- Jedna wielka jatka - opowiada legniczanka. - Chodzą zakrwawione. Nikt nie opatruje im ran.
Choć psy się gryzą, Leszek Boksa, kierownik schroniska, nie pozwala ich rozdzielić, bo zostały przywiezione razem, od jednego właściciela. I tylko razem mogą zostać oddane nowemu właścicielowi, co zdaniem Sylwii Rostkowskiej oznacza dla nich dożywocie przy Ceglanej.
- Bez siebie popadłyby w apatię - przekonuje Leszek Boksa.
Odkąd półtora roku temu za-mknięto je w boksie, nigdy nie były na spacerze.
Od Katarzyny Sielickiej dostaliśmy zdjęcia zlanego krwią bok-su, okaleczonych psów i odgryzionego psiego ucha na środku klatki.
Leszek Boksa: - Piesek wszedł do klatki po spacerze, a tam inny chwycił go za ucho i mu je odgryzł. Przypadek. Tego nie da się przewidzieć.
- Bywają sytuacje, kiedy psy trafiają do schroniska w naprawdę niezłej formie, a potem przestają jeść, cierpią na problemy trawienne, chudną i po zaledwie kilku tygodniach umierają w strasznych mękach - opowiada Katarzyna Sielicka, wolontariuszka. - Kiedy psy są już w agonii, nie poruszają się, załatwiają pod siebie, a kierownik nie pozwala na eutanazję, bo uważa ją za niehumanitarną. Ostatnie przypadki takich zgonów miały miejsce 18 sierpnia i 16 października. Teraz zanosi się na kolejny.
Katarzyna Sielicka ma na myśli psa Zeusa z boksu nr 24, który po zamknięciu w nim niknie w oczach.
- Próbując wydostać się z boksu, okaleczył sobie pysk, po-zdzierał pazury do krwi. Dziś już ledwie chodzi - opowiada wolontariuszka.
- To tylko lekkie zadrapania. Otarcia o pręty - twierdzi Leszek Boksa.
Katarzyna Sielicka od roku, a Sylwia Rostkowska od ponad dwóch lat regularnie odwiedzają schronisko, by zajmować się psami. Wyprowadzać je na spacery, zabawiać, pielęgnować. Skarżą się, że są przyjmowane w schronisku jak dopust boży. Z niechęcią, a niekiedy wręcz z wrogością.
Warszawska fundacja Argos monitoruje działalność schronisk dla zwierząt. Prezes Tadeusz Wypych mówi, że takie sytuacje, jak w boksie nr 39, to w Polsce norma. - Bo wszyscy tylko czekają, aż psy się pozagryzają i będzie z nimi spokój - mówi.
Według władz
Wolontariuszki od roku próbują zainteresować władze Legnicy problemami schroniska. Przeprowadzone kontrole nie ujawniają żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu schroniska i nie wskazują na krzywdę zwierząt. Miasto podkreśla też, że nie szczędzi środków na ten cel. W bieżącym roku przeznaczyło na schronisko 280 tys. zł. W latach 2007-09 za 150 tys. zł zaczipowało ok. 3 tys. psów. Raz na kwartał prowadzi akcję wyłapywania bezdomnych zwierząt (koszt 15 tys. zł). Płaci weterynarzom za ratowanie psów, które wpadły pod samochód.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?