Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie szpitale pod lupą NIK. Zastrzeżenia dotyczą wykorzystania sprzętu medycznego

Monika Fajge
Monika Fajge
NIK sprawdzała, czy szpitale w pełni wykorzystywały potencjał zakupionej aparatury medycznej.
NIK sprawdzała, czy szpitale w pełni wykorzystywały potencjał zakupionej aparatury medycznej. Magdalena Pasiewicz
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, czy szpitale korzystają z – kupionego za grube pieniądze – specjalistycznego sprzętu. Pod lupę NIK trafiły m.in. dwie placówki ze stolicy Dolnego Śląska.

Chodzi o Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ul. Kamieńskiego oraz Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu (plac Hirszfelda 12).

Szpital nie wykorzystuje potencjału da Vinci

W przypadku szpitala przy ul. Kamieńskiego zastrzeżenia Najwyższej Izby Kontroli wzbudziło wykorzystanie robota chirurgicznego da Vinci. Robot został kupiony w grudniu 2010 roku za kwotę 8,6 mln złotych.

W latach 2017–2021 (I półrocze) w szpitalu wykonano jedynie 172 zabiegi medyczne z wykorzystaniem systemu da Vinci, co przekłada się na średnio 34,4 operacje rocznie. Tymczasem deklarowane przez szpital możliwości w tym zakresie to 250 zabiegów rocznie.

Przyczyną niewykorzystania potencjału robota, miały być (i są nadal) koszty takich zabiegów. Z obliczeń szpitala wynika, że w 2019 roku, hospitalizacja pacjenta, którego operowano przy pomocy robota da Vinci, kosztowała: “dla resekcji odbytnicy – 28,5 tys. złotych przy refundacji na poziomie od 15,5 tys. do 18,2 tys. złotych, a dla prostatektomii – 22,7 tys. złotych, przy refundacji od 11,1 tys. do 12,7 tys. złotych".

Dziś Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ul. Kamieńskiego ma na koncie prawie pół tysiąca operacji z użyciem systemu robotycznego da Vinci. Refundowane (dopiero od kwietnia 2022 r.) są tylko operacje prostaty.

Co na to szpital?

– Kiedy zaczynaliśmy w 2010 roku, na świecie działały już 1662 takie roboty, a np. w samych Czechach – 7. W Polsce byliśmy pierwsi. Dzisiaj w kraju są 24 roboty da Vinci. Powoli gonimy świat. Moglibyśmy wykonać nie 500, a 5 tysięcy zabiegów. Robot się nie męczy. Niestety, operowaliśmy tylko wtedy, kiedy udało się zdobyć na ten cel granty naukowe albo pozyskać fundusze od sponsorów - mówi dyrektor szpitala prof. dr hab. Wojciech Witkiewicz.

- Walkę o wprowadzenie zabiegów chirurgii robotycznej - do tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli finansowanych z NFZ, prowadzę od 12 lat - podkreśla prof. Witkiewicz. - Rozmawiałem z pięcioma kolejnymi ministrami zdrowia. Światełko w tunelu pojawiło się w 2017 r. Rząd rozpoczął wtedy prace legislacyjne, by wprowadzić jako “świadczenie gwarantowane”, wykorzystanie systemu chirurgii robotowej w leczeniu raka jelita grubego, raka gruczołu krokowego i raka błony śluzowej macicy. Refundowana i to od niedawna, decyzją obecnego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, jest operacja prostaty.

Problemy z aparatem do radioterapii

Z raportu NIK wynika też, że w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu nie wykorzystywano (od 2018 r.) aparatu do radioterapii śródoperacyjnej. To dlatego, że szpital nie miał umowy z narodowym Funduszem Zdrowia, dotyczącej leczenia (udzielania świadczeń) z użyciem tego urządzenia. Aparat został zakupiony w 2009 r., w całości z dotacji Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

“Szpital podejmował działania, by zapewnić finansowanie zabiegów radioterapii śródoperacyjnej. Jednak, by zakontraktować świadczenia z wykorzystaniem tego aparatu, musiałby spełnić wymagania dla całej radioterapii (radioterapia śródoperacyjna jest jednym z elementów kontraktu radioterapii i w obecnym procesie kontraktowania nie można wyodrębnić w postępowaniu ofertowym jedynie radioterapii śródoperacyjnej)” - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.

Decyzją Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w 2020 r. szpital otrzymał dotację na finansowanie kosztów związanych z utrzymaniem „stanowiska do radioterapii śródoperacyjnej IORT za pomocą fotonów promieni X o niskiej energii”. Kwota dotacji wyniosła ponad 490 tys. złotych.

Akcelerator nieużywany przez pandemię

Najwyższa Izba Kontroli wzięła też pod lupę Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu. W 2020 r. w placówce wyłączono z użytkowania jeden akcelerator. Powód? Znaczny spadek liczby leczonych pacjentów, spowodowany epidemią COVID-19.

- Podczas pandemii, znacznie zmniejszyła się liczba pacjentów wymagających radioterapii. Było to konsekwencją ogólnie zmniejszonej liczby pacjentów zgłaszających się do diagnostyki nowotworów, wstrzymania badań profilaktycznych przez NFZ oraz ograniczenia działalności szpitali wielospecjalistycznych. Sytuacja wymagała optymalizacji organizacji leczenia onkologicznego i wyłączenia pracy jednego z dziesięciu akceleratorów na czas zmniejszonej liczby pacjentów. Na jeden akcelerator przypada ok.10 procent pacjentów, zatem ograniczenie aktywności na kilka miesięcy jednego z nich, nie spowodowało żadnych problemów z dostępnością do usługi - wyjaśnia dr hab. n. med. Adam Maciejczyk, dyrektor DCO.

Od stycznia 2022 roku, gdy sytuacja w onkologii zaczęła się stabilizować, wszystkie aparaty pracują tak, jak w okresie przed pandemią.

Problemy z opisywaniem badań obrazowych

Z raportu NIK wynika, że Dolnośląskie Centrum Onkologii kazało też czekać pacjentom na opisy badań diagnostyki obrazowej. W 22 przypadkach (spośród 26 poddanych analizie) opisy badań tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego zostały wykonane z opóźnieniem wynoszącym: w przypadku 11 badań tomografii komputerowej – od jednego do 24 dni, a w przypadku 11 badań rezonansu magnetycznego – od dwóch do 34 dni.

- W okresie kontrolnym, w naszych pracowniach tomografii komputerowej zostało przeprowadzonych około 65 tysięcy badań. Na podstawie ograniczonej jedynie do 26 przypadków analizy, nie możemy określić, w jakim przedziale czasowym i w jakim obszarze (nie podano z jakiej grupy pacjentów pochodzi analiza), nastąpiły opóźnienia - tłumaczy dyrektor DCO. – W pilotażu sieci onkologicznej precyzyjnie i na bieżąco monitorujemy czas wykonania wszystkich opisów badań radiologicznych w pięciu rodzajach nowotworów. Ten czas może się różnić w przypadku pacjentów pierwszorazowych i tych, którzy zgłaszają się na badania kontrolne po leczeniu onkologicznym. Poddajemy więc pacjentów triage’owi ze względów medycznych, według międzynarodowych standardów postępowania – dodaje dr Maciejczyk.

Pracownicy Dolnośląskiego Centrum Onkologii opisują dziennie wyniki tomografii około 90 pacjentom, co daje tygodniowo 450 badań, a miesięcznie około 1800. Szpital tłumaczy, że badania pacjentów onkologicznych są najbardziej wymagające, tak jak i opisy radiologiczne przypadków. Niewielu chorych kierowanych jest na najprostsze badanie TK, tylko jednego obszaru ciała.

Podobnie wygląda sytuacja z rezonansem magnetycznym. Takich badań pracownicy Centrum wykonują około 20 dziennie przez 6 dni w tygodniu. Miesięcznie na jednym aparacie wykonywanych jest prawie pół tysiąca badań, co rocznie daje 6 tysięcy wykonanych procedur.

Urząd Marszałkowski, organ zarządzający szpitalami, nie ma wątpliwości, że placówki działają, jak powinny

- Jeśli chodzi o szpital przy ul. Kamieńskiego, to liczba operacji wykonywanych przy użyciu robota da Vinci związana jest z możliwościami ich finansowania przez NFZ. Szpital, posiadając wykwalifikowany personel, ma potencjał, aby operacji z zakresu chirurgii robotycznej wykonywać znacznie więcej - zapewnia Michał Nowakowski, rzecznik prasowy marszałka województwa. - Jeśli chodzi o Dolnośląskie Centrum Onkologii, obecnie Onkologii, Pulmonologii i Hematologii, to jest to jeden z wiodących ośrodków onkologicznych w kraju - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska