Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddajcie nam Świebodzki. Estakada? To nie problem dla kolei

Marcin Kaźmierczak
Dworzec Świebodzki
Dworzec Świebodzki Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
W ramach akcji „Oddajcie nam Świebodzki!” rozmawiamy z Maciejem Zatheyem, dyrektorem Instytutu Rozwoju Terytorialnego.

Trwa nasza akcja: „Oddajcie nam Świebodzki!”. Nie wierzymy, że Dworzec Świebodzki nie jest potrzebny do rozwoju kolei i aglomeracyjnej, i regionalnej. Uważamy, że właśnie tu mogliby dojeżdżać pociągami wrocławianie z dalekich osiedli i mieszkańcy podmiejskich miejscowości. I wszyscy stąd wyruszać w inne rejony Wrocławia.

Pamięta Pan pociągi na Dworcu Świebodzkim?

Doskonale. Jechałem ostatnim pociągiem z Legnicy, który wjechał na Świebodzki. Wracałem wtedy z Malczyc. To był słoneczny, ciepły dzień, a pamiętam to tak dobrze, bo zgubiłem w tym pociągu portfel.

To nie takie kolorowe te wspomnienia. Chciałby Pan jednak, by pociągi tam wróciły?

Powrót pociągów na Dworzec Świebodzki jest koniecznością ze względu na rozwój miasta i transportu publicznego, które muszą iść w parze. Obsługa podróżnych musi być powiązana z pozostałymi środkami transportu publicznego i możliwością szybkiej przesiadki. Cała koncepcja powrotu tam pociągów musi uwzględniać swobodną przesiadkę i możliwość kontynuacji podróży do innych celów w mieście.

W tej chwili przystanki MPK znajdują się dość daleko.

Tak, zarówno tramwajowe jak i autobusowe. Te są od siebie oddalone o 300 metrów. Taki rozkład w przestrzeni nie jest zachętą dla przesiadających się. Przystanki trzeba przybliżyć, na przykład na sam pl. Orląt Lwowskich. To jest do zrealizowania i powinno być wykonane, bo współczesność wymaga szybkiego przemieszczania się. Trzeba to wziąć pod uwagę na etapie sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Czym zajmuje się instytut w sprawie kolei?

Analizujemy możliwości usprawnienia sieci transportowej. Na budowę nowych odcinków w tej chwili raczej nie ma widoków. Sieć można jednak uzupełnić. Mamy jedną z najbogatszych sieci kolejowych w kraju. Dzisiaj ona w dużej części nie funkcjonuje. Na szczęście to się zmienia. Powraca zainteresowanie koleją. Dobre przykłady to plany przywrócenia połączeń na linii do Jelcza Miłoszyc, czy Sobótki. Widać też zainteresowanie samorządów, przez które te linie przebiegają.

Interesują się, bo ich mieszkańcy nie mają jak dojechać do pracy?

Tak to niestety wygląda. Nie wolno inwestowania w linie kolejowe nie wiązać z rozwojem osiedli. To niestety zostało zapomniane w latach 90., kiedy rozwój osadniczy był chaotyczny. Osiedla budowano w szczerym polu opierając mobilność mieszkańców wyłącznie na transporcie samochodowym. Trzeba uwzględniać dostęp przyszłych mieszkańców osiedli na obrzeżach miasta i podwrocławskich miejscowości do sieci transportowej, w tym kolei. Brak alternatywy dla mieszkańców to przyczyna tych gigantycznych korków we Wrocławiu.

Ale ta alternatywa musi zachęcać.

Ludzi trzeba zaprosić do pociągów. Dać im odpowiednie warunki, a więc dobry dostęp na piechotę, rowerem czy samochodem do stacji, parkingi, gdzie mogliby zostawić samochody i wsiąść w pociąg. To wszystko musi być czytelne i atrakcyjne cenowo, czyli np. bilet parkingowy powinien być jednocześnie biletem kolejowym. Nie ma co wyważać drzwi. Można czerpać inspirację z wielu miast i aglomeracji.

Miasto w najbliższych latach planuje stworzyć 1600 nowych miejsc na parkingach P&R. To kropla w morzu potrzeb?

To dobrze, ale stanowczo za mało w kontekście całej aglomeracji. We Wrocławiu i ościennych powiatach jest ponad 540 tys. aut osobowych. Parkingi muszą być także na obrzeżach, aby służyły mieszkańcom podwrocławskich gmin. Z drugiej strony osoby przyjeżdżające do Wrocławia z daleka muszą zostawić auta w samym mieście, aby podróżować po nim komunikacją publiczną.

Powinniśmy podobnie jak Europa Zachodnia stawiać na kolej?

Oczywiście. Jestem przekonany, że kolej wróci do łask, bo miasta są tak zakorkowane, że jedynie transport publiczny jest w stanie choć trochę rozładować zatory. Przykłady z Europy Zachodniej pokazują, że dobra oferta odciąga ludzi od samochodów. W Berlinie ponad 50 proc. gospodarstw domowych zrezygnowało z samochodów, które są droższe w utrzymaniu i wolniejsze w mieście.

A estakada uważana przez wielu za wąskie gardło i hamulec w rozwoju kolei aglomeracyjnej?

W Monachium też jest wąskie gardło - dwutorowy tunel, po którym jeździ 60 pociągów na godzinę w dwóch kierunkach. Nie przeszkadza to, aby utrzymywać tak wysoką częstotliwość. Nawet przy olbrzymim obciążeniu naszej estakady, uważanie jej za uniemożliwiającą rozwój połączeń jest sztucznie utrzymywanym argumentem. Zaawansowany system sterowania ruchem zniwelowałby ten problem. Skoro udało się to rozwiązać w Monachium, to tym bardziej da się to zrobić we Wrocławiu, gdzie na estakadzie mamy trzy tory. To techniczne wyzwanie, a nie bariera.

Jeśli nadarzy się taka możliwość, gmina powinna sięgnąć po 30 ha stacji Wrocław Świebodzki?

Tak, pod warunkiem, że na liniach kolejowych zostanie utrzymana funkcja transportowa. Trzeba zabezpieczyć ciągłość przestrzeni, która zagwarantuje prowadzenie tamtędy transportu w przyszłości. To największa wartość. Jeżeli mówimy o starych bocznicach, czy magazynach nie ma problemu. Trzeba nadać im nowe funkcje - usługową, czy mieszkaniową.

A to wszystko, co teraz mamy na Świebodzkim powinno zostać zachowane po przywróceniu tam pociągów?

Instytucje, które tam są, nie przeszkadzają funkcji transportowej. Współcześnie trzeba dążyć do wielofunkcyjności dworców. Handel na łóżkach plażowych rozkładanych przy torach nie wchodzi w grę, ale usługi da się powiązać z transportem, a dodatkowo mogą one być kołem zamachowym dla nowej odsłony Dworca Świebodzkiego.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska