Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast robić młotem dziury w zabytkach, niech lepiej owi „artyści” walną się tym młotem w łeb

Robert Migdał
Robert Migdał
Robert Migdał
W komedii „Nie lubię poniedziałku” Zygmunt Bączyk - zaopatrzeniowiec kombinatu rolniczego grany przez Jerzego Turka - przyjeżdża do Warszawy z Sulęcic, żeby kupić części do kombajnu. Szuka ich po całej stolicy i w końcu udaje mu się znaleźć owe części - bez których kombajny nie ruszą, a więc żniwa się nie odbędą - na wystawie rzeźby nowoczesnej.

Turek kupuje rzeźbę, a w międzyczasie przytaszczone przez niego żelastwo, do którego wkręca owe treblinki (sprawdza czy pasują) jest pomyłkowo wzięte przez krytyków sztuki za jeden z eksponatów i zdobywa nagrodę, co w dodatku pokazuje telewizja... To komedia, ale pytanie jest poważne: gdzie znajduje się granica między tym, co jest sztuką, a tym co sztuką jeszcze nie jest?

Pewien 17-latek w jednej z galerii sztuki współczesnej w San Francisco zostawił na podłodze pod ścianą okulary. Po kilku minutach - ku jego zdziwieniu - przed okularami zgromadził się tłumek zwiedzających, którzy komentowali owe dzieło sztuki, fotografowali je... To już była sztuka czy jeszcze nie? Czy gdyby owe okulary poleżały jeszcze dłużej w galerii, to stałyby się wybitnym dziełem?

Niektórym „artystom” wydaje się, że wystarczy zrobić coś skandalizującego, dziwnego, ba, wręcz głupiego, by ich - jak to się dzisiaj ładnie mówi „performers” - stał się sztuką. Oto przykład z Legnicy. Jak donosi portal legnica.naszemiasto.pl, podczas wręczania nagród 25. Międzynarodowego Konkursu Sztuki Złotniczej „MIASTO” w holu legnickiego teatru Mieczysław Gryza, autor jednej z prac zakwalifikowanych na wystawę, przy pomocy młota udarowego zrobił sporą dziurę w ścianie zabytkowego budynku”.

Widziałem filmik z tego zdarzenia. Wchodzi facet do teatru, uruchamia młot i atakuje ścianę zabytkowego budynku. Reakcja części zgromadzonej publiczności? Niektórzy się śmieją, inni biją brawo! Mieczysław Gryza zabiera kawałki zniszczonego muru, zawija je w folię i wynosi na plecach z teatru. Artysta? Performer? Dla mnie zwyczajny wandal, który powinien słono zapłacić za to, co zrobił. Na szczęście, dyrektor legnickiego teatru zgłosił już sprawę do prokuratury.

Ale co tam szukać po legnickich podwórkach przykładów zaskakujących artystycznych działań. Rzut beretem od mojej redakcji, na placu Wolności we Wrocławiu (niedaleko Narodowego Forum Muzyki), stanęła instalacja „Tężnia sztuki”. Instalacja... Ładnie powiedziane. Dla mnie autor tego czegoś powinien dostać mandat za zaśmiecanie miasta. Może się i nie znam, niezbyt kulturalny jestem, ale nagromadzenie starych rupieci, śmieci i obudowanie tego odpowiednim „ę” „ą”, że te śmieci „przechodzą pewną przemianę, że z funkcji magazynowej wchodzą w poziom wystawienniczy, unosząc oko i depcząc nostalgię...” dla mnie sztuki nie robi. Dla mnie to po prostu śmietnik w środku miasta.

Czy już niedługo muzea i galerie będą przypominały Muzeum Niezrealizowanych Marzeń z jednej z telewizyjnych reklam, w którym eksponatami są m.in. klapki rzucone na kupkę piasku? Mam nadzieję, że tak nie będzie, że ludzie będą cenić wyjątkowe prace, prawdziwych artystów, ich wysiłek, ich artyzm, czyli sztukę przez duże S.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska