Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

14 października minęło 55 lat od odkrycia Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Wielu wierzy, że na odkrywców czekają kolejne sale i korytarze

Hanna Wieczorek-Ferens
Hanna Wieczorek-Ferens
Dariusz Gdesz/Gazeta Wrocławska
Był październik 1966 roku. I choć nikt już nie rzucał wyzwań produkcyjnych, nie dopingował do pracy hasłami, że „górnik Bernard Bugdoł wyrobił ponad 500 procent normy”, ale plany produkcyjne nadal obowiązywały. A kamieniołomy Kletno miały normy mocno wyśrubowane. Rocznie powinny wydobyć ponad 40 ton marmuru. Produkcja ważna, bo dewizowa. Połowa urobku miała wyjechać za granicę.

„Gazeta Robotnicza” dokładnie wyliczała na co marmur z Kletna miał być przeznaczony. Kamieniołomy opuszczały nie tylko białe jak śnieg bloki marmurowe, ale też grys wykorzystywany do produkcji lastrico, mączka odpadowa dla hutnictwa „na produkcje tynków i asfaltu”.

Wszystko przez niedźwiedzia. Jaskiniowego

Rok 1966 nie był łaskawy dla górników z Kletna. Bo najpierw natrafili na złoża zanieczyszczonego marmuru, któremu daleko było do śnieżnej bieli, kolejne złoże okazało się zbyt wąskie, a kiedy wreszcie zabrali się do eksploatacji dobrze rokującego złoża w wyrobisku Kletno III, roboty górnicze wstrzymano. Wszystko przez niedźwiedzia. Jaskiniowego.
Był 14 października, kiedy do kierownika Babińskiego podbiegł strzałowy Roman Kińczy z Lądka-Zdroju.

– „Tam coś jest, chyba jakaś jaskinia” – zawołał.

To odkrycie wcale nie ucieszyło górników, bo „pociętą szczelinami skałę eksploatuje się trudniej i niebezpieczniej”. A na dodatek, kiedy zajrzeli do odkrytej właśnie dziury, zobaczyli, że na jej dnie leżą kości. Pierwsza myśl była prosta: „To jakiś zbiorowy grób”. Nie pozostało im więc nic innego, jak zawiadomić dyrekcję o odkryciu, a ta wykonała szybki telefon do wrocławskiego Muzeum Archeologicznego i na Uniwersytet Wrocławski.

Po kilku dniach wiadomo już było, że w „dziurze” leżą szczątki zwierząt paleolitycznych. Górnicy dostali wolne, bo roboty całkowicie wstrzymano. Jaskinia miała stać się pomnikiem przyrody.

Wziął kosz na kości

W encyklopedii wyczytać można jedynie, że „Trzy dni później dokonano pierwszych fachowych oględzin. Łączną długość korytarzy i sal na dwóch poziomach oszacowano na ok. 200 m. Liczne kości stwierdzone w namuliskach okazały się być szczątkami prehistorycznych ssaków”.

Autorka reportażu w „Gazecie Robotniczej” podaje więcej szczegółów. Podobno jaskinię zbadał jako pierwszy geolog z Lądka-Zdroju, magister Ciężkowski. Kiedy dowiedział się o odkryciu „zgarnął” kosz do bielizny, jakieś liny, zawołał dwóch synów, kolegę z biura i tak przygotowany ruszył do odkrytej właśnie jaskini. Z Kletna wrócił z koszem pełnym kości, które miały być zalążkiem wystawy w planowanym muzeum balneologicznym. Wybrano już nawet jego siedzibę – dawny kościół
ewangelicki pod wezwaniem Salwatora (wybudowany w 1846 r.) pomiędzy ulicami Zdrojową i Słodową. Z planów tych nic wyszło.

Zanim na podbój Jaskini Niedźwiedziej ruszyli naukowcy pod wodzą prof. dr Alfreda Jahna z Instytutu Geograficznego Uniwersytetu Wrocławskiego (wówczas też rektora UWr), którzy opracowali w 1967 dokładny plan badań jaskini, pod ziemię schodziły naukowe ekspedycje. W jednej z nich wzięła udział dziennikarka Gazety Robotniczej, podpisująca się pod tekstem Agnieszka.

Najsmaczniejsza Danusia świata

Oto jej opis zimowego wejścia (w grudniu 1966 roku) do jaskini: „No więc jaskinia leży w masywie Śnieżnika, jakieś 9 kilometrów od Stronia, na wysokości około 800 metrów, zboczu góry Stromej, w części rozprutej przez kamieniołom. Dojście do niej byłoby nie najgorsze, gdyby nie śnieg, dla mnie po pas, koszmarny ziąb i zawierucha. Wpełza się do jaskini przez niewielki i okropnie niewygodny otwór, gdzie człowiek nabija sobie inauguracyjnego guza, potem wolno między soplami lodu zsuwa się w dół, żeby wreszcie po drabinie linowej i z pomocą Andrzeja zejść do komory lodowej.

Z tekstu wynika, że Agnieszka wybrała się do Jaskini Niedźwiedziej w towarzystwie grotołazów z z Akademickiego Klubu Turystycznego we Wrocławiu pod kierownictwem dr.Mariana Puliny. Wspomina nawet,m że Pulina poczęstował ją pod ziemią „najsmaczniejszą Danusią świata” (mowa oczywiście o batoniku).

Jest jeszcze co odkrywać?

Naukowcy i speleolodzy badają Jaskinię Niedźwiedzią od 1966 roku. Dzisiaj już wiemy, że to najdłuższa w Sudetach oraz jedna z najdłuższych i najgłębszych jaskiń w Polsce. Znana długość sal i korytarzy wynosi ponad 5 km, natomiast głębokość to ponad 100 m. I choć Badania trwają już od 55 lat, końca im nie widać. W grudniu 2011 roku, odkryto nowe partie jaskini nazwane Gang Zdzicha), a rok później wspaniałą Salę Mastodonta. Sporo osób wierzy, że możliwa jest kontynuacja ciągów Jaskini Niedźwiedziej pod kopułą Śnieżnika Kłodzkiego aż na stronę Republiki Czeskiej, do Doliny Morawy.

W 1983 roku udostępniono ją turystom( trasa ma ok. 360 m) i dzisiaj można już powiedzieć, że to jedna z największych atrakcji turystycznych Dolnego Śląska. Rocznie odwiedza ją Blisko 70 tysięcy turystów! Spełniły się w ten sposób marzenia okolicznych mieszkańców, którzy według Agnieszki „chętnie lepiliby z plasteliny stalagmity, stalaktyty i inne jaskiniowe ozdóbki, byleby tam było najpiękniej” i turyści chcieli przyjeżdżać.

14 października minęło 55 lat od odkrycia Jaskini Niedźwiedz...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska