MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Generał, który myślał o wojnie z Prusakami

Jacek Jędrysiak
Generał Ignacy Prądzyński
Generał Ignacy Prądzyński obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie
O Ignacym Prądzyńskim i planach wojny z Prusami pisze Jacek Jędrysiak z Instytutu Historii Uniwersytetu Wrocławskiego

Postać generała Ignacego Prądzyńskiego zajmuje eksponowane miejsce w panteonie bohaterów polskich zrywów niepodległościowych w XIX wieku. Jego zasługi i niezwykłe talenty legły u podstaw traktowana jego osoby jako niemal archetypicznego przykładu polskiego oficera sztabowego: inteligentnego, błyskotliwego, energicznego, choć niestety nie zawsze obdarzonego dostatecznie silną wolą do realizacji swych pomysłów. Opinię taką świetnie ilustruje słynna opinia Józefa Piłsudskiego na temat generała Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego: przypominającego "mocno znaną postać Prądzyńskiego, robiącego na poczekaniu kilka planów jeden za drugim, nie mając żadnej mocy charakteru, by którykolwiek przeprowadzić". W tym względzie Prądzyński jest kojarzony przede wszystkim z powstaniem listopadowym i niezbyt udaną współpracą z jego dyktatorem, generałem Janem Skrzyneckiem. Nieco mniej znana jest jego działalność w pierwszym piętnastoleciu istnienia Królestwa Polskiego. Zachowane dokumenty, tak polskiej, jak i pruskiej proweniencji, ujawniają jeden bardzo ciekawy aspekt aktywności Prądzyńskiego w tym okresie - wieloletnie studia nad koncepcją wojny z Prusami, której efektem miało być odebranie podległych Hohenzollernom ziem polskich.

Postanowienia kongresu wiedeńskiego sankcjonowały nowy podział ziem polskich. Postawa Polaków podczas wojen napoleońskich, a przede wszystkim wola cara Aleksandra I, nie pozwalały jednak na powrót do porozbiorowej polityki całkowitego wymazania pojęcia "Polska" z politycznej mapy Europy. Emanacją tego stanu rzeczy było powstanie Królestwa Polskiego, połączonego unią personalną z Rosją. Z polskiej perspektywy utworzenie tego nowego tworu odbyło się kosztem rozbioru ziem Księstwa Warszawskiego. Wielkopolska w przeważającej części przypadła ponownie Prusom, funkcjonując odtąd jako Wielkie Księstwo Poznańskie. Również Toruń miał wrócić w ręce monarchii Hohenzollernów. Galicja została oddana Austrii, choć bez Krakowa, tworzącego osobny byt jako Wolne, Niepodległe i Ściśle Neutralne Miasto Kraków i jego Okręg. Utworzone Królestwo Polskie obejmowało zatem jedynie część ziem uznawanych za polskie, co przy uwzględnieniu ziem zabranych nie pozwalało w pełni cieszyć się z takiego rozstrzygnięcia sprawy.

Polacy nie byli jedyną stroną nieusatysfakcjonowaną terytorialnymi wyrokami kongresu. Z pruskiego punktu widzenia utworzenie Królestwa odbyło się kosztem pruskich posiadłości, które były podstawą terytorialną Księstwa Warszawskiego. Prusy odzyskały wspomniane wcześniej tereny, utraciły jednak Warszawę i wygodną ze strategicznego punktu widzenia granicę opartą o Wisłę oraz Bug. Powstała w ten sposób granica w kształcie podkowy była dla pruskich sztabowców źródłem szczególnego niepokoju.

Jej długość, rozciągłość i brak oparcia w naturalnych przeszkodach terenowych stanowiła swoisty symbol położenia geopolitycznego pruskiej monarchii, leżącej w olbrzymim trójkącie między Trewirem, Koźlem i Kłajpedą. Prowincje graniczne stanowiły przeważającą większość państwa Fryderyka Wilhelma III i były narażone na odcięcie komunikacji z resztą kraju. W sposób szczególny dotyczyło to prowincji wschodnich, posiadających bardzo wątłą infrastrukturę drogową. Największym problemem było jednak samo istnienie polskiego tworu państwowego. Decydujący głos w sprawach militarnych należał w pierwszych latach po kongresie do reprezentantów obozu liberalnych reformatorów: ministra wojny Hermanna von Boyena i szefa Wielkiego Sztabu Generalnego Karla von Grolmana. Obaj doceniali siłę uczuć narodowych i patriotycznych, które legły u podstaw pruskiego zrywu przeciw Napoleonowi. Ten sam potencjał widzieli u Polaków.

Obaj oficerowie pamiętali doskonale polskie insurekcje w Wielkopolsce w latach 1794 i 1806. A przecież w roku 1815 Polacy nie musieliby uciekać się wyłącznie do improwizacji - Królestwo posiadało własną, regularną armię. Wedle Boyena konflikt miał charakter immanentny i nieunikniony; racją stanu tak polską, jak i pruską była kontrola ujścia Wisły. Dla Polaków była to podstawa funkcjonowania gospodarki narodowej, dla Prus fundament spoistości państwa - dawne Prusy królewskie łączyły bowiem tereny Prus wschodnich, Pomorza i Nowej Marchii w jeden blok terenów. Grolman, cieszący się zasłużoną sławą polonofoba, był gorącym zwolennikiem zakrojonej na szeroką skalę germanizacji terenów Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Przez Poznań prowadziła bowiem najkrótsza droga do serca pruskiej monarchii. Grolman stale obawiał się tu polskiej inwazji, a brak lojalność polskich poddanych był jego zdaniem w takiej sytuacji oczywisty. Opinie takie nie były odosobnione wśród pruskich oficerów. "Od mieszkańców Nadrenii" - jawnie okazujących wrogość przyłączeniu do Prus - "gorsi są tylko Polacy" - mawiano.

Nie może dziwić, że w tej sytuacji realizacja postanowień kongresu nie przebiegała w sposób wolny od nerwowości. Pierwszy zgrzyt nastąpił już w maju 1815 r. Prusacy, realizując w swym mniemaniu ducha jeszcze wcześniejszego traktatu zawartego z Rosją, zajęli wbrew ustalonej procedurze przyznane im tereny na drodze akcji zbrojnej. Dokonany przez nich zabór wykraczał przy tym poza wytyczne kongresu. Boyen tłumaczył te działania potrzebą strategiczną, która nakazywała poprawę granicy Prus, a której car Aleksander I nie powinien się sprzeciwiać w imię zachowania ścisłego sojuszu obu państw. Wywołało to spór graniczny, trwający do 1823 r. Pruski minister nie rozumiał oporu imperatora, który przedkładał interesy najwierniejszych aliantów Napoleona, nad przyjaźń z niedawnymi towarzyszami broni. Budziło to niepokój wzmagany poczynaniami Polaków, wśród których wyróżniał się młody podpułkownik Ignacy Prądzyński.

Niemal równocześnie z pruskimi poczynaniami strona polska podjęła przygotowania do militarnego opisu nowej granicy. Uczestnikiem tego trwającego do listopada 1815 r. przedsięwzięcia był służący w kwatermistrzostwie Prądzyński. Jego zadaniem było dokonanie opisu odcinka granicznego od Wisły do Warty, najistotniejszego ze strategicznego punktu widzenia, do tego obejmującego zajęte bezprawnie przez Prusaków miejscowości. Efektem pracy Prądzyńskiego był memoriał, zawierający jednak nie tylko opis militarnych własności terenu, lecz także rozliczne postulaty dotyczące ofensywy wojny przeciw Prusom. Celem ewentualnej polskiej ofensywy miała być linia Odry, atakowana z pozycji między Słupcą (jedna z miejscowości zajętych przez Prusaków) i Kaliszem. Byłaby to także świetna pozycja obronna, jednak w obu wypadkach problemem było skrzydłowe położenie pruskiej twierdzy w Toruniu. Z tego też względu zajęcie Torunia powinno być pierwszym celem wszelkich polskich operacji wojennych.

W dalszej części memoriału Prądzyński rozwijał swoją wizję wojny z Prusami. Przeciwnik miał jego zdaniem podzielić swe siły na armię główną, z bazą na linii Odry, i korpus pomocniczy w Toruniu. Polacy mieli postąpić odwrotnie - mniejszość siły miała za zadanie powstrzymywać pruskie natarcie na Warszawę, opierając się o Wartę, Jezioro Powidzkie i Słupcę; siły główne miały w tym czasie zdobyć Toruń z Grudziądzem, a następnie zająć Prusy wschodnie. Prądzyński rozważał też scenariusz odwrotny; w każdym wypadku linia Odry była celem polskiej ofensywy.

Tekst tego memoriału trafił w pruskie ręce i pod koniec lutego 1816 r. został przekazany Boyenowi. Choć przechwycony tekst nie zawierał ostatecznie fragmentu omawiającego szczegółowo warunki polskiej ofensywy, potwierdzał jednak pruskie obawy: Polacy myśleli o wojnie, a zajęte wbrew traktatowi miejscowości miały być podstawą ich działań, co dowodziło słuszności pruskich roszczeń. Niedługo później Fryderyk Wilhelm III zarządził generalny rekonesans granic państwa, mający cel analogiczny do wcześniejszych działań strony polskiej. Opisem granicy wschodniej zajmował się Grolman. Instrukcje udzielona mu przez Boyena wyraźnie wskazywały na niepokój strony pruskiej. Szczególnie problematyczny był brak umocnień we Wrocławiu, zburzonych przez Napoleona, czyniących centrum Śląska łatwym celem dla wroga. Raport Grolmana z maja 1817 r. potwierdzał większość obaw. System obronny Śląska stworzony przez Fryderyka Wielkiego został poważnie naruszony przez zniszczenie fortyfikacji Wrocławia. W ciągu 4 dni marszu Polacy mogli zająć Wrocław, a 14 dalszych dni wystarczyło, by zawładnąć całym Śląskiem. Trudno było przy tym ze względów gospodarczych liczyć na poważne prace fortyfikacyjne w mieście. Wielkie Księstwo Poznańskie było obszarem kluczowym. Przez Poznań wiodła droga na Berlin, zajęcie terenów między Wartą i Notecią pozwalało na rozcięcie pruskich posiadłości na dwie części. W tej sytuacji niezbędna była silna twierdza w Poznaniu. Największym problemem prowincji była jednak jej struktura narodowościowa. Obronność Prus wschodnich wymagał wzmocnienia fortyfikacji Królewca, którego utrata powodowałaby efekt domina: utratę Piławy i połączenia z Gdańskiem, co skutkowało izolacją prowincji. Toruń był najbardziej zagrożonym punktem na granicy, szachującym się wzajemnie z polską twierdzą w Modlinie. Prusy były zagrożone na każdym odcinku granicy, a dobrze pomyślana ofensywa mogła doprowadzić do całkowitej dekompozycji pruskiego systemu obronnego.

W tym samym okresie Prądzyński kontynuował studia poświęcone wojnie z Prusami. Zimą 1816 r. pracował nad napisanym ostatecznie w kwietniu memoriałem na temat położenia militarnego Polski po kongresie wiedeńskim. Rozwijał on koncepcje wojny przeciw Prusom. Zdaniem polskiego oficera prowokacje pruskie musiały doprowadzić do wojny. Prusy nie obawiały się Francji, lecz Rosji, czuły się przy tym upokorzone faktem słabszej pozycji względem wschodniego sąsiada. Prusacy prześladowali ludność zajętych prowincji, a car miał wedle Prądzyńskiego obowiązki wobec polskich poddanych. Wobec faktu, iż Austria i Prusy zwarły szeregi przeciw Rosji i narodom słowiańskim, musiało to skutkować konfliktem. W tej sytuacji wysuwał postulat zjednoczenia całości ziem polskich pod berłem Aleksandra I, tak "aby Karpaty, Odra, Bałtyk stanowiły nasze granice…". Interes Polaków był tu jego zdaniem w pełni zgodny z interesem Rosji. Prądzyński sugerował wywołanie wojny narodowej, podając przy tym za wzór pruski powszechny obowiązek służby wojskowej. Celem operacji w wypadku wojny z Austrią i Prusami miało być zdobycie i utrzymanie całego biegu Wisły aż do jej ujścia, a zatem atak na Prusy wschodnie i Pomorze. Potencjalny zamiar Prus stanowiło pobicie sił polskich na lewym brzegu Wisły, potem ofensywa na prawym. Miało to o przybrać formę jednoczesnej ofensywy z kierunku Śląska i Torunia. Przewidywane ugrupowanie sił polsko-rosyjskich wyglądałoby następująco: korpus w Służewie od strony Torunia, korpus w rejonie Kalisza z zadaniem powstrzymania ofensywy z kierunku Wrocławia, trzeci korpus w Opatowcu działa przeciw Austriakom nacierającym z Krakowa.

Siły główne skoncentrowane w rejonie Rawy, Końskich i Piotrkowa miały działać zależnie od sytuacji na froncie. Było to już zatem kompleksowy plan operacji, zakładający wojnę na pełną skalę z udziałem trzech zaborców, do tego zakładający nieuchronność konfliktu z Prusami. Nie da się określić, czy i ten memoriał wpadł w pruskie ręce. Nawet jednak bez znajomości jego treści Prusacy dochodzili do bardzo podobnych wniosków. Z jednym wszak zastrzeżeniem - ewentualny konflikt z Rosją zmuszał Prusy do pozostania w defensywie, a to otwierało drogę do realizacji ofensywnych koncepcji Prądzyńskiego.
Nie był to ostatni memoriał Prądzyńskiego w tej sprawie. Najpewniej w roku 1821 powstał kolejny tekst, zapowiadający nieuchronny konflikt. Prusy i Austria, obawiając się potęgi Rosji, będą dążyć do zepchnięcia jej na wschód. Było to zdaniem Prądzyńskiego zgodne z pruskimi dążeniami do zagarnięcia lewego brzegu Wisły. Zapobiec temu zagrożeniu mogła budowa kompleksowego systemu twierdz, umożliwiających tak obronę przeciw spodziewanemu natarciu ze Śląska i lewego brzegu Wisły, jak i atak w kierunku Odry, Berlina lub Wisły. Prądzyński obawiał się stanu gotowości bojowej sił polsko-rosyjskich, które mogły być zdolne jedynie do działań obronnych. Co ciekawe, w swych rachubach Prądzyński nie liczył na pomoc Polaków z Wielkopolski. Również w tym wypadku brak informacji o ewentualnej wiedzy Prusaków na temat koncepcji Prądzyńskiego. Po roku 1819 pruska optyka uległa zresztą zmianie.

Ze stanowisk odeszli Boyen i Grolman, a ich konserwatywni następcy - Ernst von Hake i Karl von Muffling - byli bardziej skorzy do współpracy z Rosją. Ten drugi był zresztą znany z sympatii do wschodniego sąsiada. Poczynania Aleksandra w Królestwie pokazywały, że nie jest on zwolennikiem realizacji polskich interesów. Choć zatem zakładano w Prusach możliwość wojny z Rosją, stawała się ona mniej prawdopodobna, szczególnie wobec rozwoju kryzysu greckiego. Sytuację zmieniło jeszcze bardziej objęcie władzy przez Mikołaja I. Jego polityka była daleko od propolskich sympatii, czego dowodem jest fakt, że ostatni memoriał napisał Prądzyński w więzieniu, w roku 1828. Po raz kolejny podejmował w nim problem wojny z Prusami i Austrią. Co ciekawe, tekst mógł powstać przy akceptacji wielkiego księcia Konstantego i być związany z napięciem rosyjsko-austriackim na tle wojny z Turcją. W kontekście pruskim postulaty Prądzyńskiego były podobne do tych z lat ubiegłych, co świadczyło o ugruntowanej wizji tego problemu w oczach polskiego oficera.

Czy koncepcje tworzone przez Ignacego Prądzyńskiego miały jakąkolwiek szansę na realizację? Odpowiedź na to pytanie nie może być jednoznaczna. Z jednej strony plany tworzone przez młodego oficera trudno uznać za decydujące dla pryncypiów rosyjskiej polityki zagranicznej. Prądzyński nie był postacią na tyle wpływową, by wymóc na carze postulowane działania. Z drugiej strony przynajmniej jeden z jego memoriałów wywołał spore wrażenie w Prusach i miał wpływ na kształtowanie polityki obronnej. Prądzyński zakładał ofensywę w kierunku Odry; Prusacy zakładali, iż tereny na zachód od rzeki bez większego trudu znajdą się w polskich rękach. Czy była to inspiracja, czy po prostu zbieżność wniosków - trudno określić. Warto jednak nadmienić, że na początku XX w., w zupełnie innej sytuacji strategicznej, szef sztabu warszawskiego okręgu wojskowego, generał Aleksander Puzyrewski, miał w rozmowie z Szymonem Askenazym powoływać się na treści zawarte w memoriale Prądzyńskiego z 1828 r. Być może zatem tylko brak odpowiedniej konstelacji politycznej był powodem, że niedługo po zakończeniu wojen napoleońskich nie doszło do polsko-rosyjskiej ofensywy w kierunku Odry i Wrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska