Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy naprawić dach w domu dziecka, który zniszczył żywioł

Małgorzata Matuszewska
Koszt remontu domu dziecka jest ogromny - to 520 tys. zł
Koszt remontu domu dziecka jest ogromny - to 520 tys. zł fot. Tomasz Hołod
Niedaleko Wrocławia siostry szkolne de Notre Dame prowadzą dom dla niechcianych dzieci. Dom jest piękny, przytulny i ciepły. Teraz potrzebuje pomocy, bo huragany zniszczyły dach - pisze Małgorzata Matuszewska.

Nazwano go "Wiosna". Nic dziwnego, przecież jest miejscem, gdzie dzieci znajdują nadzieję na nowe, lepsze życie.

Wielofunkcyjna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza "Wiosna" w Krzydlinie Małej nie jest typowym domem dziecka. Trafiają tu dzieci potrzebujące pomocy natychmiast, odebrane rodzicom alkoholikom, porzucone. Najmłodsze urodziło się w kwietniu tego roku, najstarsze ma 13 lat. I w takim właśnie wieku - od urodzenia do 13 lat - przyjmowane są tu dzieci.
- Mamy miejsce dla pięćdziesięciorga maluchów, ale wciąż jest ich więcej - opowiada siostra Agata, dyrektorka "Wiosny".

Nic dziwnego, o przygarnięcie, choć na jakiś czas, proszą policja i ośrodki pomocy społecznej. Maluchy powinny zostać tu najwyżej trzy miesiące, w wyjątkowych wypadkach pół roku. W tym czasie są przygotowywane do życia w normalnych domach, najczęściej adopcyjnych, choć bywa, że wracają do biologicznych rodziców. Tak jest w wypadku dzieci potrzebujących pomocy interwencyjnej. Ponadpółroczne dzieciaki często przechodzą do części socjalizacyjnej, gdzie zostają do skończenia 13. roku życia.

Dom jest piękny. Czysty, schludny, wypełniony po dach zabawkami, przyrządami do ćwiczeń, których wymagają najmłodsi. Wypełniony po dach, ale to właśnie dach wymaga natychmiastowego remontu.

Co się stało z dachem?

Nakrycie budynku zostało zniszczone przez nawałnice, które nad Krzydliną Małą przeszły aż dwa razy. Dziury powstałe trzy lata temu częściowo załatano. Niestety, latem zeszłego roku potężny huragan zniszczył znowu dom w Krzydlinie.

Nakrycie budynku zostało zniszczone przez nawałnice, które nad Krzydliną Małą przeszły aż dwa razy.

- Nikt się tego nie spodziewał, bo siedmiominutowa nawałnica przyszła nagle - opowiada siostra Agata. - Siostry i wychowawczynie zamykały szczelnie wszystkie okna i drzwi. Wystraszone dzieci zgromadziły w jednym pokoju. Płakały, piszczały, starsze się modliły. Podmuchy były tak potężne, że dorosła osoba sama nie mogła zamknąć okna - wspomina. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale trauma została. Dziewczynka, która z Krzydliny pojechała na kolonię letnią, opowiadała, że "przyjechała z domu, w którym fruwały dachówki". Ucierpiał, niestety, dach, zniszczone zostały pojazdy stojące przed domem. Ale wszyscy mieszkańcy ocaleli. Dom znów potrzebował pomocy. Dachówki, jeśli nawet nie zostały zerwane, poluzowały się. Są popękane i nie da się ich ponownie ułożyć. Specjaliści budowlani stwierdzili, że tymczasowe łatanie i "partyzantka" nic nie da. Przyjdzie następny wiatr i co stanie się z dachem? Koszt remontu jest ogromny - to 520 tys. zł. "Wiosna" oczywiście jest ubezpieczona, ale przyznana przez ubezpieczyciela kwota nie starczy na remont. Obszar Krzydliny Małej nie został uznany za obszar klęski żywiołowej i nie można liczyć na pomoc dla dotkniętych klęskami żywiołowymi. Ostatnia ostra zima pokazała, że tymczasowe łatanie pomaga na chwilę. Po zimie okazało się, że uszkodzony dach przyczynił się do - na razie szczęśliwie niewielkiego - uszkodzenia muru.

- A to znaczy, że na jego całkowitą wymianę i naprawę mamy kilka miesięcy, bo następna zima może znów go zniszczyć - mówi siostra Agata. Do remontu zostało 820 mkw. i rynny.

Ciociu, kiedy mi znajdziesz mamę i tatę?

"Wiosna" to niepubliczna placówka typu non-profit. W jej utrzymaniu pomagają dotacjami powiaty, z których pochodzą przebywające tu dzieci. Ale dzieci jest dużo, potrzebują przecież nie tylko jeść. Dotacja nie wystarcza na wyjazd do kina, teatru, na basen. Każdy drobny i duży remont, wszystkie rzeczy będące koniecznym przecież wyposażeniem domu siostry finansują same. Pomagają ludzie dobrej woli, ale 520 tys. zł potrzebne na remont dachu przekracza możliwości takiej pomocy.
Kiedy wchodzę do sali dla starszych dzieci, uderza mnie widok jasnych ścian, wygodnych siedzisk i wielu zabawek. Ale wszystkie dzieci od razu garną się do starszych. Siostra Agata opowiada, że najczęstszym pytaniem jest: "Ciociu, kiedy mi znajdziesz rodzinę?". Teraz na 57 dzieciaków czwórka czeka już na przejście do adopcyjnej rodziny: dziewczynki 4- i 11-miesięczne oraz bracia: półroczny i niespełna dwuletni. Siostra Agata cieszy się, bo rodzeństwo znalazło wspólny dom. Co prawda, z zasady rodzeństwa nie są rozdzielane, ale trudno znaleźć jeden dom dla np. pięciorga drobiazgu. Jeśli trzeba je rozdzielić, dzieli się na grupki, czasem najmłodsze idzie samo. - To najradośniejsza część pracy: kiedy dziecko znajduje rodzinę - uśmiecha się siostra Agata.

Mały blondynek ufnie podaje mi rękę i prowadzi do sypialni, gdzie nocuje z kolegami.
- Tutaj śpię ja, a tu Karolek - pokazuje łóżka i ze swojego szybko zabiera przytulankę.
Niemowlęta leżące w schludnych posłaniach w sali obok mają ciepło, sucho, są najedzone i przytulane. Jeszcze nie wiedzą, że ich życie nie jest zwykłym życiem małego dziecka. Te starsze już przeżyły wielkie dramaty.

Niektórych odwiedzają rodzice. To dobrze, że mają z nimi kontakt, ale nieczęsto dzieci trafiają z powrotem do własnych domów.
- Niektóre rodziny poprawiają swoje życie, przestają pić i dostają dzieci znowu pod opiekę. Nie zawsze jednak wytrwają na dobrej drodze i dzieci trafiają do innych ośrodków. Po takich przejściach ich szanse powrotu do normalności maleją. Same stają się trudniejsze do wychowania - ubolewa siostra Agata.

Są też dzieci, których nikt nie odwiedza. One nie rozumieją, dlaczego do koleżanki czy kolegi przyjeżdża mama i tata, a do nich nikt. Oczywiste, że na adopcję największe szanse mają najmłodsi. Siostry szkolne de Notre Dame utrzymują kontakty z ośrodkami adopcyjnymi i z niektórymi wychowankami w nowych rodzinach. Dzieci znajdują nowe domy w Polsce, ale także za granicą. W ostatnich siedmiu latach dzieci trafiały do rodzin w USA, Włoszech, Holandii, Szwecji. Zdarza się, że dorosłe już osoby znajdują "Wiosnę", gdzie spędziły trochę czasu. Niedawno przyjechał młody ksiądz, który w niemowlęcym wieku mieszkał w Krzydlinie Małej. Trafiła tu też grupa przyjaciół: 23-letni chłopak, adoptowany w Holandii, też kiedyś był mieszkańcem "Wiosny". Z dokumentów dowidział się o przeszłości. Teraz jego przyjaciele nakręcili o tym film... MIS

Są też dzieci, których nikt nie odwiedza

Jak wspomóc remont dachu?

Oto wydarzenia kulturalne, z których dochód zostanie przeznaczony na remont.
16 maja o godz. 19 w kościele Najświętszej Marii Panny na Piasku planowany jest spektakl lalkowy "Legenda o Abrahamie". Został zrealizowany przez "Akademię Wyobraźni", Program Działań Teatralnych w ramach Europejskiego Roku Dialogu Międzykulturowego. Wejście kosztuje 20 zł.
10 czerwca o godz. 19 w bazylice św. Elżbiety przy Rynku zaśpiewa Stanisław Soyka. Wejście kosztuje 35 i 40 zł.

12 czerwca o godz. 19 w Filharmonii Wrocławskiej rozpocznie się "Wieczór kabaretowy - Kameralna Wielka Improwizacja Kabaretowa KWIK". Wejście kosztuje 20 zł.

Cegiełki - wejściówki na imprezy, można kupić w Filharmonii Wrocławskiej, ul. Piłsudskiego 19, OKiS-ie (Rynek 24), Blue Bar Cafe (pl. Solny 8/9).

Nr konta, na które można wpłacać pieniądze na remont dachu: 79 1090 2460 0000 0001 1367 6764
Wielofunkcyjna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza "WIOSNA", Krzydlina Mała 70, 56-100 Wołów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska