszukany przez prezydenta Rafała Dutkiewicza. Sugeruje, że jest w całej sprawie kozłem ofiarnym.

Czytaj więcej na kolejnych stronach

Wrocławski magistrat nie chciał zgodzić się na współorganizację koncertu Eltona Johna we Wrocławiu. Proponująca tę imprezę amerykańska firma SMG dostała odpowiedź, że Elton zagra, jeśli organizatorzy show sami wynajmą stadion. I o ile nie będzie to przeszkadzało w meczach Śląska Wrocław.

Wszystko działo się w grudniu ubiegłego roku. Informacje o tej korespondencji znaleźliśmy w kopiach raportów, jakie co miesiąc firma SMG przekazywała miejskiej spółce Wrocław 2012.

SMG - przypomnijmy - miała zarządzać areną. W kontrakcie zagwarantowano jej jedną czwartą zysków ze stadionu oraz miesięczna opłatę za zarządzanie stadionem - najpierw milion (na początku współpracy, czyli w 2010 roku), a potem 700 tys. zł (po zakończeniu budowy).

Doradca, którego nie było

Zaledwie cztery miesiące po zlekceważeniu propozycji SMG, by zaprosić Eltona Johna, wrocławska firma Dynamicom dostała od miasta 22 mln zł na organizację tylko dwóch imprez: koncertu zespołu Queen oraz piłkarskiego turnieju Polish Masters. Warunki miała znacznie korzystniejsze niż oferowane menedżerom Eltona Johna.

W międzyczasie magistrat, niezadowolony z usług SMG, zmienił kontrakt z tą firmą. Nie miała już zarządzać stadionem, a jedynie doradzać i załatwiać imprezy. Resztą zajęła się spółka Wrocław 2012.

Gdy okazało się, że Dynamicom zorganizuje nam m.in. koncert Queen (zapowiadano jeszcze Prince'a) oraz piłkarski turniej, dziwiliśmy się w "Gazecie Wrocławskiej", że w przygotowaniu imprez nie uczestniczy oficjalny miejski doradca, czyli SMG. Media pełne były w tamtym czasie negatywnych komentarzy o amerykańskich fachowcach, którzy nic nie robią dla stadionu, a zgarniają co miesiąc wielkie pieniądze.

Na zmianie umowy z SMG miejska spółka Wrocław 2012 miała zaoszczędzić 60 mln zł w ciągu 10 lat. Teraz - zaledwie po organizacji dwóch letnich - urzędnicy mówią o kilku milionach strat.

Sugerują też, że nie mogą się doliczyć 14 milionów złotych, jakie kasa miasta na te imprezy przekazała. Przekonują, że umowy z firmą Dynamicom są niekorzystne dla miasta.

Niezależnie od tego, że kwestia braku rozliczenia owych 14 milionów wydaje się mocno dyskusyjna - to może całego zamieszania by nie było gdyby miasto skorzystało z usług fachowych doradców.

Wszak SMG to amerykański koncern zarządzający wieloma arenami w USA i w Europie. Dlaczego nie wykorzystano jego doświadczenia? Bo Dynamicom - choć nikt tego oficjalnie tak nie przedstawiał - miła być lepszą, tańszą i naszą lokalną, wrocławską wersją SMG.

Czytaj więcej na kolejnej stronie

Zgrzyty na stadionie
- To był błąd, że magistrat odsunął SMG - przyznaje dziś Tomasz Góralski szef firmy Dynamicom. Kilka dni temu sam odsunięty od współpracy z miastem. Z groźbą wieloletniego sporu w sądzie o to kto i jak rozliczył się bądź nie z owych mitycznych 14 milionów.

- Kto będzie chciał współpracować z wrocławskim stadionem skoro każdy jego partner jest później traktowany tak jak my czy SMG.

Z dokumentów, których kopie zdobyliśmy, wynika, że tylko między wrześniem ubiegłego roku a styczniem 2012 co chwilę dochodziło do ostrych zgrzytów na linii SMG - miejska spółka stadionowa.

Zaczęło się już we wrześniu - gdy na arenie zorganizowano trzy duże imprezy. W tym bokserska galę, transmitowaną do przeszło stu krajów świata.

Ze sprawozdania za wrzesień wynika, ze imprez by nie było gdyby SMG nie zrobiło więcej niż do niej należało w myśl umowy. "Wykonawca [czyli SMG - M.R.] zdecydował się na świadczenie tych usług na prośbę Zamawiającego [czyli spółki Wrocław 2012 - M.R.] aby zapewnić sukces obiektu i bezpieczne przeprowadzenie imprez" - czytamy.

Później było jeszcze gorzej. Firma SMG - jeśli wierzyć zapisom z raportów - miała problem z uzgodnieniem wielu istotnych szczegółów. Przykład? Polecono jej zorganizować przetarg na "obsługę teleinformatyczną stadionu" nie mogła się doprosić o potrzebne do tego dokumenty.

Gdy rosło zainteresowanie wynajmowaniem Klubu Biznesowego nie pozwolono na przygotowanie profesjonalnej broszury informującej o ofercie, zwlekano z akceptacją cenników na wynajem klubu. Obcięto budżet na promocję areny w 2012 roku. Chociaż wrocławski stadion to nowy, nieznany na świecie i w Europie obiekt. Do tego nie jedyny nowy polski stadion na polskim rynku.

Prezydent stracił serce
Czy dziś - z perspektywy czasu - nie wydaje się, że ograniczenie roli SMG na stadionie - to poważny błąd? - Usługi świadczone przez SMG okazały się niewspółmiernie drogie w stosunku do proponowanych świadczeń - odpowiedział nam prezes Wrocławia 2012 Robert Pietryszyn.

Michał Janicki - zdymisjonowany wiceprezydent i szefa i szefa Rady Nadzorczej spółki stadionowej przyznaje, że kwestia jakości usług SMG to sprawa do oceny. Jego zdaniem rezygnacji z tej firmy zdecydował osobiście Rafał Dutkiewicz jako, że "stracił serce do tego kontraktu". - Umowa z ta firmą została zmieniona po negocjacjach prowadzonych przez wiceprezydenta Wojciecha Adamskiego. Od tego czasu do dziś SMG nie dostaje należnych im pieniędzy - mówi Janicki.

Kto za tym stoi
Upokorzonego doradcę z USA zastąpił więc Dynamicom. Po trzech tygodniach od zmiany umowy z SMG szefowie Wrocławia 2012 poprosili o dofinansowanie na cztery imprezy z Dynamicomem.

Chcieli 15 milionów złotych. Teraz rzecznik spółki Adam Burak przyznaje, ze udzielono 14 milionów dotacji. Ale na dwie, nie na cztery imprezy. Nie ma też, zapowiadanej we wniosku o dotację polisy , która miała gwarantować zysk. Rzecznik prezydenta Paweł Czuma mówi nam, że to zdymisjonowany wiceprezydent Michał Janicki odpowiadał za organizację imprez i nadzór nad zawieraniem umów na ich przeprowadzenie. Dodatkowo sprawy polisy ubezpieczeniowej gwarantującej przychody oraz dopłat z budżetu miasta powinny być analizowane przez Radę Nadzorczą spółki. A jej szefem był przecież Michał Janicki. Jak mówi Czuma na wszystkie nasze wątpliwości dotyczące umów z Dynamicomem, polisy i dopłat, powinny odpowiedzieć kontrole profesora Michała Kuleszy oraz NIK-u.

- Jest wielu świadków na to, że prezydent Rafał Dutkiewicz nakazał by z firmą Dynamicom rozmowy prowadził skarbnik miejski Marcin Urban. To on był jedyną, za to odpowiedzialną osobą. Są na to dokumenty i korespondencja - komentuje słowa Czumy Janicki.

A Tomasz Góralski pokazuje swój list do prezydenta Dutkiewicza datowany na 12 września. Miesiąc przed dymisją Janickiego.
Góralski - zaniepokojony tym, że miejska spółka wstrzymała wypłaty pieniędzy za letnie imprezy na stadionie - opisuje historię współpracy przy organizacji koncertu i turnieju piłkarskiego. Z listu jednoznacznie wynika, że za negocjacje odpowiadał miejski skarbniki oraz zarząd spółki Wrocław 2012. Jest też fragment sugerujący, że najważniejsze ustalenia rozmów prezydent sam powinien pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska