MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna wrocławsko-wrocławska trwa. A prezydent nadal nie ma z kim przegrać

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Czy ten wasz prezydent zwariował? - zapytał się mnie mało grzecznie mój kolega z miasta Łodzi. - A skąd to przypuszczenie? - moja ciekawość wzięła górę nad impertynencją znajomego z centralnej Polski. - Miał tak wszystko poukładane w mieście, które nam wszystkim w Polsce jawiło się jako sielska dolina. A teraz zwalnia zastępcę i czar prysł. Afera na całą Polskę - wyłuszczył.

Wytłumaczyłem grzecznie koledze, że z racji moich cyklicznych rozmów z prezydentem widuję się co kilka tygodni i odniosłem wrażenie, że czuje się całkiem dobrze. Poza tym lekko go zbeształem, że wciąga mnie w takie dywagacje, gdyż nie przystoi kulturalnym ludziom zajmować się stanem zdrowia kogokolwiek. Dodałem również, wracając do meritum, że choć cały czas słyszę różne wytłumaczenia tej decyzji, to mam nieodparte wrażenie, że tej całej prawdy chyba nigdy nie poznamy. To jak z Bursztynową Komnatą. Wszyscy cały czas są na tropie, a ona gdzieś sobie spoczywa lub... jej nie ma. A poza tym już całkiem niemiło mu odrzekłem, że niech lepiej popatrzy na swoje miasto i swoją panią prezydent, która chwilami podobno myśli o budowie dwóch stadionów...

I jeszcze ta kwestia wizerunku naszego miasta. No cóż, zawsze uważałem, że ratusz za mocno inwestuje (i nie chodzi mi tylko o kwestie finansowe) w PR Wrocławia i samej osoby pana prezydenta. Ale trudno nie przyznać, że sukces osiągnęli. A najlepszym dowodem ów mój kolega, któremu teraz ten misternie budowany obraz się nieco zaburzył. I burzył się będzie nadal. Ta rysa na szkle powoduje, że stolica Dolnego Śląska nawet po najbardziej profesjonalnej operacji do dawnej wypolerowanej formy nie wróci. Ale czy całkiem pęknie? "Oto jest pytanie" - że tak zacytuję niejakiego Hamleta, księcia duńskiego, wymyślonego przez mistrza Szekspira. Kwestia tego, jak nasza wojna wrocławsko-wrocławska długo potrwa. Śmiem twierdzić, że właściwie chwil kilka. Wielokrotnie podkreślałem, że z niektórymi wizjami prezydenta Wrocławia się nie zgadzam.

Kiedyś nawet zasugerowałem, że "musi odejść", ale wyborcy po raz kolejny powiedzieli, że nie musi. Dwa lata temu zagłosowało na Rafała Dutkiewicza około 140 tysięcy wrocławian. Więc albo mówimy, że demokracja jest do luftu, albo musimy uszanować wolę większości. I jeśli nawet wybierzemy pierwszą opcję, to wcale nie oznacza, że należy się zgadzać z tym, co dzieje się w mieście.

Mam prawo odczuwać niepokój, gdy słyszę, że wiele projektów nie idzie zgodnie z planem. I w ramach tej wojny wrocławsko-wrocławskiej należałoby się domagać śmielszych wystąpień opozycji. I właśnie tu leży pies pogrzebany. Problem Wrocławia nie tkwi w prezydencie, ale w tym, że nawet jak pojawiają się jakieś znamiona konfliktu, to okazuje się, że przeciwnika nie widać. Albo czmychnął, albo jeszcze nie wylazł z okopów. Cytując premiera Tuska sprzed dwóch lat, można powiedzieć, że Rafał Dutkiewicz nie ma z kim przegrać. Oczywiście Donald Tusk już według sondaży doczekał się. W przypadku Wrocławia takowych badań nie mamy, ale nie sądzę, by wynik uległ gruntownej zmianie. Tak samo chyba myśli opozycja, która coś by zrobiła, tylko nie za bardzo wie, co, i już od kilku lat szuka kontrkandydata (czytaj straceńca), który odważyłby się stanąć w szranki z urzędującym prezydentem.

A teraz? Michał Janicki? Twierdzi, że nie ma takich planów. Poza tym były wiceprezydent doskonale rozumie, z kim by spotkał się w ringu. Jest na tyle rozsądny, że chyba nie spróbuje. Siłą wrocławskiej PO jest Grzegorz Schetyna. Ale nasz były wicepremier ma inne sprawy na głowie i musi pilnować porządku w Warszawie. Wrocławiem zajmuje się z doskoku, czemu nikt się nie dziwi. A radni z tego ugrupowania to ewentualnie piszą listy protestacyjne lub spiskują przy stolikach kawiarnianych, często w towarzystwie... urzędników z magistratu. Od czasu przesunięcia Barbary Zdrojewskiej do sejmiku Platforma w ratuszu ucichła. I sesja nadzwyczajna, której się domagają, niczego nie zmieni. Zobaczą Państwo.

PiS? Owszem, mają klub. I nawet, jak ich spytać, co myślą o pomysłach prezydenta, to są na nie. Ale jak ich nie spytać, to nie wiadomo, co robią. I tyle opozycji w radzie. Jest jeszcze ta, nazwijmy ją kurtuazyjnie, pozaparlamentarna. Na przykład SLD. Jawi mi się jako formacja jednoosobowa. Od czasu powrotu na fotel lidera lewicy Czesława Cyrula nawet dość głośno o wrocławskim Sojuszu. Jej szef błyskawicznie reaguje na różne wystąpienia prezydenta, umieszcza swoje uwagi na portalach społecznościowych. Już dawno takiej aktywności na lewej stronie naszej sceny politycznej nie widziałem. Aż chciałoby się powiedzieć, gdy jeszcze spojrzy się na scenę krajową i powrót Leszka Millera: "stara lewica nie rdzewieje". Ale w pojedynkę to i Herkules nie dawał rady.

Mamy jeszcze Ruch Palikota, ale jedyne wystąpienie tej partii, jakie kojarzę, na forum lokalnym, to w sprawie zbyt rozchełstanych konduktorów w pociągach. Może komuś i to przeszkadza, ale żeby od razu z dekoltu robić politykę... Chyba że tu chodzi o to, że to dekolt męski. Seksiści...
I jak Państwu jawi się ta wojna po przeglądzie wojsk? Pokojem przed pierwszym wystrzałem. I nawet nie dadzą sobie po razie. Bo wszyscy widzą, że mogą stracić (np. kolegów z magistratu), a kto zyska? Za porażki płacą tylko bokserom...

Ratusz mocno inwestuje w PR Wrocławia i prezydenta Dutkiewicza. Sukces osiągnęli. Teraz powstała rysa na szkle. Czy skwapliwie budowany obraz miasta całkiem pęknie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska