Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatycznie brakuje neurologów. Będą zamykać oddziały?

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
W szpitalu im. Marciniaka na Fieldorfa już teraz mają problemy z obsadzeniem dyżurów
W szpitalu im. Marciniaka na Fieldorfa już teraz mają problemy z obsadzeniem dyżurów Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
W szpitalu im. Marciniaka przy Fieldorfa dramatycznie brakuje neurologów. Szpital ma już kłopoty ze zorganizowaniem dyżurów. - Sytuacja w neurologii na Dolnym Śląsku jest dramatyczna - mówi nam prof. Bogusław Paradowski, zastępca kierownika Kliniki Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Na całym Dolnym Śląsku jest około 180-190 neurologów. Ale i tak brakuje lekarzy, a ministerstwo zdrowia przyznało właśnie zaledwie 16 rezydentur dla tej specjalizacji. Ale nie na województwo, lecz na cały kraj.

- Nie wiem, czy dostaniemy jedną rezydenturę. Może wcale. Nie wiadomo, czy minister będzie to rozdzielał w równy sposób, po jednej na każde województwo - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl prof. Bogusław Paradowski.

O tym, z jak dramatyczną sytuacją muszą sobie radzić neurolodzy w Polsce, pisze w liście prof. Jarosław Sławek, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego:

"Wydatki w UE na choroby mózgu są obecnie wielokrotnie większe niż na kardiologię, diabetologię i onkologię razem wzięte. Nasze Ministerstwo Zdrowia i rząd jednak tego nie zauważają" - alarmuje prof. Sławek. - "Starzenie się społeczeństw spowoduje gwałtowny przyrost ludzi starszych i tym samym chorób związanych z wiekiem (udary mózgu, choroba Alzheimera,
Parkinsona). Już dzisiaj na świecie jest 6,2 mln ludzi z chorobą Parkinsona, w 2040 szacuje się, że będzie ich 12 mln. A my przyznajemy na CAŁĄ Polskę 16 rezydentur!!!"

Prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego przypomina również, że "balansujemy obecnie na krawędzi wydolności systemu". Chodzi mu przede wszystkim o brak możliwości obsadzenia dyżurów w wielu jednostkach. Potwierdza to prof. Bogusław Paradowski.

- Bardzo trudna sytuacja jest w szpitalu im. Marciniaka przy Fieldorfa. Tam już teraz jest problem z obsadzeniem dyżurów, a są tam przecież oddziały udarowe. W takiej sytuacji zatrudnia się na dyżury lekarzy z innych szpitali, ale to dodatkowe koszty, a stawki są niskie - mówi prof. Bogusław Paradowski.

Lekarz, który podpisuje tzw. lojalkę (tzn. deklaruje, że nie będzie zatrudniony w innym szpitalu) zarabia 6700 zł brutto. Lekarze coraz mniej chętnie chcą pracować w szpitalach także dlatego, że w tzw. lecznictwie otwartym (np. w przychodniach) zapłacą im dużo więcej. Tam ich pensja wynosi ok. 10 000 zł brutto.

- To i tak nie jest argument, by zatrzymać dobrych lekarzy. Mieliśmy w ubiegłym roku dwóch lekarzy rezydentów, którzy zaraz potem wyjechali za granicę. Najczęściej młodzi lekarze decydują się na wyjazd do Niemiec. Tam warunki są dużo lepsze niż u nas - mówi prof. Paradowski.

O wyższe zarobki lekarze na razie nie walczą, bo gdyby chcieli pójść w ślad za nauczycielami, to - jak mówi prof. Paradowski - musieliby po prostu odejść od łóżek.

Łącznie na całym Dolnym Śląsku pracuje około 180 - 190 neurologów specjalistów. W naszym województwie jest w sumie 13 oddziałów z akredytacją - takich, na których można robić specjalizację. Miejsc specjalizacyjnych jest 86, w tym 36 zostało jeszcze do obsadzenia (50 lekarzy jest w tej chwili na specjalizacji). Są jeszcze tzw. miejsca pozarezydenckie, obsadzane przez lekarzy bez specjalizacji (jednak nie dostają oni pensji) lub lekarzy na studium doktoranckim (tu pieniądze przyznaje uczelnia). Te miejsca jednak rzadko są wykorzystywane, także ze względu na warunki.

- W poprzednim roku też przyznano 16 miejsc rezydenckich na cały kraj. To zdecydowanie za mało, by poprawić sytuację neurologii na Dolnym Śląsku. Taka liczba wynika jednak stąd, ze neurologia nie jest na liście specjalizacji priorytetowych. Do takich specjalizacji należą m.in. interna, anestozjologia czy psychiatria. To te specjalizacje, w których specjalistów po prostu brakuje - dodaje prof. Paradowski.

Dla porównania w psychiatrii przyznano w tym roku 119 rezydentur.

"Wiadomo, że ta ilość zapewne nie zostanie "skonsumowana", takie rzuty ogromnej ilości miejsc nie mają większego sensu. Polityka powinna zmierzać do stałego i oszacowanego według potrzeb wzrostu liczby miejsc dla rezydentów. Wiadomo, że psychiatrów brakuje, ale też ten sektor komercjalizuje się najszybciej ze wszystkich. Obecnie 70% psychiatrów pracuje już tylko prywatnie" - czytamy w liście prof. Sławka. - "Podobnie zaczyna się dziać w neurologii. Potrzebne są inne mechanizmy zachęty do pracy w szpitalach. Zarówno dla psychiatrów, jak i neurologów".

Prof. Paradowski zaznacza, że jeżeli nic się nie zmieni, to wizja zamykania niektórych oddziałów jest zupełnie realnym zagrożeniem, jakiemu będziemy musieli stawić czoła.

- Jeżeli nie będzie wystarczającej liczby lekarzy, to oddziały będą musiały być zamykane. A przecież oddziały neurologiczne, ze względu na całe wyposażenie, aparaturę, to drogie oddziały. Ich późniejsze odtworzenie będzie bardzo, bardzo trudne - podsumowuje prof. Paradowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska