Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy! Oddajcie kierowcom pieniądze za te mandaty!

Damazy Podsiadło
Damazy Podsiadło
Nie mamy wątpliwości: wrocławska straż miejska niesłusznie ukarała 13 kierowców, którzy zaparkowali przy ulicy Wszystkich Świętych. Ich auta wywieziono na lawecie, choć gdy kierowcy wjeżdżali na tę ulicę, znaki pozwalały na parkowanie tam samochodów. Znak zmienił się dopiero w ciągu dnia, dwie godziny przed przyjazdem patrolu straży. Na dodatek oznakowanie zmieniono nielegalnie. Straż pozostaje nieubłagana. Nie zamierza przyznać się do błędu i oddać ludziom pieniędzy za niesłusznie wystawione mandaty.

O mandatach, które posypały się na ulicy Wszystkich Świętych (boczna św. Mikołaja) pisaliśmy przed kilkoma dniami. Teraz dotarliśmy do nagrania z monitoringu. Wynika z niego ewidentnie, że strażnicy ukarali kierowców niesłusznie.

Oto fakty. W poniedziałek, 7 grudnia kierowcy jak co dzień parkują rano swoje samochody na ulicy Wszystkich Świętych. Około godz. 8.40 zjawia się ekipa firmy zajmującej się zmianą oznakowania drogowego. Kilku pracowników z drabiną podchodzi do ściany budynku i zdejmuje strzałkę pod znakiem „zakaz zatrzymywania się”, wyznaczającą koniec odcinka na którym obowiązuje ten zakaz. Brak tej strzałki oznacza, że kierowcy nie mają prawa postawić za znakiem auta. Jak się później okaże, pracownicy usuwają znak bezprawnie.

Nie mijają dwie godziny, gdy w tym położonym na uboczu miejscu zjawia się patrol straży miejskiej. Funkcjonariuszy nie dziwi zmiana oznakowania. Nie próbują ustalić żadnych faktów.
Natychmiast wzywają lawety, które odholowują trzynaście samochodów. Kierowcy muszą słono zapłacić – 573 zł kosztowało odholowanie i nałożony przez straż mandat.

Dotarliśmy do filmu z monitoringu, który potwierdza taki przebieg zdarzeń. Wynika z niego ewidentnie, że w momencie gdy kierowcy parkowali swoje samochody na ulicy Wszystkich Świętych, znak zakazujący parkowania nie obowiązywał. Kierowcy nie mieli więc żadnych szans, by się do niego dostosować.
Wiemy, że straż miejska dysponuje tym samym nagraniem z monitoringu co my. Zdobyła je już dwa dni po odholowaniu samochodów. Ale nie wyciągnęła z niego żadnych wniosków.

Dzięki filmowi ustalono wprawdzie, kto usunął tabliczkę ze strzałką spod znaku. I że złamał prawo. Pracownik, który ściągnął tabliczkę, został ukarany mandatem. Jak czytamy w oświadczeniu straży miejskiej, „jego działanie było samowolne i spowodowane błędną interpretacją otrzymanego zlecenia”.

Skoro kierowcy w niczym nie zawinili, bo gdy stawiali swoje auta tabliczka jeszcze wisiała pod znakiem, to czy w takim razie mandaty nie powinny zostać po prostu anulowane, a kierowcom – zwrócone pieniądze?
Straż miejska twierdzi, że nie. – Kierujący pojazdami zostali ukarani mandatami za niezastosowanie się do obowiązującego w tym miejscu znaku drogowego – upiera się przy swoim Waldemar Forysiak.

Co ciekawe, rzecznik nie widzi w tym żadnej sprzeczności. Przekonuje też, że kierowcy popełnili dodatkowe wykroczenie, nie zostawiając na chodniku przynajmniej 1,5 m przejścia dla pieszych.
To wyjaśnienie również wygląda co najmniej dziwnie. Ukaranie kierowców za zastawienie chodnika brzmi jak wykręt, bo na mandatach nie ma o tym słowa. Mowa tylko o zignorowaniu zakazu zatrzymywania się.

Nietrudno zauważyć, że akurat w tym miejscu wspomniane utrudnienia dla pieszych są wątpliwe, bo to ślepa uliczka.

Co mogą teraz zrobić ukarani niesłusznie kierowcy? Rzecznik straży mówi, że powinni dochodzić roszczeń od tego, kto usunął tabliczkę ze strzałką.
Fakt, straż miejska ustaliła sprawcę, ukarała go, ale nie powiadomiła o tym poszkodowanych kierowców. Wychodzi na to, że każdy z nich powinien przeprowadzić własne śledztwo w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska