Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

(Przed)Wyborcza gra nazwiskiem premiera. O zatrudnieniu Anny Morawieckiej w trzebnickim urzędzie

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Anna Morawiecka, córka Kornela Morawieckiego i siostra premiera Mateusza Morawieckiego. Prezes zarządu fundacji "Halo Targi".
Anna Morawiecka, córka Kornela Morawieckiego i siostra premiera Mateusza Morawieckiego. Prezes zarządu fundacji "Halo Targi". Maciej Rajfur/Polska Press
Nadużycia w urzędzie miejskim w Trzebnicy czy manipulacja w politycznym interesie? "Gazeta Wyborcza" opisała sprawę zatrudnienia Anny Morawieckiej, prywatnie siostry polskiego premiera. W świetle przedstawionych informacji zatrudnienie miało być fikcyjne. Przeczą temu fakty, które przedstawia urząd. Główni zainteresowani uważają, że dziennikarze manipulują tematem, by za wszelką cenę uderzyć w premiera.

Nazwana przez "Wyborczą" śledztwem, seria artykułów o pracy Anny Morawieckiej w Trzebnicy, spotkała się ze stanowczą odpowiedzią zarówno trzebnickiego magistratu, jak i samej zainteresowanej. Dziennik określił jej zatrudnienie jako fikcyjne i wokół tego zbudował sensacyjną narrację. Zarzuca zarówno burmistrzowi Trzebnicy Markowi Długozimie, jak i bohaterce całej sprawy, że otrzymywała pieniądze za pracę, której nie wykonywała. Mimo, że zarówno Morawiecka, jak i Długozima wielokrotnie na bieżąco informowali zainteresowanych dziennikarzy o zadaniach realizowanych w ramach zawartej między nimi umowy.

Przeczekali niewygody czas

Sprawa dotyczy okresu sprzed 4 lat, czyli zatrudnienia w 2019 roku. Tematem zajmował się jeszcze w 2020 roku Daniel Długosz z lokalnej "Nowej Gazety Trzebnickiej", a w 2021 roku Jacek Harłukowicz. Ten drugi wysłał do magistratu ponad 20 rozbudowanych i szczegółowych pytań. Pytał m.in. o kompetencje Morawieckiej, formę zatrudnienia, rozliczanie z obowiązków i wynagrodzenie. Otrzymał obszerną odpowiedź od urzędu na piśmie, ale… nigdy jej nie opublikował. Długoszowi także publicznie odpowiedziała Morawiecka. W sprawie nastała medialna cisza.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, "Wyborcza" zmieniała termin publikacji. Nie jest tajemnicą, że sprawą zajęto się ze względu na pokrewieństwo Morawieckiej z premierem. Pierwotnie artykuł miał ukazać się w lutym 2022 roku, ale - ze względu na wybuch wojny na Ukrainie - z tego zrezygnowano. Tekst nie wywołałby zamierzonego efektu. W drugiej połowie 2022 roku czekano już tylko na rok wyborczy. Właśnie w tym czasie nazwisko premiera skoncentruje największą uwagę.

Do sprawy dziennik wrócił w marcu 2023 roku. Jednak już nie piórem Harłukowicza, lecz Marcina Rybaka. Pierwszy z dziennikarzy zmienił redakcję na Onet i nie pociągnął tematu. Dlaczego? Nowy pracodawca mógł nie być zainteresowany "odgrzewanym wyborczo kotletem". Rybak nie miał takich skrupułów. W marcu wysłał do burmistrza i trzebnickiego urzędu kolejne 20 pytań, zapowiadając publikację artykułu. Jego redakcja nadal nie opublikowała odpowiedzi Długozimy na pytania Harłukowicza. Ostatecznie dopiero pod koniec kwietnia ukazał się tekst określony jako śledztwo w sprawie fikcyjnego zatrudnienia Anny Morawieckiej.

"Wyborcza" nadaje całej sprawie własną narrację, pisząc m.in., że "premier Mateusz Morawiecki zareagował na artykuł o swej siostrze Annie Morawieckiej: - W świetle tego typu informacji, jeśli zostały przedstawione, zapewne strony spotkają się w sądzie i tam będzie można wykazać prawdę, bo jak inaczej postępować wobec różnego rodzaju kalumnii i insynuacji?" – cytuje szefa rządu "Wyborcza". To prosta manipulacja, która ma nadawać sztuczny rozgłos odgrzewanej sprawie. Premier nie zareagował, tylko odpowiedział na pytanie dziennikarza "Wyborczej" zadane podczas konferencji, która, oczywiście, dotyczyła innego tematu.

Dalszy ciąg już w sądzie

Kilka dni temu oświadczenia w tej sprawie wydali zarówno Anna Morawiecka, jak i Marek Długozima.

"Jeśli chodzi o moje rzekomo fikcyjne zatrudnienie w urzędzie miasta Trzebnica - z całą stanowczością oświadczam, że jest to oszczerstwo i pomówienie. Wielokrotnie mówiłam o swojej pracy w Trzebnicy i nigdy tego faktu nie ukrywałam" – pisze Morawiecka. I wymienia działania, którymi zajmowała się, pracując dla urzędu miasta w Trzebnicy. To m.in.

  • wykonywanie czynności pomocniczych (pomoc i konsultacje wewnętrzne) w zakresie działań mających przywrócić Trzebnicy funkcję uzdrowiskową, pozyskiwanie przez Gminę Trzebnica dofinansowania do geotermii;
  • udział w spotkaniach w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy i na Politechnice Wrocławskiej;
  • utrzymywanie roboczych relacji z profesorami Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii, zakładu geologii i wód mineralnych Politechniki Wrocławskiej w związku z opracowaniem projektu robót geologicznych "Poszukiwania wód termalnych otworem Jadwiga T-1 w Trzebnicy";
  • udział z ramienia Gminy Trzebnica w konferencji geotermalnej w Lądku Zdroju;
  • współtworzenie dokumentacji związanej z pozyskaniem dofinansowania w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Morawiecka pisze: "Moją pracę przerwała ciężka choroba i zarzucanie mi w tej chwili małej skuteczności całego projektu to już szczególna niegodziwość. Nie muszę chyba dodawać, że w związku i tym brutalnym atakiem wystąpię na drogę sądową". Na początku maja złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarzy, polegającego na ujawnieniu w artykule jej adresu.

Żadna tajemnica

Stanowczo odniósł się do publikacji "Gazety Wyborczej" burmistrz Trzebnicy.

"Pani Anna Morawiecka nie była zatrudniona w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy na fikcyjnym etacie. Etat ten był jak najbardziej realny - przez 7 miesięcy w Wydziale Pozyskiwania Funduszy Urzędu Miejskiego w Trzebnicy (w tym 84 dni przebywała na zwolnieniu lekarskim w związku z ciężką chorobą)" – pisze Długozima w oświadczeniu.

Informuje, że za swoją pracę Morawiecka otrzymywała wynagrodzenie w wysokości 2400 złotych, tylko przez okres zatrudnienia, tj. siedmiu miesięcy, z którego aż trzy przebywała na zwolnieniu lekarskim.

"Co jednak najważniejsze, rzekomo 'fikcyjna', wedle wyobrażenia redaktorów, praca Anny Morawieckiej przyniosła realne i wymierne efekty. Było nim przygotowanie wniosku pozwalającego na uzyskanie dofinansowania z NFOŚ na wykonanie odwiertu wód termalnych przy ul. Czereśniowej w Trzebnicy. Dzięki pozyskanemu dofinansowaniu wykonany zostanie niebawem odwiert wód głębinowych, z którego planuje się zasilić ekologicznym źródłem ciepła budynki użyteczności publicznej w Trzebnicy oraz wykorzystać na cele rehabilitacyjne" – opisuje burmistrz Długozima.

Podkreśla, że kłamstwem jest budowanie narracji przez "Wyborczą", jakoby utrzymywano w tajemnicy informację o zatrudnieniu Morawieckiej w urzędzie miejskim.

"Dziennikarze zostali o tym fakcie poinformowani przez Urząd Miejski niedługo po tym, jak złożyli swoje zapytanie w 2020 roku. Informację tę potwierdziłem również w piśmie z dnia 1.02.2022 roku skierowanym do Jacka Harłukowicza z "Gazety Wyborczej" w odpowiedzi na zadane przez niego pytania" – opisuje Długozima.

Jak dodaje, w związku z tym ostatnie publikacje nie są niczym odkrywczym, zaś przedstawianie ich jako wyniku "dziennikarskiego śledztwa" ma na celu jedynie nadanie rozgłosu. Burmistrz zapewnia, że Anna Morawiecka podczas swojej pracy w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy była obecna w urzędzie i podpisywała listę obecności.

Podobnie, jak bohaterka całej sprawy, Długozima zapowiada, że wystąpi na drogę sądową wobec dziennikarzy.

Poseł interweniuje i dostaje odpowiedź

Interwencję poselską w sprawie rzekomych nieprawidłowości przy zatrudnieniu Morawieckiej w Trzebnicy złożył poseł Konfederacji Krzysztof Tuduj. O tym "Gazeta Wyborcza" milczy, choć nagłaśniała w tej sprawie każdy szczegół.

– Konfederacja nie szuka sensacji, tylko szuka poszanowania dla prawa i sprawiedliwości. Kilka milionów Polaków pracuje na etatach i to umowa, która ma ścisłe zobowiązania, m.in. podpisy obecności. W swojej interwencji przedstawiam szereg pytań dotyczących tego zatrudnienia. Chciałbym się dowiedzieć, czym konkretnie zajmowała Anna Morawiecka, proszę o kopię podpisów z karty pracowniczej – zapowiedział poseł Tuduj.

Urząd Miejski w Trzebnicy odpowiedział posłowi Konfederacji na wszystkie pytania. Za zgodą zainteresowanej urząd udostępnił posłowi w załączeniu kopie umów i podpisanych list obecności. Także zakres obowiązków Anny Morawieckiej stanowi załącznik do pisma.

„Anna Morawiecka w ramach swoich obowiązków doprowadziła do pozyskania przez Gminę m.in.: 1. Sprawozdania z badań geofizycznych (..) wykonanych w celu rozpoznania warunków występowania wód termalnych oraz wskazania lokalizacji i głębokości otworu geotermalnego w Trzebnicy. 2. Projektu robót geologicznych poszukiwania wód termalnych otworem Jadwiga T-1 w Trzebnicy. 3. Przygotowania wniosku pozwalającego na uzyskanie dofinansowania z NFOŚ na wykonanie odwiertu wód termalnych przy ul. Czereśniowej w Trzebnicy” – odpowiada posłowi burmistrz Trzebnicy.[/cyt]

Podaje, że umowa zlecenie z dnia 1 kwietnia 2019 roku została rozwiązana na wniosek Anny Morawieckiej. Zaś umowa o pracę z dnia 31.05.2019 roku nie została przedłużona na prośbę Morawieckiej, przez wzgląd na stan jej zdrowia. Nie otrzymała ona także odprawy na koniec zatrudnienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska