MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianin chce w ciągu doby dwa razy wejść na Elbrus. A potem zjechać na snowboardzie

Grzegorz Demczyszak
archiwum Leszka Mikulskiego
Leszek Mikulski chce ustanowić rekord świata wraz z wpisaniem wyczynu do księgi rekordów Guinnessa. Dlatego podejmie się dwukrotnego zdobycia Elbrusa (5642 m n.p.m.) wraz z dwoma zjazdami na snowboardzie do samej podstawy lodowca (3800 m n.p.m.). Wszystko w maksymalnie 24 godziny.

- Do wyprawy przygotowuję się od początku listopada. Pobudka o 5 rano, trening siłowy, wieczorem kondycyjny. W tygodniu dodatkowo Wake Park, aby ćwiczyć krawędziowanie na desce, basen i skating. Muszę to łączyć z pracą. Na co dzień jestem właścicielem firmy, która zatrudnia 120 osób, więc wszystko wymaga ode mnie żelaznej dyscypliny - opowiada wrocławianin.

Elbrus znajduje się 11 km od granicy Rosji z Gruzją. Posiada dwa wierzchołki oddalone od siebie o około 3 km z różnicą wypiętrzenia zaledwie 21 m. Wierzchołek zachodni o wysokości 5642 m n.p.m. stanowi najwyższy szczyt Kaukazu i został zdobyty po raz pierwszy w 1874 r. Zgodnie z katalogiem Korony Ziemi znajduje się na liście siedmiu najwyższych szczytów świata.

Wyprawa Leszka Mikulskiego rozpocznie się 14 sierpnia obozem aklimatyzacyjnym w Alpach. Przy okazji chce on zdobyć również Mont Blanc (4810 m.n.p.m.). Spędzi tam tydzień przyzwyczajając swój organizm do wysokości. Aklimatyzacja utrzymuje się do 3 tygodni, dlatego czym prędzej wrocławianin ruszy w Kaukaz, by 27 sierpnia rozpocząć atak na dwa wierzchołki Elbrusa.

- Ludzie nie doceniają Elbrusa. Jego południowy stok jest łagodny i uklepany. Ratraki wjeżdżają tam prawie pod sam szczyt. Mam zamiar wejść od północnej strony. Gdy atakowałem szczyt po raz pierwszy, wejście zajęło mi 12 godzin i na dodatek zdobywałem tylko jeden wierzchołek. Tym razem chcę zdobyć dwa wierzchołki góry i to w 24 godziny. Stąd częstotliwość moich treningów - mówi Mikulski

Obóz szczytowy, z którego alpinista rozpocznie wspinaczkę, znajduje się na wysokości 3800 m.n.p.m. Tam zaczyna się też lodowiec. Najpierw wejdzie on na wierzchołek zachodni - 5642 m.n.p.m, potem przetrawersuje się na wierzchołek wschodni o 21 metrów niższy. Po zjechaniu, przepakowaniu i odpoczynku, jeśli znajdzie na niego czas, ruszy jeszcze raz na górę, tym razem tylko na wierzchołek wyższy. Aby wyzwanie zakończyło się powodzeniem, wrocławianin musi każde wejście zaliczyć w czasie max. 7-9 godzin.

- Najbardziej boję się drugiego podejścia. Będę wchodzić w ciągu dnia, przy palącym słońcu i będę mieć spory zapas wody. To ogromne obciążenie, gdzie powyżej 4800 ciężko zawiązać buta. W nocy temperatury spadają tam do -30 stopni, a w ciągu dnia wzrastają do +30. Nie jestem wyczynowym snowboardzistą, boję się zjazdu. Na Elbrusie nie ma tak niebezpiecznych szczelin jak w Karakorum i Himalajach. Są szerokie na 1,5 m - 2 m, ale ciągle jest to zagrożenie - wyznaje Leszek Mikulski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska