Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Geniusz rzuca się na pokojówkę? To musi być spisek

Janusz Michalczyk
Paweł Relikowski
Był już amerykański prezydent zabawiający się cygarem z młodą stażystką w Białym Domu. Jest przywódca Włoch urządzający rozpasane zabawy z tabunami ślicznotek. Właśnie trafił do paki najsilniejszy kandydat na prezydenta Francji, który próbował w hotelu zniewolić pokojówkę. To nie są przelewki, bo chodzi zarazem o genialnego finansistę, który ratuje Europę przed ekonomicznym upadkiem, negocjując pakiety ratunkowe z rządami Grecji, Irlandii i Portugalii.

Fakt, pod tym względem daleko nam do zachodnich demokracji. Gdyby nie prezydent Olsztyna, który zresztą wyraźnie przegrał ostatnie wybory, i kilku prężnych niegdyś działaczy Samoobrony (dawno już sflaczałego ugrupowania), krajowi politycy wyglądaliby jak banda eunuchów.

Zgódźmy się, że człowiek jest istotą słabą i podatną na demoralizację, a błyskotliwy polityk z dużą władzą wcale nie jest wyjątkiem. Dominique Strauss-Kahn kieruje Międzynarodowym Funduszem Walutowym i jeszcze dwa dni temu uchodził za murowanego kandydata partii socjalistycznej na prezydenta Francji. Narzuca się pytanie: po co taki mocarz miałby się rzucać w stroju Adama na pokojówkę? To pytanie jest jednak źle postawione, a jeśli nadal się przy nim upieracie, to odpowiem: właśnie dlatego. Bo świat leżał u jego stóp.

To tragikomedia. Jedna z francuskich dziennikarek "przypomniała" sobie, że 9 lat temu była w trakcie wywiadu rozbierana siłą na podłodze gabinetu DSK (tak skracają nazwisko tego polityka nad Sekwaną). Wszyscy zresztą wiedzieli o skłonnościach DSK, bo sam wspominał o tym publicznie. Opowiadano sobie nawet dowcip, że gdy DSK przychodzi do telewizji, by wystąpić w jakimś programie, to dyrekcja stacji daje w tym dniu wolne wszystkim zatrudnionym kobietom, od redaktorek do sprzątaczek.

Co nie przeszkadza komentatorom spekulować, że DSK padł ofiarą spisku. Silvio Berlusconi też powtarza w kółko o zmowie włoskich prokuratorów, jakby zasłynął nie z przyjęć bunga-bunga, lecz z ascezy i nadzwyczaj gorliwego uczęszczania na pielgrzymki do świętych miejsc. Przyskrzyniony Bill Clinton również dawał do zrozumienia, że za oskarżeniami o lubieżne zabawy z Lewinsky stoi spisek prawicowych przeciwników, jakby w szafie Moniki nigdy nie leżała sukienka z pamiątką rozkosznych chwil, czekająca na dociekliwego prokuratora niczym wisząca na ścianie strzelba na ostatni akt sztuki teatralnej.

Gdyby nie prezydent Olsztyna i kilku prężnych niegdyś działaczy Samoobrony, krajowi politycy wyglądaliby jak banda eunuchów

Tak już jest, że co jakiś czas na szczyty władzy dostają się osobnicy obdarzeni nieposkromionym popędem, do których pasuje powiedzenie, że atakują wszystko, co się rusza. W komentarzach o sprawie DSK pojawia się często określenie: słabość. To trochę mylące, bo udało się mu zajść tak wysoko m.in. dzięki temu niesłychanemu popędowi, który napędzał karierę niczym paliwo nuklearne.
Jest wiele prawdy w stwierdzeniu, że sprawowanie władzy każdego jakoś deprawuje, ale w przypadku DSK kolejność jest chyba odwrotna: najpierw deprawacja, potem coraz większa władza i coraz większa deprawacja. A na końcu widowiskowy upadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska