MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Muniek: Są różne prawdy czasu i ekranu

Justyna Kościelna
materiały promocyjne
O "życiowych rozdziewiczeniach", popkulturalnym śmietniku z parapetu i irracjonalnej kolekcji... sów opowiada Muniek Staszczyk, świętujący właśnie wydanie pierwszego solowego krążka

Jak się czuje 47-letni debiutant?
Jestem bardzo podekscytowany, chociaż strachu nie czuję - za długo już siedzę w show-biznesie, żeby się stresować. Ale na pewno jest element adrenaliny - po 28 latach grania z T.Love zdecydowałem się na płytę solową i jestem ciekawy, jak przyjmie ją publika.

Chciałeś pokazać się z innej strony?
Właściwie nie. Zawsze ceniłem sobie szczerość, naturalność i myślę, że właśnie za to ludzie mnie lubią. Poza tym nie da się uciec od własnego zespołu. Krążek nagrałem z partnerem muzycznym, Jankiem Benedekiem, z którym już wchodziłem do jednej, muzycznej rzeki - razem skomponowaliśmy piosenki, które do dziś są ważne: "Warszawa", "Dzikość serca", "King". Później Janek odszedł z zespołu i przez lata razem nic nie robiliśmy. Aż do płyty sprzed czterech lat - na krążek "I hate Rock'n'roll" napisał ze mną dwa kawałki i wtedy pomyśleliśmy, że war-to wrócić do wspólnej pracy.

Jak długo tworzyliście "Muńka"?
Dwa lata. Materiał jest bardzo dopieszczony, przemyślany, nigdzie nam się nie spieszyło. Odbyliśmy fascynującą podróż w czasie - płyta powstawała w tej samej piwnicy, gdzie dwadzieścia lat temu "Pocisk miłości". Zaczęło się od spotkań towarzyskich. Dużo dyskutowaliśmy o materiale, na DVD albo You Tube oglądaliśmy rzeczy, które nas zawsze kręciły: Iggiego Popa, Davida Bowiego czy The Clash. Dla nas rock'n'roll nie zaczął się dzisiaj - mamy świadomość tradycji, jesteśmy facetami po 40, który cenią i rocka, i dobry pop.

Jak zareagowali chłopaki z T.Love na wieść o Twojej solowej płycie?
Spokojnie, normalnie. Wiedzieli, że z Jankiem gotujemy ten muzyczny kisiel, bo nigdy nie robiliśmy z tego tajemnicy. T.Love jest jak wieloletnia rodzina: schorowana, po różnych terapiach, ale trzymająca się razem. Nikogo nie obchodzi, co kto robi poza godzinami. Ważne, żeby był w umówionym czasie. Bo my zbieramy się jak reprezentacja - ja jestem kapitanem. Wiadomo, że "Muniek" koncertowo nie przebije T.Love, bo ludzie chcą, przynajmniej na razie, T.Love, a nie Muńka. Chociaż na trasie z Jankiem też zagramy stare piosenki, np. "Warszawę". Będą też
covery, m.in. Sex Pistols i Lou Reeda. Jesteśmy w trakcie ostatecznych prób. Janek jest na strasznym głodzie - od 17 lat nie koncertował.

Kolegom z zespołu podobają się piosenki z nowego krążka?
Płytę dostali dopiero w poniedziałek na próbie. Wcześniej na przykład na piosenkę "Święty" kręcili nosem. W T.Love dłubiemy w szorstkim rock'n'rollu, więc kawałek wydał im się zbyt popowy. Ale mówili, że okładka jest OK.

Mnie też się podoba.
Na początku miała być na niej tylko moja twarz. Ale wyszło strasznie posągowo i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Dlatego w ostatecznej wersji jestem ja i cały popkulturowy śmietnik, który na co dzień stoi na moim parapecie. Są to różne, często kiczowate gadżety przywiezione z różnych miejsc świata, m.in. autobus z Malty, rogi z koncertu AC/DC i sowy, które zbieram.

Jesteś sentymentalny?
Nie, raczej nie. I nie wiem, dlaczego je kolekcjonuję. To zupełnie nieracjonalne. Po prostu ktoś kiedyś dał mi jedną, później drugą i tak się zaczęło.
Ale piosenka "Święty" - o częstochowskim podwórku, pełna jest sentymentu. Tak, to bardzo ważny dla mnie kawałek, ma w sobie emocje podobne do tych, które są w "Warszawie". Każdy ma swoje podwórko. Ja wy-chowałem się na robotniczym w częstochowskim Rakowie.

Co przychodzi Ci do głowy, gdy myślisz o swoim mieście?
Wszystkie życiowe rozdziewiczenia: podstawówka, IV liceum, początek T.Love.
To miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Nigdy nie sądziłem, że tyle to potrwa.
Wyjechałem stamtąd już dawno temu, ale ciągle wracam - do rodziców, przyjaciół. W międzyczasie związałem się emocjonalnie z Warszawą, ale zawsze i wszędzie podkreślam, że Częstochowa mnie ukształtowała.

Po 28 latach grania z T.Love zdecydowałem się na płytę solową i jestem ciekawy, jak przyjmie ją publika.

"Stary Gombrowicz rację miał/że każdy swoją gębę ma" - śpiewasz w jednej z piosenek na nowej płycie. Tobie jaką przydaje się najczęściej gębę?
Myślę, że publiczność postrzega mnie jako wiecznego rockandrollowca - zawsze wesołego, sympatycznego. Oczywiście - chyba nie muszę mówić - nie zawsze taki jestem.

A "Starym boyem", jak śpiewasz na płycie, jesteś?
Ta piosenka to jeden z wielu portretów na tym krążku. Obraz starego zboka wciągającego brzuch i podrywającego młode laski. Tak, to trochę o mnie - bywały sytuacje, w których zachowywałem się, co tu dużo mówić, śmiesznie. Na szczęście piosenka ma taką zaletę, że można w niej troszkę nakłamać, więc nie wszystko jest w niej prawdziwe. Obracam się wśród różnych prawd czasu i prawd ekranu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska