Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O historii miasta może mówić godzinami!

Kacper Chudzik
Miłośnikom lokalnej historii ciężko jest sobie wyobrazić wycieczki po Głogowie bez Ireneusza Dominiaka. Od kilku lat jest on związany z akcjami Zima oraz Lato w Twierdzy.

Bywalcy tych imprez mówią o nim, że jest chodzącą encyklopedią ziemi głogowskiej. Znany jest z tego, że o historii naszego regionu mógłby opowiadać godzinami. Ireneusz Dominiak jest tak lubiany, że jednym z punktów tegorocznej Zimy w Twierdzy był jego benefis. W jego trakcie sala Klubu Garnizonowego wypełniła się po brzegi.

W Głogowie mieszka od 1965 roku. Urodził się w województwie poznańskim, a do naszego miasta przyjechał z rodzicami gdy miał 2,5 roku.

- Od tego czasu jestem głogowianinem i bardzo cieszę się z decyzji moich rodziców - mówi.

Historią Głogowa zainteresował się już w wieku ośmiu lat. W szkole podstawowej wziął udział w konkursie wiedzy o historii miasta. Wtedy otarł się o podium, ponieważ dał się złapać na jednym, podchwytliwym pytaniu. Powiedział sobie wtedy, że to się nie powtórzy. Od tamtej pory zaczął czytać, zbierać informacje i przeczesywać miasto w poszukiwaniu wiedzy o jego historii.

- Poszliśmy kiedyś szukać starego grodziska. Jego oczywiście nie znaleźliśmy, ale nad Odrą odkryliśmy stare barki. Jak to młodzi ludzie, zaczęliśmy po nich chodzić, przechodząc po łańcuchach. Skończyło się to tak, że wylądowałem po szyję w mule. Później ojciec trzy razy obok mnie przechodził, zanim mnie poznał. Był w takim szoku, że nawet pas nie poszedł w ruch, tylko od razu trafiłem do szorowania w wannie - opowiada z charakterystycznym dla siebie humorem pan Irek.

Ireneusz Dominiak przez wiele lat był saperem w głogowskiej jednostce wojskowej. W 1985 roku przyjechał do niej jeszcze jako słuchacz szkoły oficerskiej. Odbywał tu półroczne praktyki. Rok później wrócił tu już jako absolwent szkoły w stopniu podporucznika. Praktycznie całe swoje życie żołnierskie spędził właśnie w jednostce głogowskiej.

- W 2002 roku dostałem przydział do Dęblina. Tam jednak postanowiłem podziękować wojsku i jak najszybciej wrócić do mojego ukochanego Głogowa. Brakowało mi tego miasta. Chociaż miałem tam w Dęblinie twierdzę. Ale to jednak nie był Głogów - mówił nam I. Dominiak.

Ireneusz Dominiak był odznaczony Medalem za Rozminowywanie Kraju. Otrzymał też odznaczenie od Ministra Środowiska za rozminowywanie terenów zielonych, zwłaszcza byłych poligonów poradzieckich. Chodzi m.in. o lasy w okolicach Nowej Rudy oraz bagna przemkowskie. Łącznie pan Irek wydobył blisko 11,5 tys. sztuk niewypałów, niewybuchów i min. Choć zajęcie sapera jest niebezpieczne, to jednak najgroźniejsze wspomnienie z pracy Ireneusza Dominiaka nie jest związane bezpośrednio z materiałami wybuchowymi.

- Lubiłem pracę sapera. Znam się na tym, więc to nie było dla mnie jakieś szczególnie niebezpieczne. Ale podczas rozminowywania bagien przemkowskich bardzo się obawiałem o swoich żołnierzy. Ponieważ czasami atakowały nas dziki. A z nimi nie ma żartów. My nie byliśmy na tyle przygotowani, by walczyć ze zwierzyną. Tym bardziej, że większość żołnierzy bardzo kocha zwierzęta i nie chcieliśmy im robić krzywdy. No ale w okolicy nie było drzew, na które można było uciekać, więc bywało groźnie - opowiada ze śmiechem I. Dominiak.

Praca sapera i miłość do historii Głogowa znaczą dla pana Irka bardzo wiele. Ze śmiechem przyznaje, że jego żona Lidia musi to znosić z anielską cierpliwością.

- Raz zabrałem ją na romantyczny spacer po mieście i skończyliśmy zamiatając kazamatę - opowiada ze śmiechem. - Często spacery ze mną kończą się też tym, że znajduję jakiś niewypał.

Jak to się stało, że pan Ireneusz został przewodnikiem historycznych wycieczek?

- To było kilka lat temu, podczas którejś z zimy albo lata w Twierdzy. Była taka sytuacja, że nikt z nas nie mógł oprowadzać jednego dnia - wspomina Dominik Jeton, z głogowskiego Centrum Informacji Turystycznej. - Stefan Górawski powiedział mi wtedy, że jest taki jeden gość co ciekawie opowiada. Skontaktowaliśmy się, zaprosiliśmy go i okazało się, że faktycznie tak jest. Ludziom się bardzo spodobało no i tak zaczęliśmy działać razem z Irkiem. On często odwiedza nasz CIT, przyprowadza ze sobą różne grupy, ze szkół, żołnierzy, turystów. Potrafi zadzwonić pod koniec dnia i spytać, czy można otworzyć wieżę ratuszową. Ale chyba jeszcze nigdy mu nie odmówiłem - dodaje ze śmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska