Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Utopia zginęła we krwi

Prof. Grzegorz Strauchold
Materiały prasowe
Cofnijmy się do Marksa, Engelsa. Mówili, że ojczyzną robotników jest świat.

We Wrocławiu odbyła się dwudniowa, międzynarodowa konferencja "Internacjonalizm czy...? Działania organów bezpieczeństwa państw komunistycznych wobec mniejszości narodowych". Zorganizowały ją: Instytut Pamięci Narodowej, Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego i Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
Internacjonalizm jest przeciwieństwem patriotyzmu?

To niezupełnie tak. Trzeba się cofnąć do Marksa i Engelsa, którzy mówili, że ojczyzną robotników jest cały świat i kochają oni tę swoją wielką ojczyznę. Pod jednym warunkiem: że marksiści zbudują ją i przekonają do niej robotników. I wtedy można było być patriotą.

Czyli internacjonalizm nie jest kosmopolityzmem?
Nie, internacjonalizm miał być formą umiłowania szczęśliwej Arkadii robotników i chłopów. Była to utopia, która zginęła w potokach krwi. Mam nadzieję, że na zawsze.

Robotnicy i chłopi kochają tę wielką internacjonalistyczną ojczyznę, a nie swój kraj?
Tu dochodzimy do problemu, który wystąpił w Związku Radzieckim. Z jednej strony mamy internacjonalizm jako hasło naczelne. Ludzi różnych narodowości: skośnookich, czarniawych, blondynów z niebieskimi oczami, fanatycznych komunistów, którzy nawet prześladowani "wyznawali" tę ideologię , jak religię. Z drugiej strony doskonale wiemy, że w ZSRR prowadzona była polityka wielkoruska, która zmierzała do wytworzenia jednolitej narodowości. Oczywiście, w dalekiej, co najmniej stuletniej perspektywie.

ZSRR miał problem z mniejszościami narodowymi. Bo nagle mogło się okazać, że jest coś ważniejszego niż władza rad?
Carską Rosję nazywano więzieniem narodów. Rosja Radziecka nie odziedziczyła wszystkich ziem, część się oderwała. Kto mógł, to się odrywał, bo chciał niepodległości. Co w tej sytuacji robiła władza radziecka? Gdzie mogła, to tę niepodległość tłumiła i na nowo przyłączała, aż w końcu odbudowała państwo carów. Zdobywała coraz więcej ludzi do rządzenia nimi i wprowadzała obłędną politykę internacjonalizmu. Ale jeśli nie przekonało się muzułmanina z Samarkandy, że ma być komunistą, to trzeba mu było cały czas bagnet na gardle trzymać albo robił się problem.

Jaki problem?
Taki, że groziło to eksplozją wewnętrzną i rozwaleniem imperium. Do czego zresztą doszło. Trzeba więc było przez cały czas prowadzić politykę zastraszania i przekupywania mniejszości narodowych, co przecież robiono. Pogłaskiwano też mniejszości, ale w taki sposób, że zawsze pokazywano im pięść - przerażającą pięść, okutą w żelazo. Albo mówiono Estończykom: w Tallinie nie ma pracy. Jeśli wyjedziecie na Syberię, to dostaniecie robotę, i to bardzo dobrze płatną. I wyjeżdżali, a w ich miejsce wprowadzano emerytów NKWD i Armii Czerwonej. Tak jest w Estonii - jedna trzecia mieszkańców to emeryci służb specjalnych i byli żołnierze armii sowieckiej.

Trochę marchewki i solidny kij?
Tak, ale musimy pamiętać, że cały czas mówimy o elitach władzy. Bo przecież przeciętny Rosjanin nie siedział i nie kombinował, jak zaszkodzić Estończykowi. Choć trzeba przyznać, że do wszystkich - bez względu na narodowość - szedł wyraźny przekaz: "Patrzcie, jakim jesteśmy mocarstwem, wszyscy się nas powinni bać". I to działało na wszystkich, nie tylko na Rosjan. Był taki film "Polowanie na Czerwony Październik", gdzie dowódcą okrętu podwodnego był Litwin, który się w końcu zbuntował. A Dżochar Dudajew, bohater niepodległej Czeczenii? To był pułkownik armii radzieckiej, który w Afganistanie zabijał za pomocą bomb ludzi walczących o wolność. Władza radziecka dawała możliwość awansu nie tylko Rosjanom, ale także członkom mniejszości narodowych. I wielu na to poszło.

Internacjonalizm to była świetna przykrywka i broń w walce o rząd dusz?
Tak, choć dla radzieckiej władzy w razie problemów pozostawała naga siła. Oczywiście, mogli istnieć ludzie, którzy wierzyli święcie, że internacjonalizm to cudowna rzecz. A gdyby się okazało, że są tacy, którzy o tym nie wiedzą, to trzeba przyjechać czołgiem i wbić im to do głowy.

Spec od XX w.
Prof. Grzegorz Strauchold, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizujący się w historii XX wieku. Kierownik Zakładu Historii Najnowszej i Pracowni Atlasu Historycznego. Zajmuje się geografią historyczną, historią: myśli politycznej, najnowszą, ziem zachodnich i północnych po 1945 roku i regionalistyką.

Rozmawiała Hanna Wieczorek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska