MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moje nóżki, dajcie radę!

Marcin Osman
Marcin zajął 626. miejsce z czasem 4 godz. 6 min i 55 sekund
Marcin zajął 626. miejsce z czasem 4 godz. 6 min i 55 sekund Mikołaj Nowacki
Było nas 1061. Biegliśmy po wyniki, po zdrowie, kilkunastu po nagrody, ale wszyscy chcieliśmy przekroczyć linię mety. 26. Maraton Wrocław był okazją do sprawdzenia siebie.

O godzinie 9 wystartowaliśmy. Na czele ponadtysięcznego tłumu byli niepełnosprawni na wózkach oraz plejada maratończyków. Dalej wielonarodowa grupa w różnym wieku - wyczynowców i amatorów.

Na początku było ciasno. Biegliśmy w zwartej grupie, często potykałem się o nogi innych. Im bliżej mety, tym bardziej grupa się rozciągała. Pierwszych 15 km było relaksującym biegiem, łapałem odpowiedni rytm i oddech. Wielu wybrało metodę "biegu za zgrabną dziewczyną". Mobilizujący był widok sportowej sylwetki. Rozmawialiśmy ze sobą o pogodzie i trasie, machaliśmy przechodniom. Oszczędzaliśmy siły. Po półmetku nie tylko mnie łapało zmęczenie. Mijałem ludzi, których zatrzymały skurcze. Po 2 godzinach zdałem sobie sprawę, że będzie ciężko i zaczyna się prawdziwa walka z ciałem.

Doświadczeni biegacze wiedzą, że problemy zaczynają się po 30 kilometrach. Właśnie wtedy rozpoczęła się totalna wojna w moim organizmie. Uruchomiłem rezerwy sił. Stopy zaczynały być ciężkie jak skały. Nogi jak z drewna, mięśnie pracowały ociężale jak okrętowe liny. Zacząłem dopingować się mocnym uderzeniem zespołów The Prodigy i Metalliki. Biegnący nieopodal Daniel Waszkiewicz mobilizował się, powtarzając jak mantrę zdanie: "Moje nóżki, dacie radę". To był również jego pierwszy maraton. Przygotowywał się do niego pół roku.

Ze zmęczenia nie pamiętam ostatnich kilometrów. Biegłem jak w transie, wpatrzony w jeden punkt. Chyba osłabłem, bo wyprzedziło mnie sporo biegaczy. Na mecie ktoś założył mi medal, ktoś zapytał o samopoczucie. Jak inni stanąłem w kolejce po masaż. Nienawidziłem ostatniej godziny biegu, ale już wiedziałem, że w przyszłym roku znów będę startował.

Moje długodystansowe bieganie zaczęło się od wizyty w nowojorskim Central Parku. Szukałem tam miejsc, gdzie mój ulubiony reżyser Woody Allen kręcił swoje filmy. Spotkałem dziesiątki biegaczy. Okazało się, że nie było żadnych zawodów. Był normalny dzień. Nikogo tam nie dziwi widok staruszki truchtającej w obcisłych spodenkach, ze słuchawkami na uszach. Na niektórych alejkach trudno było się poruszać pomiędzy biegaczami. Nowojorczycy są chorzy na bieganie.

Szybko się zaraziłem joggingiem. Zacząłem biegać w przydomowym parku, gdzie każdego wieczora goniły mnie te same psy. Kompletowałem niezbędny sprzęt. Z tygodnia na tydzień bieganie wciągało coraz bardziej. Start w maratonie był sposobem na sprawdzenie swoich możliwości. Przed startem zjadłem tylko energetyczny żel, zakleiłem sutki plastrami (sposób na otarcia), posmarowałem oliwką wrażliwe miejsca i w drogę.

Wrocławski maraton to impreza pełna oryginałów.
Na przykład taki 36-letni Paweł Mej. Od razu wzbudził sensację. Ubrał się jak na plażę. Co najciekawsze, biegł boso. Nie oszczędza na butach, po prostu lubi biegać boso. W ten sposób chce podziękować zmarłym rodzicom za wychowanie. W ciągu 10 miesięcy ukończył 7 maratonów. Wrocławski pokonał w 5 godz. i 45 min, mając tylko jedną krwawą rankę na palcu.

Natomiast Piotr Żukowski uznaje się za nieoficjalnego mistrza świata bezdomnych. Na zawody jeździ na gapę. Dorywczymi pracami i zbieraniem butelek zarabia na buty i spodenki. Biegając, walczy o godność bezdomnych.

Jednym z najstarszych zawodników był Michał Stadziczuk. Jego 78 lat nie przeszkadza mu czynnie uprawiać sportu. Pomimo wielu startów nie zna recepty na ukończenie maratonu, po prostu nie myśli o mecie. Jak twierdzi, bieganie uratowało mu życie. 30 lat temu po ciężkiej chorobie trafił do sanatorium. Tam kolega namówił go na jogging. Szybko odzyskał zdrowie i nie myśli o zakończeniu kariery sportowej. We Wrocławiu na metę przybiegł po 4,5 godz., co uznał za swoją porażkę.

Zobacz galerię zdjęć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska