Postępowanie prokuratorskie jest efektem zarzutów, jakie Najwyższa Izba Kontroli postawiła Obremskiemu. Chodzi o wyrządzenie przez wojewodę dolnośląskiego, jako organizatora tymczasowego szpitala, szkody majątkowej w budżecie państwa.
Posłowie opozycji Michał Szczerba i Dariusz Joński twierdzą, że zebrali na to twarde dowody i wojewodzie grozi do 10 lat więzienia.
Jak odnosi się do tego sam zainteresowany?
- Nie jestem najlepszego zdania co do sprawności i zdolności kontrolnych Najwyższej Izby Kontroli. Przeżyłem naprawdę wiele kontroli i widzę słabość tej instytucji. Ale jest to organ konstytucyjny i doszedł on do pewnych wniosków, które wydają mi się absurdalne, nieprawdziwe, wynikające z braku doświadczenia kontrolerów w sprawie prowadzenia inwestycji, szczególnie w czasie kryzysu – mówi Gazecie Wrocławskiej Jarosław Obremski.
Rząd zlecił w czasie pandemii wojewodom zadanie uruchomienia szpitali tymczasowych. Wrocławska lecznica zorganizowana została w budynkach i halach od prywatnej firmy Dynamic Congress Centre przy ul. Rakietowej.
Zobacz też:
Jak wojewoda odbiera kolejny krok w sprawie, czyli zajęcie się tematem przez prokuraturę?
- Myślę, że nie muszę się niczego obawiać. Prokuratura ma obowiązek na wniosek NIK-u przeprowadzić postępowanie i tyle. Wydaje mi się, że dobrze się dzieje, bo może w końcu zamkniemy tę sprawę z konkretnymi wyjaśnieniami. Postawione zarzuty są dla mnie niezrozumiałe, a jednocześnie ich natura jest dość skomplikowana. Nie da się tego wytłumaczyć w 3 zdaniach – stwierdza wojewoda.
Szpital tymczasowy we Wrocławiu po lupą prokuratury
Jednym z zarzutów jest choćby wybudowanie większej liczby łóżek niż było wówczas potrzebne.
- To chyba powinniśmy się cieszyć, że nie zostały użyte. W pewnym momencie fala zachorowań zaczęła spadać i nie trzeba było zapełniać całego szpitala tymczasowego, a nawet rozdzielić ich do innych placówek, gdzie mieli kompleksową opiekę. Bo koronawirus uruchamiał także inne niedogodności – opowiada J. Obremski.
Podkreśla, że szpital tymczasowy był ukierunkowany tylko na leczenie COVID-u, więc jeśli miał zapas w innych szpitalach z holistyczną opieką, nie chciał ryzykować. Inny zarzut mówi o złej lokalizacji, ale nie podaje się ewentualnego zamiennika.
- Domniemanie o Hali Stulecia wydaje się być dla wrocławianina niedopuszczalne. Szpital polowy to nie wstawienie łóżek polowych, ale dostarczenie tlenu, czyli trwała instalacja rurek. Zdewastowanie zabytku UNESCO nie wchodziło w grę – oświadcza wojewoda.
Chciałby, żeby jego przypadek wywołał ważną i potrzebną dyskusję na temat powinności NIK-u.
- NIK nie jest od sprawdzania w Excelu i porównywaniu, czy można było inaczej przekalkulować łóżka. To instytucja od próby analizy, na ile państwo ma zdolność reagowania na sytuacje kryzysowe, jakich kompetencji brakuje wojewodzie, a gdzie ma on ich za wiele, gdzie pojawia się niebezpieczeństwo ograniczania praw obywatelskich. NIK powinien szukać systemowych rozwiązań i słabości państwa. Ale wydaje mi się, że to przerasta tę instytucję pod obecnym kierownictwem – podsumowuje Obremski.
Według stanu na dzień 31 grudnia 2021 r. koszty związane z organizacją i funkcjonowaniem szpitala tyczasowego we Wrocławiu wyniosły łącznie prawie 80 mln zł.
***
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?