Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Wrocławia latano do Władywostoku

Marcin Torz
Tyle zostało z lotniska na Gądowie.
Tyle zostało z lotniska na Gądowie. Paweł Relikowski
Przed II wojną światową z Wrocławia odlatywały samoloty do wszystkich zakątków Niemiec. Pasażerowie mogli się dostać drogą powietrzną do pobliskiej Jeleniej Góry, nieco dalej położonego Drezna, Frankfurtu nad Menem czy wreszcie Stuttgartu i Berlina. Regularnie kursowały samoloty do Paryża, Pragi, Brna i do... Władywostoku, Lizbony i Teheranu

Wrocławskie lotnisko mieściło się na Gądowie. Pierwsze samoloty pojawiły się tam już w 1910 roku. Czyli zaledwie 7 lat po pierwszym w historii locie braci Wright. Z Gądowa wielokrotnie startował as niemieckiego lotnictwa wojskowego Manfred von Richthofen ze Świdnicy, czyli budzący grozę wśród angielskich pilotów Czerwony Baron. Do końca I wojny światowej spełniało wyłącznie funkcje lotniska wojskowego.

Wrocławski port był tam, gdzie teraz wznoszą się betonowe bloki mieszkalne osiedla Kosmonautów. Dokładnie obok miejsca, gdzie jest dom handlowy Astra. Imponował sporymi rozmiarami. W czasach świetności pas startowy miał aż kilometr długości i był na tyle długi i szeroki, że mogły z niego wznosić się najnowocześniejsze niemieckie maszyny. A o trawiaste podłoże dbało 250... owiec.
- To była bardzo popularna metoda w tamtych czasach - opowiada doktor Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia. Owce jednak mogły zjadać trawę dość rzadko, bo tylko raz w tygodniu - przeważnie w niedziele. Bo tylko wtedy lotnisko miało wolne. W inne dni tętniło życiem.

Od 1924 roku obiekt spełnia dwie funkcje - wojskowe, ale także i cywilne. Pojawiają się pierwsze połączenia z innymi miastami ówczesnej Republiki Weimarskiej. Ale wtedy jeszcze nieregularne. Dwa lata później wybudowano mały, drewniany terminal. W środku był motelik przeznaczony dla podróżnych, którzy dłużej czekali na lot. Pojawiły się pierwsze regularne połączenia. Z Wrocławia drogą powietrzną można się było dostać do Berlina, Gliwic, Jeleniej Góry czy Drezna.
- Ale wtedy samoloty były jeszcze bardzo małe. Na pokład nie zabierały więcej niż kilku podróżnych - informuje dr Łagiewski.

Najprawdopodobniej w 1930 roku powstał prospekt skierowany do polskich turystów. Został odkryty przez dr. Macieja Łagiewskiego. Całość napisana jest w naszym języku. Niemcy zachwalają w nim Wrocław. Osobna strona poświęcona jest połączeniom lotniczym. Przy miastach, do których można się było dostać z Wrocławia samolotem, podano czas lotu. Obok, dla porównania, czas przejazdu pociągiem. I tak do Berlina koleją trzeba było jechać ponad cztery godziny. Lot natomiast trwał dwa razy krócej. Do Monachium - pociągiem 14 i pół godziny, a samolotem zaledwie 4,5 godziny. Do Paryża pociąg jechał dobę, a lot trwał już tylko niecałe 9 godzin.

Największe sukcesy lotnisko na Gądowie święciło w latach trzydziestych. W 1932 roku powstał hangar i wieża obserwacyjna. Poszerzono i wydłużono pas startowy. Tak, aby mogły z niego wzbijać się w powietrze potężne junkersy 52/3. Ten typ samolotu mógł zabierać kilkudziesięciu pasażerów. Do tego rozwijał ogromne jak na tamte czasu prędkości, bo aż 300 km/h. I mógł wznieść się aż na 5,5 tysiąca metrów.

W 1936 r. w miejscu drewnianego baraku powstał supernowoczesny terminal. - Był bardzo efektowny - zachwyca się dyrektor Łagiewski. - W środku wyłożony marmurem. Poczekalnię zdobiły freski i dekoracje z kutego żelaza. Z całą pewnością był jednym z najnowocześniejszych i ładniejszych obiektów tego typu w Europie. - dodaje.
Budynek istnieje do tej pory, ale z jego świetności pozostało jedynie wspomnienie.
Wrocławianie nie mieli żadnych problemów z dostaniem się do terminalu. Kursowało tam aż sześć linii tramwajowych.
- Wybudowano też specjalny podjazd dla taksówek. Istnieje do tej pory. Łatwo go rozpoznać, po półkolistym kształcie - dodaje Maciej Łagiewski.

Przy terminalu był taras. Na nim mieściła się restauracja. W niej podróżni czekali na lot, a wrocławianie na krewnych. Ale też przy kawie można było podziwiać startujące i lądujące samoloty.
Regularnie kursowało wiele maszyn. Drogą powietrzną można się było dostać do właściwie każdego zakątka Niemiec. Co więcej, na rozkładzie lotów widniały też takie miasta jak Praga czy Warszawa. Ale kursy do stolicy Polski zostały szybko zawieszone. Prawdopodobnie przewoźnik nie doszedł do porozumienia z Polakami w kwestiach finansowych.

Jednak najbardziej egzotyczne (i najdłuższe) połączenia były do Lizbony i Władywostoku. Można też było wsiąść do samolotu lecącego z Hamburga aż do Teheranu.
- Co prawda bezpośrednio z Wrocławia te samoloty nie latały, ale tutaj miały międzylądowania. Pewnie podobnych na całej trasie było jeszcze kilka - wyjaśnia dr Łagiewski.
W 1937 roku Gądów staje się lotniskiem wyłącznie cywilnym. Wojsko przeniosło się na Strachowice. - Wtedy obłożenie było już spore. Połączenia lotnicze zyskiwały coraz większą popularność - dodaje dr Łagiewski.
Jednak Gądów, mimo że cywilny, nadal miał spory udział w wydarzeniach militarnych. Stamtąd bowiem startowały samoloty z zaopatrzeniem dla wojsk generała Franco, walczącego w hiszpańskiej wojnie domowej.

W czasie II wojny światowej z Gądowa nadal odlatują samoloty. Tymczasem już w 1945 roku, podczas oblężenia Festung Breslau, o port toczyły się zażarte boje. W końcu Armia Czerwona zdobywa lotnisko na początku kwietnia. Do tego momentu bardzo często na Gądowie lądowały samoloty z zaopatrzeniem dla załogi twierdzy. Do końca wojny startowały z niego radzieckie maszyny, które leciały z zaopatrzeniem i żołnierzami na zachód.

Po wojnie Polacy wyremontowali uszkodzone budynki. Lotnisko jednak nigdy nie odzyskało dawnej świetności. Co prawda do 1958 roku startowały z niego samoloty, ale przede wszystkim do Warszawy. Następnie port został przekazany Aeroklubowi Dolnośląskiemu. Na Gądowie trenował kolejny as przestworzy - generał Mirosław Hermaszewski, jedyny polski astronauta.
Jednak miejscy urbaniści postanowili w okolicy wybudować potężne bloki mieszkalne. Lotnisko z dnia na dzień przestawało istnieć. 
- Pamiętam, jak jeszcze w latach 70. stały tam samoloty - mówi Łagiewski. - To był ciekawy widok. Na pierwszym planie maszyny, a na drugim coraz wyższe, właśnie budowane bloki.

Osiedlowe ulice nawiązują do lotniska. O tym, co kiedyś znajdowało się na osiedlu, przypominają nazwy: Balonowa, Szybowcowa, Sterowcowa, Skrzydlata, a także bulwar Ikara i bulwar Dedala oraz sama nazwa osiedla - Kosmonautów.
Lotnisko ostatecznie zakończyło swój żywot w 1985 roku. Loty cywilne już wcześniej zostały przeniesione na Strachowice, czyli tam, gdzie obecnie znajduje się port lotniczy im. Mikołaja Kopernika. Jednak do potęgi Gądowa jeszcze naszemu lotnisku trochę brakuje. Na początku lat 90. otwarto pierwszą międzynarodową linię do Frankfurtu nad Menem. Jednak dominowały połączenia z Warszawą. Kilka lat temu Wrocław otworzył się na świat. Porównując same lotniska, możemy się czerwienić ze wstydu. To sprzed wojny było jednym z najnowocześniejszych w Europie, obecne jest najnowocześniejsze, ale... we Wrocławiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska