MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karpie są też w zoo

Radosław Ratajszczak
Karpie z Milicza uchodzą dziś za najsmaczniejsze
Karpie z Milicza uchodzą dziś za najsmaczniejsze 123rf
Zanim rozsmakujemy się w wigilijnym karpiu albo przyjdzie nam do głowy wypuścić go do stawu, poczytajmy o tych świątecznych rybach

Czy można wyobrazić sobie Wigilię bez karpia? Z pewnością to jedna z najważniejszych potraw na świątecznym stole, symbol polskiej tradycji Bożego Narodzenia. Ale mało kto wie, że karp nie jest wcale naszym rodzimym gatunkiem. Niewiele osób pamięta też, że ogromną rolę w hodowli tej ryby odegrali mnisi z Dolnego Śląska, a dokładniej - z Milicza.

Dziki karp - sazan - żył w delcie Dunaju. Został zasiedlony w wodach całej Europy (i - niestety! - świata) przez mnichów. Nie wszędzie cieszy się tak dobrą opinią, jak w Polsce. W Australii karpie są istną plagą. Ogromne ryby niszczą zbiorniki wodne, wypierają rodzime gatunki. Rząd wspiera nawet ich wyławianie i przerabianie na mączkę.

W niewielu miejscach karpie są uznawane za przysmak - przykładowo, Anglicy w ogóle ich nie jedzą. Nam nie przeszkadza to jednak w zajadaniu się tą rybą. Ja sam bardzo ją lubię!
Karpie, które trafiają na nasze stoły, to lustrzenie. W przeciwieństwie do dzikiego sazana, mają niewiele łusek. To efekt specjalnej hodowli - zasługa mnichów z Milicza. Przed laty stworzyli oni w przyklasztornych stawach nową odmianę karpia. Milicz był niegdyś jednym z największych ośrodków hodowli tych ryb w Europie. Do dziś karpie z tej miejscowości uchodzą za wyjątkowo smaczne.

Zarówno dzikie sazany, jak i lustrzenie, można zobaczyć w naszym zoo. To jednak niejedyne karpie, jakie mamy w ekspozycji. Goście ogrodu mogą też podziwiać karpie koi. To ozdobne ryby, trzymane często w stawach i oczkach wodnych. Są różnokolorowe: białe, czarne, żółte, pomarańczowe. Najwcześniej hodowali je Japończycy i do dziś są oni wielkimi miłośnikami tych pięknych ryb. Za ciekawe okazy są w stanie zapłacić bajońskie sumy. Niedawno sprzedano tam białego karpia koi z czerwoną "czapeczką" za, bagatela, ćwierć miliona dolarów. Droższa mogłaby być już chyba tylko złota rybka!

Karpie mogą osiągać ogromne rozmiary. Te żyjące w naszych wodach są nieco mniejsze, choć niejednokrotnie wędkarze mogą pochwalić się nawet metrowym okazem, ważącym kilkanaście kilogramów. Do tego karp może przeżyć nawet kilkadziesiąt lat - o ile oczywiście wcześniej nie trafi na stół wigilijny.

Czy jednak warto "ocalić" karpia od tego przeznaczenia? Niedawno modne stało się wypuszczanie karpi na wolność. Nie jest to zbyt rozsądne. Dlaczego? Karpie, które możemy kupić w sklepach, to ryby hodowlane. Są karmione paszą, trzymane w specjalnych warunkach, nierzadko leczone. Po wypuszczeniu ich do stawu, gdzie muszą współzawodniczyć z innymi rybami, nie mają szans na przetrwanie. Zamiast podarować im w świątecznym prezencie wolność, skazujemy je w ten sposób na ogromne męczarnie. Z reguły to tylko przedłużenie ich śmierci.

Dzikie sazany, popularne lustrzenie i kolorowe koi- to przykład na to, jak człowiek zmienia zwierzę dla swoich potrzeb. Jeśli kogoś w Wigilię będzie gryzło sumienie i karp stanie mu ością w gardle, proponuję odwiedzić nasze zoo i przyjrzeć się karpiom nie tylko na talerzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska