Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig do foteli czas zacząć

Sylwia Królikowska, wsp. SEL, TOW, BEŁ
Po wyborach prezydenta kraju masowo ujawniają się kandydaci na fotele szefów w miastach regionu.

Czasu do wyborów samorządowych nie zostało dużo. I choć wielu zwlekało z oficjalnym ogłoszeniem startu w nich, teraz powinni to zrobić jak najszybciej i ruszyć z kampanią.

W Wałbrzychu najdłużej znany jest Andrzej Zibrow. On zaprezentował się jako pierwszy. Zaraz po nim wystartował Dariusz Lenda z SLD, ale niedawno zrezygnował i to ugrupowanie ma wystawić obecnego posła Henryka Gołębiewskiego.

Kontrkandydaci prezydentów Legnicy i Lubina nie kwapią się do walki z obecnie rządzącymi, którzy ostatnio wygrali wybory w I turze. W Legnicy nie wiadomo, czy PO wystawi do walki Pawła Frosta, czy senatora Jacka Swakonia. Najpoważniejszy konkurent Tadeusza Krzakowskiego, poseł Janusz Mikulicz z PO, rozchorował się. PiS ma dylemat - przewodnicząca rady miejskiej Ewa Szymańska czy były prezes KGHM Krzysztof Skóra.

W Głogowie udział w wyborach prezydenckich na pewno weźmie obecny prezydent Jan Zubowski (PiS). Swój start zapowiedział też Rafael Rokaszewicz z SLD. Pełni funkcję wicestarosty powiatu głogowskiego. Jest młody, popularny i lubiany.

W Bolesławcu o trzecią już kadencję będzie walczył Piotr Roman. W mijającej kadencji wystąpił z PiS. Wystartuje z własnego komitetu, być może pod szyldem Stowarzyszenia Forum Samorządowego Ziemi Bolesławieckiej.

Z Tomaszem Łysakowskim, psychologiem społecznym, specjalistą od marketingu i wizerunku politycznego, rozmawia Elżbieta Węgrzyn

Czy walka wyborcza poprzedzająca wybory samorządowe znacznie różni się od kampanii przed wyborami ogólnokrajowymi?
To zależy od wielkości miasta, w którym takie wybory mają się odbyć. Nie można porównywać kampanii w dużym mieście, jak na przykład Warszawa, do takiej w małym miasteczku. Dostrzegam tę różnicę wyraźnie, bo choć większość czasu spędzam w stolicy, to mieszkam w małym miasteczku. W dużym mieście do wyborów samorządowych ludzie podchodzą tak samo, jak do wyborów krajowych na urząd prezydenta czy do Sejmu i Senatu. Również kampania w dużym mieście ma rozmach przypominający wybory krajowe. Wówczas ważna jest przynależność partyjna polityka, a nie to, czy go znamy osobiście lub choćby z mediów. W wyborach ogólnokrajowych o zwycięstwie decyduje często miejsce na liście wyborczej tworzonej przez partie.

A jak jest w mniejszych miastach?
Tu głosowanie jest personalne, czyli wybieramy znaną nam osobę, często nie zwracając uwagi na przynależność partyjną. W niewielkich ośrodkach w wyborach samorządowych jeden polityk może mieć poparcie raz jednego, a drugim razem innego ugrupowania, ale i tak nikt na to nie zwraca uwagi. Ważne jest to, czy znamy wójta i zdarza się, że nie wiemy nawet, z jakiej jest partii.

Dlaczego często zdarza się, że choć wyborcy narzekają na starego wójta, burmistrza czy prezydenta, to mimo wszystko wybierają go na kolejną kadencję?
To zjawisko popularne nie tylko w Polsce. Na przykład w USA, gdy głosowanie odbywa się w okręgach jednomandatowych, niezwykle rzadko zdarza się, że dotychczasowy przedstawiciel władzy traci swoje stanowisko. Ludzie myślą, że choć burmistrz jest zły, to nie ma pewności, że jego konkurent okaże się lepszy. Ponadto osoba, która ma władzę, ma też kontakty wśród wpływowych ludzi i dostęp do pieniędzy, które może pośrednio wykorzystać na kampanię wyborczą. Ale ludzie wiedzą, że na jego miejscu każdy robiłby to samo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska