Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Jacek Świat: Kandydat na prezydenta Wrocławia z PiS? To musi być ktoś młody i z werwą, ale już rozpoznawalny

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
To jest czas dla pokolenia 40-latków i warto, by kandydatem na prezydenta Wrocławia z ramienia PiS był ktoś, kto już jest znany doświadczony, ale ma jeszcze wiele przed sobą - mówi poseł Świat.
To jest czas dla pokolenia 40-latków i warto, by kandydatem na prezydenta Wrocławia z ramienia PiS był ktoś, kto już jest znany doświadczony, ale ma jeszcze wiele przed sobą - mówi poseł Świat. Maciej Rajfur
"Była pandemia, teraz wojna, kryzys energetyczny oraz inflacja. Mimo wszystko, nasze notowania są wysokie. Mamy ogromne szanse, by te wybory wygrać" - uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Świat. Rozmowę z nim przeczytacie poniżej.

Maciej Rajfur: W tej kadencji prezydium sejmu uchyla kary nakładane na posłów PiS przez komisję etyki poselskiej, której jest Pan wiceprzewodniczącym. Co Pan sądzi o tych naganach, a także o ich uchylaniu? Wygląda to na przepychankę polityczną.

Jacek Świat: Przede wszystkim, najważniejszym zadaniem komisji etyki jest kontrola oświadczeń majątkowych. To zajmuje sporo czasu i energii. Ja sprawdzam głównie te z PO i PSL, nas sprawdzają ludzie Platformy. I po to ta komisja powstała. W tej chwili zajmuje się ona także etyką i zawiera po jednym przedstawicielu z każdego klubu. Taka konstrukcja sprawia, że w komisji głowy rozłożone są 3:1 na korzyść opozycji. Niestety, to ma znaczenie. Liczyłem na to, że uda nam się oderwać od partyjnych podziałów. Niestety, tak się nie stało. Długo starałem się przekonywać w dyskusji, by nie kierować się czysto partyjnymi względami, ale to się rzadko udawało, głównie za sprawą przedstawicielki Lewicy. Dlatego te orzeczenia - nagany komisji mają charakter polityczny.

Czyli te nagany dla posłów Prawa i Sprawiedliwości uważa Pan za przyznane niesłusznie?

Opozycja wykorzystuje swoją przewagę, składając dużo pozwów przeciwko posłom PiS-u. Najczęściej są to rzeczy wydumane. wzięte z księżyca. To nie są próby karania za karygodne zachowania, lecz za poglądy, co już jest kuriozum. Komisję traktują jako oręż polityczny. Czasem, oczywiście, zdarzają się sprawy jednoznaczne. Są pozwy, które już we wstępnej fazie odrzucamy. Kika razy po dyskusjach przyjmowaliśmy też pozwy, a kilka razy sprawy były umarzane. Wiele razy zdarzało się jednak, że nasi posłowie byli karani za bzdury czy wręcz za poglądy. A bywało i tak, że sprawy przeciwko posłom PO odrzucano i umarzano. Najbardziej szokujący dla mnie okazała się przypadek posła Sławomira Nitrasa. Cała Polska widziała w internecie, jak się rozbija po sali i popchnął naszego posła. Był też pozew o tym, że kopnął naszą posłankę. Te sprawy zostały umorzone. Z kolei prezydium sejmu uchyla te dla posłów PiS. Wydaje się, że na jedno wychodzi i ta praca komisji przybiera syzyfowy charakter. To jest właśnie efekt działania stricte politycznego w komisji. Skoro wychodzą tak absurdalne orzeczenia, prezydium sejmu z przewagą ludzi Prawa i Sprawiedliwości wykorzystuje to i bzdurne orzeczenia uchyla.

Kiedy poseł zasługuje na naganę, a kiedy nie? Wiem, że istnieje odpowiedni regulamin, ale widać po tej przepychance politycznej, że to dość płynne. Czy w praktyce wzburzenie opinii publicznej i mediów ma znaczenie?

Ta medialność może mieć znaczenie. Są zachowania, czy wypowiedzi, które uzyskują szeroki oddźwięk w Internecie i w mediach. Pewnie to jakoś wpływa na postawę przede wszystkim członków opozycji. Kwestie etyki są jednak dość uznaniowe i niejednoznaczne. Nie da się ich szczegółów zważyć i zmierzyć. My intuicyjnie czujemy, że poseł nie powinien różnych rzeczy robić np. używać publicznie wulgaryzmów, używać siły, propagować totalitaryzmów, łamać prawa. Oczywiście, te granice okazują się dość płynne. Ale dlatego mamy możliwość rozmowy z wnioskodawcą, czy osobą pozwaną. Jestem zdecydowanie przeciwny karaniu za poglądy, nawet te najbardziej absurdalne, zahaczające o sprawy bardzo ważne. Trudno, ludzie wybrali posła czy posłankę i trzeba to uszanować. Do poglądów każdy ma prawo. Niestety, przedstawicielka Lewicy w komisji Monika Falej jest pod tym względem bardzo radykalna i poglądy, które nie są liberalno-lewicowe, uważa za naruszenie powagi poselskiej.

Jak Pan ocenia szanse Prawa i Sprawiedliwości w najbliższych wyborach parlamentarnych? Zdobędziecie władzę ponownie, by samodzielnie rządzić?

Wszystkie sondaże pokazują przewagę Prawa i Sprawiedliwości pomimo różnych kataklizmów, które na nas spadły. Była pandemia, teraz wojna, która pociągnęła za sobą kryzys energetyczny czy inflację. Mimo wszystko, nasze notowania są wysokie. Społeczeństwo widzi nasze wysiłki, by z niebezpieczeństwami sobie radzić, by chronić polskie rodziny przed negatywnymi skutkami. Myślę, że Polacy zauważają działania zwiększające bezpieczeństwo Polski. Mamy ogromne szanse, by te wybory wygrać, natomiast czy będziemy rządzić samodzielnie? Potrzebny jest z naszej strony wielki wysiłek, by zdobyć taką przewagę, która pozwoli samodzielnie sprawować władzę. Będzie to bardzo trudne, ale realne.

A jak jest z Wrocławiem? Stać tu Prawo i Sprawiedliwość na najlepszy wynik wśród partii? W 2019 wygrała Koalicja Obywatelska - 37 proc., a PiS miał 28 proc. poparcia.

Wszystko wskazuje na to, że wyniki będą podobne jak w poprzednich latach.

To sukces dla pana partii we Wrocławiu?

Ani sukces ani porażka. Utrzyma się raczej status quo. Tak to już jest z dużymi miastami. Nie udało się ruszyć tego układu, jaki tam panuje. To nie jest tylko kwestia Wrocławia. Szczecin, Poznań, Kraków, w pewnym stopniu Warszawa. Lata pracy środowisk liberalnych i lewicowych, które miały - i do dziś mają - dużą przewagę w mediach, w kręgach opiniotwórczych, naukowych prawniczych, zrobiły swoje. Tam jesteśmy, delikatnie mówiąc, mało lubiani. I ciężko przełamać to pranie mózgów, które trwa. Trudno się dziwić młodym ludziom, którym nauczyciele akademiccy czy licealni wmawiają, że PiS to obciach i tragedia. Jednocześnie opozycja i tzw. elity artystyczne wmontowały wielu ludziom przekonanie, że mieszkańcy wielkich miast to ci lepsi. Że bardzo łatwo trafić do elity. Wystarczy namalować błyskawicę, czy osiem gwiazdek, popisać się wulgaryzmami, żeby być kimś lepszym. Wtłoczenie tego podejścia młodym ludziom jest po prostu czymś tragicznym dla polskiej wspólnoty.

Widzi Pan kogoś ze swojej partii, kto mógłby powalczyć realnie o fotel prezydenta Wrocławia?

Mamy jeszcze ponad rok do wyborów samorządowych. Jeszcze nie wiemy, kto będzie startował z poparcia PiS-u.

Ma Pan swoich faworytów, którzy mogliby zrobić dobry wynik w stolicy Dolnego Śląska?

Nie ma jeszcze poważnej giełdy. To za wcześnie. Decyzje będą zapadały po wyborach parlamentarnych, kiedy zobaczymy, jakie okażą się wyniki, jakie są notowania poszczególnych ugrupowań w skali kraju i miasta. Od tego będzie zależał wybór kandydata. Na pewno jest z tym bardzo trudno.

Pana zdaniem lepiej postawić w wyborach na prezydenta Wrocławia na człowieka z nazwiskiem, czy młodą osobę, która jeszcze nie ma rozpoznawalności ale werwę i świeżość?

To jest czas dla pokolenia 40-latków i warto, by to był ktoś, kto już jest znany, doświadczony, ale ma jeszcze wiele przed sobą. Kilka lat temu kimś takim była Mirosława Stachowiak-Różycka. Rozpoznawalna, a jednocześnie dopiero znajdowała się u progu dużej kariery politycznej. Tego typu kandydat ma szanse powalczyć. Szczególnie, że prezydent Jacek Sutryk spotyka się z dużą krytyką również w środowiskach, które go wspierały przed 4 laty.

Nie sądzi Pan, że te programy socjalne odmieniane przez wszystkie społeczne przypadki zaczynają być intencjonalnym kupowaniem wyborców, a nie w pierwszej kolejności założeniem realnej pomocy?

Dążenie do tego, żeby Polakom żyło się lepiej, nazywane jest przez opozycję kupowaniem głosów. Jeżeli ktoś te programy tak określa, to znaczy, że sam chce skazywać Polaków na biedę. Inaczej się tego nie da zinterpretować. Programy miały na celu podniesienie średniego poziomu życia, szczególnie wśród grup najbiedniejszych. Tu trzeba mówić o dużym sukcesie. W zdecydowany sposób spadła bowiem liczba osób żyjących w biedzie, czy zagrożonych nędzą. Bardzo wiele rodzin, chodzi tu zwłaszcza o dzieci – żyje godniej. Są takie, które pierwszy raz mogły wyjechać na porządne wakacje. Oczywiście trochę mnożymy te programy, co wiąże się z sytuacją zewnętrzną. Panuje duża inflacja, pojawiają się zagrożenia dla tych najgorzej sytuowanych, dla rodzin wielodzietnych, rencistów i emerytów. Na ile to możliwe, staramy się te grupy wspomagać i chronić przed skutkami wydarzeń, na które nie mieliśmy wpływu.

Czy nas na to wszystko stać? Programy socjalne zwiększają inflację.

Myślę, że Ministerstwo Finansów i premier nad tym panują, żeby wydatki nie spowodowały zawirowań ekonomicznych. To prawda, że one spowalniają walkę z inflacją, ale ostatecznie jednak się to opłaca, jeśli spojrzymy na nie jak na rodzaj inwestycji. Z inflacją łatwo jest walczyć, zamrażając w sposób radykalny świadczenia i płace. Ale od razu zapanowałoby duże bezrobocie. Po drugie, zepchnęlibyśmy duże warstwy społeczne w biedę, w kupowanie na zeszyt. Potem wychodzenie z tej nędzy kosztowałoby nas, jako państwo, znacznie więcej, niż dzisiaj kosztują te świadczenia. Przerabialiśmy to 30 lat temu, kiedy hiperinflację udało się w 4 miesiące opanować, jednak ze skutkami tych wielkich obszarów biedy borykaliśmy się do niedawna.

Jakiś czas temu rozmawialiśmy o pracy posłów w różnych komisjach. Mówił Pan, że jedne są mniej medialne, inne bardziej. Czy to wpływa na polityczną pozycję posła i czy Pan jest w tych komisjach z kręgu zainteresowań mediów czy niekoniecznie?

Jestem w Komisji Kultury i Środków Przekazu, a także w Komisji do Spraw Petycji i to rzeczywiście nie są zbyt medialne obszary. Rzadko zdarzają się głośne sprawy, ale wymagają one mnóstwo pracy. Rzadko się to przekłada na możliwość występowania na sali plenarnej czy w mediach. Jeżeli komuś zależy na statystykach aktywności poselskich,to jest to trudna sprawa, bo nie ma takiej okazji. Te moje komisje są specyficzne, choć sobie je bardzo cenię. Może nie zbawiamy świata tam, nie robimy rewolucji, ale w komisji petycji np. poprawiamy punktowo prawo poprzez własne projekty nowelizacji ustaw, czy zwracanie uwagi poszczególnym resortom na to, co zmienić w przepisach. Cieszy mnie, że komisja petycji działa bardzo merytorycznie. Udało nam się wypracować styl bez politycznych przepychanek, bardzo pożyteczny model pracy. Współpraca jest dobra i efektywna. A przerabiamy po kilkaset petycji rocznie. Wielu ludzi widzi w tej komisji szansę na załatwienie ważnych spraw.

NIE PRZEGAP:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska