Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia Miłoszycka. Trwa dramat rodziców zamordowanego dziecka

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Jednym z oskarżonych jest Norbert Basiura, który nie przyznaje się do winy
Jednym z oskarżonych jest Norbert Basiura, który nie przyznaje się do winy Pawel Relikowski / Polska Press
Zmieniają się oskarżeni i sądy, tylko my jesteśmy ci sami – mówił dziś przed wrocławskim sądem Krzysztof K. ojciec piętnastoletniej Małgosi, ofiary brutalnej zbrodni, do której doszło w podwrocławskich Miłoszycach przed 22 laty. Opowiadał jak w Nowy Rok 1 stycznia 1997 roku na jednej z wiejskich posesji zobaczył ciało swojego dziecka. Była potwornie poraniona. Leżała na ziemi wykręcona z rozrzuconymi włosami. Zaczynał się dramat jej rodziców, który trwa do dziś.

Dwa razy musieli chować Małgosię. Najpierw w 1997 roku. Potem w 2017. Prokuratura przeprowadziła ekshumację. Wznowiono bowiem śledztwo w sprawie miłoszyckiej zbrodni. Specjaliści przeprowadzili raz jeszcze sekcję zwłok. Potem był drugi pogrzeb. - Poprosiłem proboszcza. Przyszedł pochował moje dziecko, a potem powiedział tylko jedno. „Jak wy to wszystko wytrzymujecie” - opowiadał w sądzie pan Krzysztof.

W 1996 roku Gosia przez miesiąc błagała rodziców żeby puścili ją na sylwestrową dyskotekę. Tato sprawdził, że to środek wsi. Imprezę miała ochraniać specjalistyczna firma z Wrocławia. Wydawało się, że będzie bezpiecznie. Dali się uprosić. Kiedy w Nowy Rok rano nie wróciła do domu pojechali jej szukać. Chodzili od domu do domu. Nikt nic nie widział. Na policji zgłosili zaginięcie. W południe pojechali raz jeszcze do wsi. Przy jednej z posesji zobaczyli. Tam, przy ścianie pod stodołą leżała Małgosia.

Po dwóch latach śledztwa policja niczego nie ustaliła. Planowali umorzenie sprawy. Wezwali rodziców i chcieli im oddać ubranie córki – sukienkę, rajtuzy… - Ja bym wziął, ale żona zaprotestowała. Bo tam mogą być jakieś ślady. Po latach okaże się, że na tej właśnie sukience i rajtuzach znaleziono ślady, których wcześniej ujawnić się nie udało. To one doprowadziły do zatrzymania a potem oskarżenia dwóch mężczyzn – Ireneusza M. i Norberta Basiury. Obaj do winy się nie przyznają.

IRENEUSZ M. MÓWI PORTALOWI GAZETAWROCLAWSKA.PL: JA TEGO NIE ZROBIŁEM!

Ich proces dopiero się zaczyna. Sąd skończył przesłuchiwanie oskarżonych. Jako pierwsi świadkowie zawsze przesłuchiwani są pokrzywdzeni. Rodzice Gosi muszą drugi raz przechodzić to samo. W 2001 roku zaczął się inny proces o miłoszycką zbrodnię. Wtedy skazany został Tomasz Komenda. Po 18 latach okazało się, że jest niewinny. Dowody, które miałyby go obciążać okazały się nic niewarte. Trwa śledztwo Prokuratury Okręgowej w Łodzi

Czy teraz oskarżenie ma wystarczające argumenty by dowieźć winę? Najistotniejszy dowód to ślady na sukience. Ujawnione tylko dlatego, że przed laty mama Małgosi nie zgodziła się odebrać z policji ubrania córki. To ślady nasienia. Zdaniem prokuratury obydwu oskarżonych. Ale prokuratura musi w tej sprawie udowodnić coś więcej. Musi wykazać, że oskarżeni i Małgosia znaleźli się na posesji w Miłoszycach. Że to oni tam ją zgwałcili, a potem poranioną zostawili na mrozie, gdzie zamarzła.

NORBERT BASIURA NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska