Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie szpitale były bez lekarzy. Zbuntowali się

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Od godziny 9.00 młodzi lekarze oddawali krew w centrum krwiodawstwa przy ul. Czerwonego Krzyża i przy ul. Weigla.
Od godziny 9.00 młodzi lekarze oddawali krew w centrum krwiodawstwa przy ul. Czerwonego Krzyża i przy ul. Weigla. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Zbuntowali się i nie przyszli. W poniedziałek wrocławskie szpitale zostały bez lekarzy rezydentów, fizjoterapeutów, diagnostów czy techników. Z powodu protestu. W szpitalu przy ul. Borowskiej do pracy nie przyszedł żadnej z 280 rezydentów. Podobnie było w szpitalu przy ul. Kamieńskiego. Młodych lekarzy brakowało także w w szpitali przy ul. Curie-Skłodowskiej, na Stabłowicach i przy Weigla.

Dziś młodzi lekarze, fizjoterapeuci, psycholodzy, diagności oraz technicy analityki medycznej wzięli urlop na żądanie, opiekę nad dzieckiem lub wyjechali na szkolenia. Przede wszystkim jednak ci, co mogli, przyszli oddać krew. Młodych lekarzy, diagnostów czy fizjoterapeutów spotkaliśmy w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ul. Czerwonego Krzyża oraz Wojskowym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ul. Weigla.

O co walczą?

- Przyszliśmy tu, bo chcemy nie tylko zawalczyć o naszą własną sprawę, ale także chcemy pokazać, jak źle działa ten system. Domagamy się zwiększenia nakładów finansowych na leczenie pacjentów. Nie może być tak, że na na kursach uczymy się najnowszych metod leczenia, a jak przychodzi co do czego, to słyszymy, że nie możemy tego leczenia zastosować, bo jest za drogie - mówiłam nam dziś rezydentka drugiego roku, która oprócz pracy w szpitalu bierze również dyżury w izbie przyjęć w małym powiatowym szpitalu poza Dolnym Śląskiem. - Przywożą mi pacjentów po wypadku z urazem głowy, a ja nie mam możliwości wysłać ich na badanie tomografem komputerowym, bo takiego sprzętu w szpitalu po prostu nie ma - żali się.

Młodzi lekarze w dwóch pierwszych latach rezydentury rezydentury zarabiają 2 200 zł na rękę, potem mają 2 400 zł do końca rezydentury. - Mam prawie 30 lat, a wynajmuję pokój, bo mnie nie stać na więcej. Potrzebuję również samochodu, by dojeżdżać na dyżury. Nie zostaje mi wiele. Muszę dorabiać - przyznaje rezydentka z SPSK1 we Wrocławiu.

Jej koleżanka z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego zaś dodaje, że czasem chciałaby mieć chwilę dla siebie na dyżurze. - Przez 50 minut reanimowałam pacjenta. Niestety mężczyzna zmarł. Nie miałam nawet 10 minut czasu, by pójść do dyżurki i się wypłakać. Od razu musiałam iść do kolejnego pacjenta - mówi rezydentka ze łzami w oczach.

Młodzi lekarze nie chcą ujawniać swoich imion, proszą też by nie podawać oddziałów, na których pracują. Bo się boją. - Potem nikt nie będzie chciał nas zatrudnić, jak zobaczy nasze zdjęcie w gazetach - przyznają.

Zabrakło kilkuset lekarzy

Dziś rezydenci rzeczywiście byli solidarni i do pracy nie przyszli. W szpitalu przy ul. Borowskiej nie było żadnego z pracujących 280 rezydentów. Cztery dni przed protestem poinformowali o nieobecności ordynatorów i dyrekcję szpitala. Za młodszych kolegów pracują dziś lekarze specjaliści. W Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu przy ul. Borowskiej pracuje 33 rezydentów. Dziś do pracy nie przyszedł żaden. Dr hab. Waldemar Goździk, szef kliniki, mówi jednak, że solidaryzuje się z młodymi lekarzami. - Jeżeli oni zarabiają 2 200 zł to co to są za pieniądze? Jak oni mają się kształcić? Każdy z nich pracuje na trzech, czterech etatach, a cały swój dobytek wozi w bagażniku. Widzę, że są zmęczeni, a to wszystko odbija się potem na pacjencie - zauważa szef kliniki.

Jak dziś nieobecność rezydentów wpłynęła na działalność szpitala? Dr Adam Domanasiewicz z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, mówi, że z powodu braku młodych lekarzy, inni muszą "stawać na rzęsach", by przyjąć wszystkich pacjentów.
- Pacjenci pilni są przyjmowani, ale niektóre planowe zabiegi, na które chorzy czekali bardzo długo, zostały przełożone na inny termin - przyznaje lekarz, ale dodaje także, że rozumie istotę protestu. - Niestety ten protest nie dotyka tych, których powinien dotknąć, czyli decydentów - zaznacza.

Organizatorzy protestu mówią, że wrocławska akcja wspierająca głodówkę 40 rezydentów w stolicy potrwa do 6 października. - Rotacyjnie będziemy przychodzić i oddawać krew - deklaruje Barbara Dudek, fizjoterapeutka z Wrocławia i wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii. Dyrektorzy szpitali przygotowują się na trudny tydzień - sami bowiem nie wiedzą, ile pracowników do końca tygodnia nie przyjdzie do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska