18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił młotkiem i oskarża kolegę

MAR
Janusz Wójtowicz
Przed wrocławskim sądem stanęło wczoraj dwóch mężczyzn oskarżonych o brutalne morderstwo i spalenie zwłok ofiary. Do zbrodni doszło we wrześniu ubiegłego roku.

Ciało 62-letniego mężczyzny zostało znalezione w lesie koło Środy Śląskiej. O zbrodnię prokuratura oskarża Andrzeja P. i Łukasza P. Dwóch kolegów a zarazem znajomych ofiary. W czwartek na rozprawie wyjaśnienia przed sądem składał pierwszy z oskarżonych.

Łamiącym się głosem a momentami z płaczem opisywał e szczegółami co się stało. Do morderstwa się nie przyznał. Twierdzi, ze był świadkiem zbrodni dokonanej przez współoskarżonego. A potem, ze strachu, pomagał mu zacierać ślady.

Ofiara Jan T. to rencista, który dorabiał prowadząc usługi budowlane. Krytycznego dnia, 26 września wieczorem wybierał się kupić koparkę. Zabrał ze sobą dwóch znajomych. Mieli mu pomóc ocenić stan techniczny maszyny. Po drodze zatrzymali się na chwilę w lesie "za potrzebą". Wtedy - jak opowiadał w sądzie Andrzej P. - jego kompan zaatakował ofiarę młotkiem. - Klęknął na nim i bił go w głowę dużo razy - opowiadał w sądzie oskarżony.

On sam przekonywał, że był w szoku. Później Łukasz miał przekonywać kolegę, że wszystko będzie dobrze, że nikt ich nigdy nie złapie a oni przecież potrzebowali gotówki na wyjazd do Włoch. Tam chcieli znaleźć pracę i urządzić sobie życie. - Pytałem go po co to zrobił. Przecież Jasiu był taki, że jakbym go poprosił to pożyczyłby pieniądze - mówił ze łzami w oczach Andrzej P. Jego kolega z ławy oskarżonych słuchał całej relacji nie zdradzając jakichkolwiek emocji na twarzy.

- No co się tak na mnie patrzysz - powiedział do Łukasza w pewnym momencie Andrzej i wybuchnął krótkim płaczem. W Później relacjonował jak po zbrodni pojechali do Katowic a stamtąd do Włoch. Na Śląsku próbowali zapomnieć. Łukasz usuwał resztki krwi spod paznokci. Andrzejowi dał 300 złotych by zabawił się z dziewczynami w salonie masażu erotycznego.

- Posiedziałem z dziewczynami i pogadałem tylko, a potem wyszedłem - tłumaczył Andrzej P. Łukasz P. będzie opowiadał swoją wersję wydarzeń na jednej z następnych rozpraw. W śledztwie opowiedział odwrotną historię.

To Andrzej miał się rzucić na ofiarę a on był tylko świadkiem. Tę wersję potwierdziło badanie na tzw "wykrywaczu kłamstw". Ale wykluczyła ją ekspertka psycholog. Specjalistka od "mowy ciała" analizowała wszystkie nagrania z przesłuchań i na ich podstawie zaprzeczyła wynikom wariografu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska