Cmentarz na Osobowicach to największa nekropolia we Wrocławiu. Pośród ponad 130 tysięcy grobów znajdują się mogiły żołnierzy niemieckich z czasów wielkiej wojny, muzułmanów, protestantów, czy alejki z ozdobnymi kaplicami Romów. W ostatnich latach zaczęły się tam też pojawiać groby z krzyżami prawosławnymi.
Grób Kim Ki Dok. Kim była ta dziewczynka?
Kim Ki Dok, dziewczynka z Korei Północnej, zmarła we Wrocławiu mając tylko 13 lat. Była jedną z kilkudziesięciu sierot - ofiar wojny koreańskiej, które w 1953 roku trafiły do Polski.
Małymi Koreańczykami na prośbę marszałka Kim Ir Sena zajęły się polskie władze. W Państwowym Ośrodku Wychowawczym w Płakowicach koło Lwówka Śląskiego dziećmi zajmowali się specjalnie wyselekcjonowani nauczyciele. Dzieci miały tam zapewnione wszystko, co wówczas było najlepsze i dostępne w Polsce. Miały się tam uczyć i pozbyć wojennej traumy, aby po pewnym czasie wrócić do Korei Północnej.
Ośrodek podlegał bezpośrednio ministerstwu, więc na tle powojennej biedy był wyspą dobrobytu. Koreańskim gościom niczego nie brakowało, a ich obecność w Polsce była ściśle tajna. Polakom zabroniono o tym rozmawiać, a komunistyczna cenzura nie przepuściła ani jednego artykułu w żadnej gazecie o dzieciach z Płakowic.
W 1959 roku rząd północnokoreański podjął decyzję o natychmiastowym powrocie dzieci do ojczyzny. Nikt nie pytał ich o zdanie. Jednak powrót nie był dany jednej z podopiecznych ośrodka. Była to właśnie 13-letnia Kim Ki Dok, która przebywała we wrocławskiej klinice. Cierpiała na chorobę Werlhofa, którą wtedy nazywano skazą krwotoczną. Pewien lekarz zawzięcie walczył o jej życie, ale nie udało się. Kim Ki Dok zmarła w 1955 roku.
Kim Ki Dok stała się inspiracją dla reportażystów
- Doktor Tadeusz Partyka usiłował przez trzy miesiące utrzymać Koreankę przy życiu, przetaczając jej ogromne ilości krwi, także bezpośrednio z żyły do żyły, jak to się niegdyś robiło na polu walki. Tą metodą "wpompował" w nią 25 litrów krwi. Nie było kroplówek, a igły miały taką grubość, że po 2-3 przetoczeniach żyły pękały. On siedział na oddziale całymi dniami, wyszukiwał krwiodawców. Walczył, bo czekał, że zdarzy się cud albo profesorowie wrócą z urlopów i zrobią operację, która uratuje jej życie – opisuje Jolanta Krysowata, autorka książki o Kim Ki Dok i sierotach z Korei Północnej w wywiadzie dla Nowin24.pl przy okazji premiery książki w 2014 roku.
O losach dzieci z Korei Krysowata dowiedziała się od reżysera Patricka Yoki, który na grób Kim Ki Dok natknął się, gdy spacerował po cmentarzu Osobowickim po pogrzebie swojej babci. To była inspiracja dla obojga - Yoki i Krysowatej - do poznania historii i stworzenia filmu dokumentalnego o sierotach z Korei Północnej w Płakowicach.
***
Zobacz film o koreańskich dzieciach:
Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?