Dzień zaczyna od porządnego śniadania. Najpierw miska płatków owsianych ugotowanych na wodzie, potem jajecznica z 6 jajek z pieczywem. Przed pracą rower, albo bieganie, w pracy dwa treningi siłowe po bite półtorej godziny. Nie je fast foodów, obiadów w restauracji. Ciągle liczy kalorie i sprawdza czy w posiłku jest odpowiednia ilość białka i węglowodanów, czyli wszystko to czego organizm kulturysty potrzebuje. - Gorzej niż kobieta na diecie, ale kulturystyka wymaga i odpowiedniej diety i bardzo dużo pracy. Nic łatwo nie przychodzi - mówi Mateusz Brzuchacz ze Świebodzic.
Na co dzień instruktor na siłowni Ośrodka Sportu i Rekreacji, a zawodowo kulturysta i to z ogromnymi sukcesami. Był Mistrzem i Wicemistrzem Polski, kilka razy sięgał po tytuł Mistrza Śląska.
Kilka dni temu do tych tytłułow dołożył kolejny Najlepszy trener/instruktor w "Fitness Motywatory". To konkurs, w którym przyznawane są nagrody w czterech kategoriach: najlepsze przemiany osób amatorsko uprawiających kulturystykę, najbardziej motywująca siłownia, najlepsza sylwetka i najlepszy trener/instruktor. Właśnie w tej ostatniej konkurencji zwyciężył pan Mateusz. - Cieszy mnie to wyróżnienie, bo to docenienie zaangażowania i mojej pracy na siłowni, a nie jak wcześniej tylko mojego wyglądu - mówi z uśmiechem 31-letni świebodziczanin.
Wspomina, że zawsze kochał sport. Grał w piłke nożną i koszykówkę, a kulturystyką zainteresował się jako 14-latek. Początkowo chciał zadbać o swoją sylwetkę, więc robił brzuszki i pompki. Potem poszedł na siłownię i tam pod okiem trenera ćwiczył coraz więcej. Na pierwsze, juniorskie zawody pojechał jako siedemnastolatek. Był czwarty, ale to go tylko zmotywowało do pracy. Na kolejnych zdobył tytuł mistrzowski.
- Potem miałem kilka lat przerwy, bo rozpocząłem studia na AWF-ie, a potem specjalizacje trenera kulturystyki. Do startów wróciłem w 2010 roku i przez trzy lata z rzędu zdobyłem wiele mistrzowskich tytułów - mówi. Te najważniejsze to: Mistrz Polski w Kulturystyce i finał Mistrzostw Kulturystyki Klasycznej.
Pytany o to, kiedy w tym sporcie trzeba powiedzieć "stop" uśmiecha się i mówi, że zawodnicy doskonale to wiedzą i nie mają problemów z przetrenowaniem czy wspomaganiem "tonami odżywek". Problem dotyczy amatorów, którzy chcą szybko zmienić się w Pudzianowskiego czy Hardcorowego Koksa.
- Na sylwetkę trzeba pracować kilka lat, a amatorzy muszą mieć tego świadomość i muszą mieć poukładane w głowie. To tak jak z pracą, alkoholem czy odchudzaniem - przesada jest niebezpieczna - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?