Remont gmachu Komisariatu Policji Wrocław-Rakowiec przy ul. Traugutta skończył się w grudniu 2013 roku. Wtedy komisja, która odbierała inwestycję, nie miała uwag. Za to nieprawidłowości dopatrzyli się śledczy. Prokuratura uznała, że zapłacono za prace, których nie wykonano. Przykład to wymiana instalacji centralnego ogrzewania. Zgodnie z umową, firma miała wykonać dokumentację, czyli projekt nowej instalacji. Zdaniem prokuratury, nie ma tego projektu, tylko odręczne rysunki na planach poszczególnych pięter komisariatu. Zapłacono też za 314 opraw lamp, a w całym budynku jest ich tylko 113. Robotnicy mieli też wykonać niewłaściwie remont dachu.
W sumie, jak wyliczyła prokuratura, policja zapłaciła 1,1 mln zł za prace warte najwyżej 800 tys. zł. Prokuratura oskarżyła właściciela firmy budowlanej o oszustwo na 297 tys. zł. Policyjnemu inspektorowi nadzoru, który od lutego jest na emeryturze zarzucono zaś niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w dokumentach.
Dziś w sądzie okręgowym pojawił się tylko jeden z oskarżonych - Ryszard L., były cywilny pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji. Złożył obszerne wyjaśnienia. Nie przyznał się winy.
Twierdził, że w czasie remontu komisariatu na ul. Traugutta, zastępował także koleżankę i miał w sumie 19 inwestycji na Dolnym Śląsku, które musiał nadzorować. Oskarżony przed sądem mówił, że informował swoich przełożonych o fakcie, że nie jest w stanie fizycznie codziennie kontrolować każdej inwestycji. W odpowiedzi słyszał jednak, że w komendzie nie ma wolnych etatów.
Ryszard L. mówił, że podczas odbioru inwestycji przy ul. Traugutta nikt z komisji nie miał uwag. - Zawsze starałem się rzetelnie odbierać remonty - mówił oskarżony. Sąd zaś dopytywał, czy mogło się zdarzyć tak, że czegoś nie zauważył.
- Mogło - odpowiedział były policjant.
Zapewniał, że nigdy świadomie nie podpisał nieprawdziwych informacji zatwierdzając faktury. Wtedy był przekonany, że wszystkie prace zostały wykonane jak należy. Mecenas Andrzej Malicki, obrońca oskarżonego wskazywał z kolei na inną opinię specjalistów z branży, którzy twierdzą, że koszty remontu były zawyżone, ale nie o prawie 300 tys. zł, tylko o 50 tys. zł.
Właściciel firmy budowlanej, który nie pojawił się na środowej rozprawie zeznawał w śledztwie, że w trakcie robót wyszło wiele rzeczy nieujętych w umowie. Twierdził, że komendant komisariatu chciał innych opraw świetlnych, czy poprosił o lodówkę do gabinetu. Na specjalne życzenie zmieniono także parkiet na panele. Właściciel firmy twierdzi, że na tym zamówieniu nic nie zarobił i do dziś spłaca kredyt.
- Uznałem, że właściciel firmy zrobił prezent pani komendant. Mówiłem od początku, że policja nie może płacić za dodatkowe prace, które nie są ujęte w kosztorysie - zeznawał były pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Właściciel firmy zeznawał, że inspektor nie chciał się zgodzić na aneks, więc on wpisywał do kosztorysu powykonawczego prace, których nie wykonano.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?