Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tam, gdzie pracuje trzęsie się ziemia

Grażyna Szyszka
Regina i Jan Kałużni
Regina i Jan Kałużni Grażyna Szyszka
Regina Kałużna, żona sołtysa Zaborni, była świadkiem silnych wstrząsów we Włoszech

Do rodzinnej podgłogowskiej Zaborni wróciła na święta Regina Kałużna. Przed laty sołtys tej wsi, dziś żona sołtysa Jana Kałużnego. Pani Regina od ponad 15 lat pracuje we Włoszech, w regionie, który w ostatnim czasie został nawiedzony przez silne trzęsienia ziemi.

- Pojechałam do pracy na pół roku, a zostałam tam do dziś - przyznaje pani Regina. - Mieszkam i pracuję w ładnej, turystycznej miejscowości o nazwie Bazzo Inferiore, niedaleko Spoletto. W ciągu tylu lat przeżyłam wiele wstrząsów, większych i mniejszych, ale ostatnie, z końca października było bardzo niebezpieczne.

Jego epicentrum było w okolicy miasta Norcia w środkowych Włoszech. Od miejsca, w którym mieszka pani Regina, w linii prostej miasteczko to oddalone jest niecałe 20 km.

- Podawano, że jego siła wynosiła 6,5 stopnia, ale uważam, że było silniejsze - twierdzi pani Regina i opowiada, jak to zapamiętała: - Było niewiele po godzinie 7 rano. Zaczął się dzień, więc dużo ludzi było już na nogach. Wychodziłam z kuchni na hol i nagle usłyszałam wielki trzask. Wszystko się w domu ruszało i trzeszczało. Wyszłam na zewnątrz i wtedy zobaczyłam bratanka szefa, jak biegł i krzyczał - uciekajcie domu! Na moment wszystko się uspokoiło, ale po chwili znowu wróciło i to mocniej. Wszystko trwało około 15 sekund - wspomina pani Regina.

W tym samym czasie, ale w okolicach Zaborni pan Jan był już w lesie na grzybach. Wiedziony dziwnym przeczuciem postanowił z rana zadzwonić do żony.

- Słyszałem huk i trzaski, a żona akurat była już na ulicy - wspomina sołtys Zaborni.

Córka Kałużnych chciała wracać do kraju

To samo trzęsienie ziemi odczuła również córka państwa Kałużnych - Adrianna, która mieszka około 10 km dalej, po drugiej stronie tej samej doliny.

- Po rozmowie z żoną, zadzwoniłem do córki. Na szczęście nic się jej nie stało, ale była tak spanikowana, że była gotowa rzucić wszystko i wracać do Polski. - opowiada pan Jan. - Gdy ochłonęła zmieniła zdanie. Córka jest tam od 16 lat, ma swoje życie, narzeczonego, więc trudno wszystko zostawić.

W miejscowościach, w których mieszkają matka i córka na szczęście nie było ofiar. Spękały jednak domy, a w pobliskim Spoletto na pewien czas pozamykano szkoły.

Gdy ziemia drży, góry groźnie mruczą

Pani Regina przyznaje, że od czasu, gdy tam przebywa, ziemia trzęsie się coraz częściej i mocniej. Kiedy pobliskie góry groźnie mruczą wie, że gdzieś blisko drży ziemia. Jest przyzwyczajona do częstych, ale mniejszych drgań, dzwonienia naczyń w szafkach, albo przesuwania się mebli, lecz nie ukrywa, że te ostatnie zdarzenia wywarły na niej wielkie wrażenie.

- Ostatni rok był straszny. W sierpniu, gdy trzęsienie ziemi zabiło 300 osób i niemal całkowicie zniszczyło miejscowość Amatrice, też bardzo odczuliśmy - wspomina. - Groza tym większa, że trzęsło nad ranem, gdy ludzie spali. Miotało moim łóżkiem po całym pokoju. Tego, co się wtedy czuje nie da się opisać. Córka przez tydzień bała się spać w domu i, jak wielu ludzi, nocowała w samochodzie.

Pani Regina przyznaje, że ludzie, którzy tam żyją od lat, mają świadomość zagrożenia. Jednak niewielu jest takich, którzy decydują się na zmianę miejsca zamieszkania.

- To jest tak, jak z burzą, która wyrządza szkody - tłumaczy pani Regina. - Nie da się przewidzieć kiedy i gdzie będzie. A kiedy już przejdzie, ludzie pozbierają się i żyją dalej.

Żona sołtysa Zaborni wraca do Włoch po Bożym Narodzeniu. Twierdzi, że już niebawem na stałe wróci do domu. I to do nowego, którego mury już rosną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska