Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawca ewakuacji szpitala przy Kamieńskiego pozostanie bezkarny

Marcin Rybak
W nocy z 28 na 29 stycznia ewakuowano prawie 150 pacjentów
W nocy z 28 na 29 stycznia ewakuowano prawie 150 pacjentów fot. Jarosław Jakubczak
Mężczyzna, który w styczniu spowodował nocną ewakuację wrocławskiego szpitala przy ul. Kamieńskiego, nie popełnił przestępstwa. Tak uznała wrocławska prokuratura i umorzyła śledztwo w tej sprawie.

Chodzi o człowieka, który 28 stycznia wieczorem do salowej idącej do pracy w szpitalu powiedział, że o północy wybuchnie bomba. Dyrektor szpitala - gdy dowiedział się o tej rozmowie - zarządził ewakuację. Do trzeciej w nocy przy kilkunastostopniowym mrozie pacjenci rozwożeni byli do innych wrocławskich placówek.

Tego mężczyzny nigdy nie złapano. Wiadomo jedynie, że mógł mieć około 60 lat, 170 - 175 cm wzrostu i wąsy. Było około 18.30 gdy zaczepił salowa idącą do szpitala. Przeszło dwie godziny wcześniej - bo około 16.15 - na policję zadzwonił inny mężczyzna z informacją, że w szpitalu jest bomba. Ten szybko został złapany. Okazało się, że to 27-letni Paweł M. We wrześniu prokuratura oskarżyła go o wywołanie fałszywego alarmu bombowego. Grozi za to nawet 8 lat więzienia.

WIĘCEJ ZDJĘĆ Z EWAKUACJI SZPITALA PRZY UL. KAMIEŃSKIEGO

Zaraz po telefonie Pawła M. szpital przeczesali policyjni pirotechnicy. Obyło się bez ewakuacji. Żadnego ładunku nie znaleziono. O 18.30 akcja powoli się już kończyła. Właśnie wtedy nieznany do dziś mężczyzna pod szpitalem zaczepił salową. Spytał czy tu pracuje. Gdy potwierdziła "wypowiedział słowa, z których wynikało, że skoro nie doszło do eksplozji o 17.30 to dojdzie do niej o 24.00". Tak ten incydent opisała prokuratura w decyzji o umorzeniu.

Salowa zeznała później, że mężczyzna uśmiechał się, jego słowa nie brzmiały groźnie i ona nie odebrała ich poważnie.
Dyrektor placówki prof. Wojciech Witkiewicz o rozmowie salowej z tajemniczym 60-latkiem dowiedział się pół godziny przed północą. Zarządził ewakuację szpitala. Na piętnastostopniowym mrozie karetkami, radiowozami i taksówkami rozwieziono 260 pacjentów do innych wrocławskich szpitali. Po dziewięciu miesiącach śledztwa prokuratura doszła do wniosku, że 60-latek z wąsem przestępstwa nie popełnił. W przeciwieństwie do Pawła M. Choć telefon tego drugiego tylko napędził stracha a słowa o eksplozji o północy skutkowały ewakuacją.

Teoretycznie w przypadku 60-latka w grę wchodziłyby dwa artykuły z kodeksu karnego. Ten, który mówi o fałszywym alarmie bombowym oraz ten o narażeniu pacjentów szpitala na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. W postanowieniu o umorzeniu śledztwa nie znalazło się wyjaśnienie dlaczego słów tajemniczego nieznajomego prokuratura Psie Pole nie potraktowała jako fałszywego alarmu bombowego. Śledczy zastanawiali się jedynie czy informując o wybuchu, co spowodowało ewakuację, nieznany sprawca nie naraził pacjentów na "bezpośrednie" niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

Orzekli, że owszem na niebezpieczeństwo na pewno naraził. I to niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Ale nie było to niebezpieczeństwo "bezpośrednie". A jak nie jest bezpośrednie to nie ma przestępstwa. Na poparcie swojej teorii śledczy przytoczyli mądre prawnicze formuły z wyroków Sądu Najwyższego i komentarzy do kodeksu karnego. "Chodzi o takie działanie" - cytują wrocławscy śledczy prawnicze mądrości - " które stwarza konkretne, realne i natychmiastowe zagrożenie dla życia i zdrowia". A prokuratura oceniła, ze 28 stycznia o 18.30 nic podobnego pod szpitalem nie zaszło.

Jarosław Maroszek, dyrektor Departamentu Polityki Zdrowotnej w Urzędzie Marszałkowskim jest zdziwiony łagodną oceną zachowania nieznanego 60-latka. Jego zdaniem nie ma najmniejszych wątpliwości, że ewakuacja szpitala spowodowała bezpośrednie zagrożenie życia pacjentów. - Takie umorzenie to argument dla innych sprawców podobnych zdarzeń. Takie działania powinny być piętnowane - mówi Maroszek.

Gdyby prokuratura uznała, że 60-latek przestępstwa się dopuścił musiałaby umorzyć śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy. A tak przyczyną umorzenia jest "brak cech przestępstwa". Co teraz będzie? Pokrzywdzeni, czyli na przykład ewakuowani pacjenci - mogą złożyć w sądzie zażalenie na decyzję śledczych z Psiego Pola. Wtedy to sąd oceni czy rzeczywiście nie możemy mówić o przestępstwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska