Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wojnie gangów czekają nas podpalenia i zabójstwa? Policja jest za słaba?

Marcin Rybak
Czy policjanci wiedzą, co zrobić, by pozamykać gangsterów?
Czy policjanci wiedzą, co zrobić, by pozamykać gangsterów? fot. Przemysław Wronecki
Do Wrocławia zjechali płatni zabójcy. Mają jeden cel - zamordować lidera jednej z działających w mieście grup przestępczych, biorącej udział w toczącej się wojnie gangów. Tak twierdzą nasi informatorzy z wrocławskiego półświatka. Tymczasem emerytowani wrocławscy policjanci nie mają wątpliwości: do starcia wrocławskich gangsterów doprowadziła słabość służb kryminalnych: "Policjanci zbyt mało czasu spędzają w mieście. A za biurkami niczego się nie dowiedzą".

Ostatnie dwa tygodnie we Wrocławiu to seria gwałtownych wydarzeń, interpretowanych powszechnie jako wojna gangów. Teraz zapanował spokój, ale - jeśli dać wiarę informacjom płynącym z półświatka - to przysłowiowa cisza przed burzą.
Wieści krążące po mieście są coraz bardziej niepokojące. Dwa zwaśnione gangi czekają rzekomo na pierwszą okazję, żeby rzucić się sobie do gardeł.

- Lider jednej z tych grup ma być zabity - opowiada nasz rozmówca związany z wrocławskim półświatkiem. - Jeśli jest teraz w mieście jakaś "lista śmierci", jest na niej tylko jeden człowiek: Adrian. To lider grupy określanej przez nas jako "bramkarze". Po drugiej stronie jest gang powiązany z małą firmą na osiedlu Gaj. Od lat zasypujący cały Dolny Śląsk tonami heroiny. Szefem "heroiniarzy" jest Bolek.

- Podobno zjechali już do miasta płatni zabójcy. Mają tylko jeden cel: dopaść Adriana - dodaje ktoś inny.
- Będą wysadzane samochody. Pochowano dużo materiałów wybuchowych - dorzuca trzeci nasz informator. - W ciągu dwóch tygodni komuś spłonie willa - przekonuje jeszcze ktoś.

Nawet jeśli uznać, że część tych wieści to zwykłe plotki, dezinformacja i gra psychologiczna z przeciwnikiem, jest tego dość, by uznać, że atmosfera w przestępczym podziemiu jest napięta.

Tymczasem emerytowani wrocławscy funkcjonariusze nie mają wątpliwości: do starcia wrocławskich gangsterów doprowadziła słabość służb kryminalnych policji. - Nie mieli wiedzy o gangsterach - mówi były policjant. - O tym, że Bolek [lider gangu dilerów heroiny - M.R.] przerzucił się z kradzieży aut na narkotyki, to ja już dziesięć lat temu słyszałem. I co? Niedawno go widziałem w nowiutkim mercedesie E-klasy. Czemu nikt go nie zapytał, skąd ma na takie auto?
- Od lat było wiadomo, że Bolek i jego ludzie na potęgę handlują. Zbroją się. Nikt z tym nic nie robił - potwierdza człowiek z półświatka.

Może policji brakuje informatorów? - Informator to kłopot - przekonuje inny policyjny emeryt. - Co mu zaoferujesz? Pieniądze? On ma pieniądze. Przymkniesz oko na jakieś jego drobniejsze przestępstwa? To potem sam możesz mieć kłopoty.

Nasi rozmówcy sugerują, że policjanci kryminalni zbyt mało czasu spędzają w mieście. A za biurkami niczego się nie dowiedzą.
- Od młodego policjanta mnie uczyli: nie masz informacji, to zasuwasz na nocną służbę. Bierzesz radiowóz i ruszasz w miasto. Zatrzymujesz, legitymujesz, przeszukujesz auta. To normalna praca kryminalnych. Nękanie środowiska. Ale i zdobywanie informacji: z kim był, jakimi samochodami jeździł, gdzie bywa.

- Pamiętam, że pojechaliśmy kiedyś na jakieś poważne zdarzenie. Była ostra strzelanina - dodaje były oficer. - Jeden ze świadków powiedział, że widział kogoś w zielonym oplu. Po godzinie zawijaliśmy gościa na wiosce. Bo myśmy wiedzieli, kto ma zielonego opla.
Zdarzenia ostatnich dni zdają się potwierdzać słabość policyjnego rozpoznania. Przypomnijmy. Zaczęło się od pobicia mężczyzny na Maślicach. Dzień później, równo dwa tygodnie temu, była strzelanina na Świeradowskiej. Kilka godzin później komisariaty z okolicznych powiatów i województw dostały informację o tajemniczym audi z rejestracją zaczynającą się od DZA. Nie wygląda na to, by policja wiedziała, do kogo należy auto.

Co na to sami policjanci? Są w trudniejszej sytuacji niż emeryci. Nawet gdyby zgodzili się rozmawiać, nie mogliby sensownie skomentować zarzutów starszych kolegów. Tajemnica - odpowiedzieliby na każ-de pytanie. I trudno byłoby ocenić, czy to prawda, czy tylko próbują ukryć brak wiedzy i pomysłów.

- Potrzebujemy czasu. Mamy mnóstwo informacji. Trzeba ocenić, które są wartościowe, a które nie. A potem zdobyć dowody. Czyli to, co prokurator będzie mógł przedstawić sądowi - przekonuje oficer.
Wrocławscy przestępcy również obserwują działania policji. Co o nich sądzą? - Antyterroryści jeżdżą po mieście, zamykają tego, kto im w ręce wpadnie - opowiada nasz informator.
- I tak powinno być - potwierdza policyjny emeryt. - Ale na wielką skalę. Ściągnąłbym posiłki z Polski, przeszukiwał agencje towarzyskie, bramkarzy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że policja nie wykorzystuje doświadczenia byłych funkcjonariuszy. Choćby tych, z którymi rozmawialiśmy. A przecież można zrobić z nich "konsultantów".
- Pamiętam, kiedyś był taki Benek - wspomina emeryt. - Bardzo doświadczony, stary policjant. Jak dostał jakąś sprawę, to godzinami chodził po korytarzu i gadał do siebie. Potem przychodził do pokoju, siadał za biurkiem i mówił, co trzeba zrobić. Zawsze wychodziło, że ma rację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska