Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deklasacja w Puławach

Marcin Kaźmierczak
Sobotnia, czternastobramkowa porażka SPR-u z Azotami jest najwyższą w historii konfrontacji tych drużyn
Sobotnia, czternastobramkowa porażka SPR-u z Azotami jest najwyższą w historii konfrontacji tych drużyn Artur Starczewski
SPR przegrał z Azotami Puławy 22:36. W sobotę derby ze Śląskiem

Szczypiorniści SPR-u bez wątpienia nie byli faworytami sobotniego, wyjazdowego starcia z Azotami Puławy. Nawet najwięksi pesymiści nie przypuszczali jednak, że głogowianie ulegną trzeciej sile polskiej ligi aż czternastoma bramkami. - Jeszcze w pierwszej połowie trzymaliśmy fason i graliśmy w miarę równo. Później jednak kompletnie pogubiliśmy się w ataku pozycyjnym - ocenia trener Piotr Zembrzuski.

Na domiar złego, puławianie bezlitośnie wykorzystywali błędy SPR-u wyprowadzając zabójcze kontry. Łącznie wykorzystali ich aż osiemnaście. - Robiąc tyle błędów w ataku, dostając tyle kontr z rzędu i widząc, że każdy błąd jest od razu karcony, traci się pewność siebie i można się podłamać. Tak niestety było w Puławach. Na myśl przychodzi mi tylko mecz Polska - Chorwacja na ostatnich mistrzostwach - zauważa rozgrywający Adam Babicz, który w Puławach zdobył siedem bramek.

Zdaniem szkoleniowca SPR-u, Azoty Puławy odskoczyły reszcie ligi i są obecnie bliżej niedoścignionej dwójki, a więc Vive i Wisły, niż reszty stawki. - Tak to właśnie wygląda. W sobotę trafiliśmy na ich dzień, a uważam, że z taką formą dnia i taką mobilizacją, z jaką przystąpili do pojedynku z nami, mogliby się pokusić o niespodziankę z Wisłą czy Vive - twierdzi P. Zembrzuski.

Nawet pomimo wysokiej klasy ostatniego rywala, zdecydowanej poprawy wymaga gra Chrobrego w ataku pozycyjnym. - W okresie przygotowawczym zagraliśmy mniej sparingów, niż zakładaliśmy, a do tego doszły kontuzje i choroby, tak że czasami nie mogliśmy sklecić siódemki na treningu. Nie chcę jednak narzekać. Musimy się odnaleźć tak jak jesienią i wrócić do tego, co prezentowaliśmy wtedy - podkreśla A. Babicz.

Okazję do przełamania głogowianie będą mieli już w najbliższą sobotę, 20 lutego, gdy przy Wita Stwosza podejmą w derbowym pojedynku rozbity problemami kadrowymi Śląsk Wrocław. - Rywal na przełamanie i innego rozwiązania niż wygrana nie bierzemy pod uwagę. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko sport, a Śląsk te braki kadrowe niweluje w dość ciekawy i niewygodny dla rywali sposób, bo wycofuje bramkarza i gra z przewagą zawodnika. Widać też, że nie mają obciążenia i grają na dużym luzie, a to w tym wypadku atut. Poza tym dwa tygodnie temu Zagłębie dopiero w ostatnich minutach, gdy wrocławianie opadli już z sił, wypracowało sobie bezpieczną przewagę, więc będziemy musieli od początku dobrze wejść w mecz - analizuje P. Zembrzuski. - Najlepiej byłoby przełamać się wysoką wygraną. Jeśli tak się stanie, to świetnie, ale będziemy musimy wtedy uważać, żeby nie popaść w hurraoptymizm - dodaje A. Babicz.

Patrząc na ścisk w tabeli PGNiG Superligi, w której głogowianie z siedemnastoma punktami zajmują piąte miejsce, można odnieść wrażenie, że rywalizacja o czołową ósemkę i dobrą pozycję wyjściową przed play-offami będzie toczyła się do ostatniej kolejki. - Gramy o najwyższe cele, więc żeby realnie myśleć o półfinale, musimy zająć przynajmniej piąte miejsce. W innym wypadku trafimy na Puławy lub jeszcze gorzej. Musimy skupiać się na każdym kolejnym pojedynku i zbierać punkty, ale całkiem możliwe, że o naszym miejscu będzie decydował ostatni mecz z Zagłębiem - ocenia A. Babicz.

Początek sobotniego meczu Chrobry - Śląsk o godzinie 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska