Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzi nie ma gdzie leczyć, bo NFZ płaci mało lub wcale

Adriana Boruszewska
W okresie grypowym oddziały wewnętrzne szpitali pękają w szwach
W okresie grypowym oddziały wewnętrzne szpitali pękają w szwach Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Pacjenci leżą na łóżkach dostawionych w salach bądź na korytarzach, a także na oddziałach specjalistycznych, bo na internie nie ma miejsca. Brakuje łóżek, a zamiast zwiększać ich liczbę - szpitale ją redukują. Bo za pacjentów internistycznych Narodowy Fundusz Zdrowia płaci mało lub wcale.

Oddziały internistyczne w szpitalach stolicy Dolnego Śląska pękają w szwach, a pacjenci planowi czekają. Na oddziałach internistycznych w całym mieście jest 448 łóżek - zbyt mało, by udzielić pomocy wszystkim potrzebującym. We Wrocławiu przydałoby się co najmniej 100 dodatkowych łóżek. Ale pacjent internistyczny się szpitalowi nie opłaca, bo NFZ płaci za niego mało lub w ogóle nie płaci.

- Cały czas walczymy o to, by interna była dofinansowana, jednak słyszymy, że w budżecie państwa nie ma na to pieniędzy. Jeżeli szpital zrobi nadwykonania, to może być prawie pewny, że nie otrzyma za to zapłaty. Dlatego dyrektorzy ograniczają liczbę łóżek internistycznych. Nikt nie chce zadłużać szpitala, bo to może zagrozić działaniu placówki, a nawet jej zamknięciu - mówi nam prof. Grzegorz Mazur, konsultant wojewódzki chorób wewnętrznych.

Dodaje, że procedury na oddziałach internistycznych są niedoszacowane, a NFZ nie płaci za dodatkowych pacjentów. Jak podaje prof. Mazur, Fundusz nie zapłacił dolnośląskiej internie 13,5 mln złotych za pacjentów leczonych w... 2015 roku. Szpitale nie chcą więc zwiększać liczby łóżek internistycznych, bo to tylko zadłuża placówki.

Niektóre szpitale likwidują miejsca na oddziałach wewnętrznych. W 2015 r. szpital im. Marciniaka złożył wniosek o zmniejszenie liczby łóżek z 49 do 29. Czasowo, w 2016 roku, liczbę łóżek, z 76 do 71, ograniczył również szpital na Brochowie. Janusz Wróbel, dyrektor tej placówki, tłumaczy, że była to sytuacja przejściowa związana z niedoborem personelu. Wróbel dodaje, że jego szpital również nie dostał zapłaty za leczenie pacjentów ponad limit kontraktu z NFZ.

Największe oblężenie wrocławska interna przeżywa właśnie w styczniu i lutym. 49-łóżkowy oddział wewnętrzny w szpitalu przy Borowskiej pęka w szwach. Bogusław Beck, zastępca dyrektora ds. lecznictwa, nie ukrywa, że pacjenci muszą leżeć na dostawkach.

- Pacjenci leżą na korytarzach, a niektórzy, np. z zapaleniem płuc czy udarami, w innych klinikach specjalistycznych - wymienia dyrektor. Dodaje, że kiedyś szpital został nawet ukarany przez NFZ za to, że pacjenci z zapaleniami płuc i innymi schorzeniami internistycznymi byli leczeni w klinice reumatologii i zostali rozliczeni jako pacjenci reumatologiczni z uwagi na posiadane schorzenie kręgosłupa i stawów.

Według danych z dolnośląskiego NFZ, w 2016 r. cztery wrocławskie szpitale miały niewykorzystane pieniądze na realizację świadczeń w oddziale chorób wewnętrznych w wysokości 1,5 mln zł. Pieniądze te przesunięto na realizację świadczenia w innych oddziałach.

Piotr Nowicki, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 we Wrocławiu, przyznaje, że ma niewykonany kontrakt, ale oddział jest pełen pacjentów. Dlaczego?

- Na naszą internę trafiają pacjenci planowi, których hospitalizacja trwa od kilku do kilkunastu dni oraz pacjenci z centralnej izby przyjęć, czyli przypadki nagłe, których hospitalizacja może potrwać nawet kilkadziesiąt dni. Z przedłużających się pobytów na oddziale chorób wewnętrznych wynikają niedowykonania w klinice, i to mimo stale utrzymującego się pełnego obłożenia i braku wolnych łóżek - tłumaczy dyrektor Nowicki.

Rozwiązanie problemu braku łóżek wydaje się proste: wystarczy stworzyć nowy oddział. Na przełomie lat 2014 i 2015 taką propozycję Piotr Nowicki złożył w urzędzie wojewódzkim. - W celu poprawienia sytuacji wolnych miejsc internistycznych na oddziałach na terenie Wrocławia złożyłem propozycję stworzenia dodatkowej bazy 20-łóżkowej w ramach Kliniki Chorób Wewnętrznych i Alergologii - tłumaczy dyrektor. Dawną chirurgię trzeba jednak wyremontować za około 1,5 mln zł. Szpital nie ma na to pieniędzy.

Co więc robić? - Brakuje ośrodków dla osób przewlekle chorych, które pokonały już ostrą fazę choroby. Konieczne jest też zwiększenie liczby łóżek internistycznych, przynajmniej na terenie Wrocławia. Słabo działa również leczenie domowe. Pacjenci, którzy cierpią na owrzodzenia kończyn dolnych, mogliby być skutecznie leczeni w domu, gdyby ta opieka była wydolna. Część pacjentów mogłaby być również diagnozowana i leczona ambulatoryjnie, a nie trafiać do szpitala - wymienia prof. Andrzej Szuba, szef kliniki chorób wewnętrznych szpitala wojskowego przy ul. Weigla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska