Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpartyjni Samorządowcy: jak rząd nic nie zrobi, to zamiast Europy będziemy mieli Afrykę (ROZMOWA)

Andrzej Zwoliński
Robert Raczyński, lider Bezpartyjnych Samorządowców.
Robert Raczyński, lider Bezpartyjnych Samorządowców. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Lider Bezpartyjnych Samorządowców oczekuje od rządu zmian w prawie, które pozwolą prezydentom, burmistrzom i wójtom ratować infrastrukturę.

Domagają się poluzowania gorsetu finansowego krępujących samorządy, pozwalającego na pozyskiwanie pieniędzy na utrzymanie infrastruktury i na inwestycje. Marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski i prezydent Lubina Robert Raczyński, liderzy Bezpartyjnych Samorządowców zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego o uwzględnienie samorządów w tarczy antykryzysowej związanej z pandemią koronawirusa. - Jak rząd nic w tej kwestii nie zmieni, to zamiast Europy będziemy mieli Afrykę - ostrzega w rozmowie z nami Robert Raczyński.

Marszałek Cezary Przybylski i Pan, jako liderzy Bezpartyjnych Samorządowców, zaapelowaliście do premiera Mateusza Morawieckiego o rozszerzenie procedowanego w Sejmie pakietu tarczy antykryzysowej o narzędzia pozwalające samorządom na skuteczną walkę ze skutkami pandemii koronawirusa. Czy to, co do tej pory zaproponował rząd jest niewystarczające między innymi dla was samorządowców?

Niestety, to co zaproponował premier Morawiecki niewiele dla nas zmienia. Co prawda, jako prezydenci, burmistrzowie czy wójtowie zyskaliśmy pewną swobodę w przesuwaniu środków w naszych budżetach z jednego działu na inny, co pomaga we wspieraniu na przykład placówek służby zdrowia w walce z epidemią, ale nic nie zmieniają w zakresie dochodów do naszych budżetów, ani w zakresie ewentualnego zwiększania wydatków. Widać już wyraźnie, że wraz z zamykaniem się firm albo ograniczaniem przez nie działalności, spadną wpływy z podatków do budżetu państwa, a co za tym idzie drastycznie zmniejsza się dochody samorządów właśnie z tytułu naszego udziału we wpływach z podatków PIT i CIT, czyli od osób fizycznych i od firm.

Jak jest wasza propozycja dla rządu?

Zaproponowaliśmy poluzowanie systemu ostrożnościowego, jaki narzucają nam przepisy w kwestiach finansowych, tego gorsetu, który w tej sytuacji mocno krępuje nasze ruchy. Chodzi o złagodzenie przepisów, co do zadłużania się samorządów, a precyzyjnie zwiększenia naszych zdolności do zaciągania kredytów. W ten sposób moglibyśmy skuteczniej walczyć ze skutkami pandemii. Aktualnie na tyle na ile możemy angażujemy się w walkę z wirusem, finansujemy zakup dodatkowego sprzętu, aparatury, maseczek i innych środków dla szpitali, czy nawet dla mieszkańców, a finansujemy to często z pieniędzy wcześniej przewidzianych na inwestycje. Ale to spowoduje, że niedługo znajdziemy się w dramatycznej sytuacji, w której zabraknie nam pieniędzy na podstawowe sprawy, które jako samorząd jesteśmy zobowiązani utrzymywać. nawet na podstawowej sprawy, które jako samorządu jesteśmy zobowiązani utrzymywać. Jeżeli rząd decyduje się na gigantyczne przesunięcia w budżecie i zadłużanie się na potrzeby walki ze skutkami z pandemii, to nam, samorządowcom też powinien to umożliwić.

Co się dokładnie kryje za postulatem poluzowania systemu ostrożnościowego? Nie obawia się Pan, że te samorządy, które już teraz są w trudnej sytuacji finansowej, czyli blisko dopuszczalnego progu zadłużenia, popadną w jeszcze większe tarapaty?

Po pierwsze wcale nie chodzi nam o jakiś gwałtowny przyrost długu, szastanie pieniędzmi i życie ponad stan. Chodzi jedynie o zmianę zasad ostrożnościowych, żeby nie były takie reżimowe. Apelujemy o ewentualne zawieszenie ich obowiązywania na pewien okres, na przykład na najbliższe dwa lata. Chcemy mieć gwarancję, że za rok, kiedy uporamy się z epidemią, nie weszły nam na kark służby CBA czy Regionalne Izby Obrachunkowe. Jeżeli pyta Pan o samorządy już wysoko zadłużone, to musimy im dać pewien bufor finansowy do działania i radzenia sobie ze skutkami pandemii. Nie chodzi o apel poparcia dla złych samorządowców, nie radzących sobie z finansami, czy zadłużającymi się bez umiaru, ale przede wszystkim o tych, którzy potrafią zarządzać swoim majątkiem i trzymają się w finansowych ryzach.

Na co miałyby pójść te dodatkowe pieniądze na przykład z dodatkowych kredytów?

Nie mamy jeszcze precyzyjnego raportu, co do skutków pandemii. Nie wiemy które instytucje czy firmy zostały najbardziej dotknięte, ale pewien obraz tych sektorów już się wyłania. Chciałbym tu jednak podkreślić, że w naszym apelu chodzi też o to, by nakłonić rząd do myślenia nie tylko o tym jak skutecznie radzić sobie w tej chwili z epidemią, ale o tym, co czeka nas po niej, za kilka miesięcy, czy za rok.
My możemy teraz wspierać przedsiębiorców, co najwyżej obniżając im niektóre opłaty lub zawieszając je na pewien okres, ale to mit, że jesteśmy w stanie ich uratować. My musimy myśleć o tym, co czeka nas po tym jak kurz po epidemii opadnie. Mając nadzieję, że zdecydowanej większości firm uda się jednak przejść przez ten najgorszy okres, musimy zapewnić im warunki funkcjonowania.

W jaki sposób chce Pan to zrobić?

Firmy działają w pewnej konkretnej przestrzeni i w oparciu o miejscową infrastrukturę, czyli drogi, wodociągi, transport publiczny, bo przecież pracownicy muszą dojeżdżać do fabryk i zakładów. My musimy zyskać swobodę działania w taki sposób, by przy gwałtownie obniżonych wpływach do naszych budżetów móc szukać źródeł finansowania tej infrastruktury. Jeżeli tego nie zapewnimy biznesowi, to on wtedy nie da sobie rady. Nie będzie kolejnych inwestycji i pieniędzy z podatków i w ten sposób błędne koło się zamknie. Bez dróg, wodociągów, zasilania w energię, sprawnej łączności i lokalnej kolei będziemy mieli Afrykę, a nie Europę. Przecież dopłata do lokalnego transportu ze strony samorządów sięga 60-70 procent kosztów jej funkcjonowania. To są olbrzymie pieniądze, jakich będziemy już niedługo potrzebować na jego utrzymanie. Poza tym sytuacja z którą mamy do czynienia może też być przyczynkiem do pewnych reform, które wcześniej z różnych przyczyn – głównie politycznych – nie były możliwe, na przykład likwidacji niektórych instytucji i odbiurokratyzowania naszego życia.

Chce Pan zwalniać urzędników?

Nie, mówię o tym, ze jest okazja do debaty nad sensem utrzymywania niektórych, kosztownych instytucji, na przykład szkół, do których uczęszcza kilkunastu, czy kilkudziesięciu uczniów. Nie chodzi o likwidowanie w tej chwili, bo musimy pamiętać, że to zawsze wiąże się z dużymi kosztami – na przykład z koniecznością wypłaty odpraw, ale to dobry moment, by o tym zacząć rozmawiać.

Był jakiś odzew ze strony rządu na apel Bezpartyjnych Samorządowców?

Jak na razie czekamy i mamy nadzieję, że jak rząd przestanie bardziej zajmować się wyborami, pochyli się nad naszą propozycją.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bezpartyjni Samorządowcy: jak rząd nic nie zrobi, to zamiast Europy będziemy mieli Afrykę (ROZMOWA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska