MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy grób małej Koreanki na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Kim była Kim Ki Dok?

Remigiusz Biały
Remigiusz Biały
Powiewa przy tej mogile flaga republiki Korei Północnej.
Powiewa przy tej mogile flaga republiki Korei Północnej. Remigiusz Biały / Polska Press
Na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu, tuż przy jednej z bram, znajduje się tajemniczy grób. Powiewa przy nim flaga republiki Korei Północnej. Pochowana tam jest Kim Ki Dok, która zmarła, mając zaledwie 13 lat. Kim była? Przeczytajcie poniżej.

Cmentarz na Osobowicach to największa nekropolia we Wrocławiu. Pośród ponad 130 tysięcy grobów znajdują się mogiły żołnierzy niemieckich z czasów wielkiej wojny, muzułmanów, protestantów, czy alejki z ozdobnymi kaplicami Romów. W ostatnich latach zaczęły się tam też pojawiać groby z krzyżami prawosławnymi.

Grób Kim Ki Dok. Kim była ta dziewczynka?

Kim Ki Dok, dziewczynka z Korei Północnej, zmarła we Wrocławiu mając tylko 13 lat. Była jedną z kilkudziesięciu sierot - ofiar wojny koreańskiej, które w 1953 roku trafiły do Polski.

Małymi Koreańczykami na prośbę marszałka Kim Ir Sena zajęły się polskie władze. W Państwowym Ośrodku Wychowawczym w Płakowicach koło Lwówka Śląskiego dziećmi zajmowali się specjalnie wyselekcjonowani nauczyciele. Dzieci miały tam zapewnione wszystko, co wówczas było najlepsze i dostępne w Polsce. Miały się tam uczyć i pozbyć wojennej traumy, aby po pewnym czasie wrócić do Korei Północnej.

Ośrodek podlegał bezpośrednio ministerstwu, więc na tle powojennej biedy był wyspą dobrobytu. Koreańskim gościom niczego nie brakowało, a ich obecność w Polsce była ściśle tajna. Polakom zabroniono o tym rozmawiać, a komunistyczna cenzura nie przepuściła ani jednego artykułu w żadnej gazecie o dzieciach z Płakowic.

W 1959 roku rząd północnokoreański podjął decyzję o natychmiastowym powrocie dzieci do ojczyzny. Nikt nie pytał ich o zdanie. Jednak powrót nie był dany jednej z podopiecznych ośrodka. Była to właśnie 13-letnia Kim Ki Dok, która przebywała we wrocławskiej klinice. Cierpiała na chorobę Werlhofa, którą wtedy nazywano skazą krwotoczną. Pewien lekarz zawzięcie walczył o jej życie, ale nie udało się. Kim Ki Dok zmarła w 1955 roku.

Kim Ki Dok stała się inspiracją dla reportażystów

- Doktor Tadeusz Partyka usiłował przez trzy miesiące utrzymać Koreankę przy życiu, przetaczając jej ogromne ilości krwi, także bezpośrednio z żyły do żyły, jak to się niegdyś robiło na polu walki. Tą metodą "wpompował" w nią 25 litrów krwi. Nie było kroplówek, a igły miały taką grubość, że po 2-3 przetoczeniach żyły pękały. On siedział na oddziale całymi dniami, wyszukiwał krwiodawców. Walczył, bo czekał, że zdarzy się cud albo profesorowie wrócą z urlopów i zrobią operację, która uratuje jej życie – opisuje Jolanta Krysowata, autorka książki o Kim Ki Dok i sierotach z Korei Północnej w wywiadzie dla Nowin24.pl przy okazji premiery książki w 2014 roku.

O losach dzieci z Korei Krysowata dowiedziała się od reżysera Patricka Yoki, który na grób Kim Ki Dok natknął się, gdy spacerował po cmentarzu Osobowickim po pogrzebie swojej babci. To była inspiracja dla obojga - Yoki i Krysowatej - do poznania historii i stworzenia filmu dokumentalnego o sierotach z Korei Północnej w Płakowicach.

Powiewa przy tej mogile flaga republiki Korei Północnej.

Tajemniczy grób małej Koreanki na cmentarzu Osobowickim we W...

***

Zobacz film o koreańskich dzieciach:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska