Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Soli z Sieroszowic starczy na 1000 lat

Piotr Kanikowski
Pojazdy jeżdżące 950 metrów pod ziemią w kopalni Polkowice-Sieroszowice przypominają bardziej  fantastyczne pojazdy Imperium z "Gwiezdnych wojen" niż posłuszną człowiekowi maszynę
Pojazdy jeżdżące 950 metrów pod ziemią w kopalni Polkowice-Sieroszowice przypominają bardziej fantastyczne pojazdy Imperium z "Gwiezdnych wojen" niż posłuszną człowiekowi maszynę Fot. Piotr Krzyżanowski
Akustykę solnych wyrobisk KGHM badała boskim mezzosopranem Małgorzata Walewska - pisze Piotr Kanikowski

Odkryta przez Jana Wyżykowskiego miedź skończy się za pięćdziesiąt lat. Bezpośrednio nad nią leży jednak złoże soli - tak ogromne, że zaspokoiłoby potrzeby całej Polski na tysiąc lat. To skarb. I jeden z pomysłów na przyszłość spółki.

Na razie KGHM zarabia na miedzi, ale w rejonie Kazimierzowa droga do rudy prowadzi przez grubą nawet na 170 metrów jasnoszarą warstwę soli kamiennej, tzw. halitu.

Od września 1991 roku górnicy z kopalni Polkowice-Sieroszowice kombajnami urabiają więc słone skały, kruszą, przesiewają, oczyszczają i w postaci śnieżnobiałego proszku wywożą na powierzchnię. Drogowcy posypują nim oblodzony asfalt - co zimę pod szybem SW-1 ustawia się długa kolejka ciężarówek. Gdy lód na drogach puści, większość urobku oddziału solnego trafia do zakładów chemicznych. Kopalnia zaopatruje też garbarnie, farbiarnie, ciepłownie i wytwórnie paszy dla zwierząt. Do gospodarstw domowych trafia śladowa część produkcji, choć zarówno do posypania kanapki, jak i do przyprawienia zupy sieroszowicka sól nadaje się wybornie.

950 metrów pod ziemią z Mirosławem Zawadzkim, zastępcą kierownika oddziału G-55, brodzimy w czymś, co wygląda jak plaża, ale nie składa się z kamyczków, tylko z miliardów kryształków soli. Na wysoką ścianę halitu lampy rzucają majestatyczny cień maszyny, przycupniętej u przodka, w szarym rumowisku. To kombajn, jeden z dwóch na oddziale Zawadzkiego.

Ze wzniesionym w górę ogonem taśmociągu bardziej przypomina dinozaura lub fantastyczne pojazdy Imperium z "Gwiezdnych wojen" niż posłuszną człowiekowi maszynę. Każde z kół ma większe od głogowianina Romana Dropa. Aby usiąść w klimatyzowanej kabinie, Drop - kombajnista z osiemnastoletnim stażem - musi wspiąć się trzy lub cztery metry po stalowym cielsku.

- Wydajność kombajnu to 80-120 ton na godzinę - mówi Mirosław Zawadzki.

Głowica - ta część kolosa, która trze o halit - zawiera 140 noży. Przypomina olbrzymią szyszkę z diamentowymi łuskami. Gdy wirując wbija się w ścianę, szeroka na szesnaście metrów komora od spągu po strop wypełnia się słonym pyłem. W sieroszowickiej kopalni jest wszechobecny. Wciska się w najwęższą szparę, w oprawki okularów, w bransoletę zegarka, we włókna drelichu, włazi do oczu i do nosa.

Jak śnieg zaściela podziemne chodniki, oblepia pomarańczowe land rovery, które rozwożą górników po przodkach. Drobnymi kryształkami porasta smoczopodobne cielska kombajnów do kruszenia skał i 38-tonowych ciężarówek transportujących urobek na tzw. kratę - do pomieszczenia, z którego taśmociągami odstawią ją do zakładu przerobu soli. To umieszczony w długim wyrobisku ciąg maszyn, które kruszą szare bryły, przesiewają i oczyszczają tonę po tonie. Ów proces jest tak zautomatyzowany, że do obsługi całego zakładu wystarczą dwie osoby na zmianie.

- Codziennie wyjeżdża stąd na powierzchnię około 1500 ton czystej soli - opowiada Mirosław Zawadzki.

Dawid Jędrzejewski z Polkowic i głogowianin Seweryn Kucharewicz chodzą między maszynerią w przeciwpyłowych maskach. Bez nich i bez specjalistycznych wentylatorów, które wciągają w siebie solną mgłę, nie dałoby się tu pracować. Mimo zabezpieczeń, jeszcze w drodze do domu czują w gardle słony posmak.
- Chyba się uzależniłem - śmieje się Dawid. - Zawsze mi mało soli. W kuchni wszystko przesalam.
Koledzy fedrujący sto metrów niżej rudę miedzi wyjeżdżają na powierzchnię czarni. On - biały, jakby wracał prosto od młynarza.

- Umieszczenie zakładu przerobu soli pod ziemią ma mnóstwo zalet - objaśnia Marek Czarnecki, nadsztygar z ZG Polkowice-Sieroszowice. Dzięki temu nasza działalność nie przeszkadza mieszkańcom i nie zanieczyszczamy środowiska naturalnego. Gotowy produkt wyjeżdża szybem na powierzchnię. A ponieważ ok. 20 proc. urobku podczas przeróbki odpada w formie pyłu, możemy go łatwo składować w opuszczonych wyrobiskach.

Wyrobiska solnej części kopalni są znacznie większe niż tam, gdzie wydobywa się rudę. Decyduje o tym ekonomia. Na oddziałach miedziowych warstwa, w której występuje np. 2-3 procent metalu, miewa czasem kilkadziesiąt centymetrów. Nie ma sensu tracić czasu, pieniędzy i energii na urabianie płonej skały, więc kruszy się jej tylko tyle, ile to konieczne, by dostać się do rudy miedzi.
Z solą jest inaczej: w Sieroszowicach stanowi od 97 do 99 proc. złoża.

Praktycznie do wydobycia nadaje się wszystko. Poza tym ze względu na specyficzne właściwości fizyko-chemiczne tego minerału wyrobiska nie wymagają kotwienia. Są ogromne. Największa z komór ma sto metrów długości i piętnaście wysokości. To w niej w 2006 roku mezzosopranistka Małgorzata Walewska swym boskim głosem sprawdzała podziemną akustykę. Pod ziemią jej śpiew brzmiał pięknie.

Gdyby kiedyś ktoś potrzebował miejsca na niebanalną salę koncertową, ta jest idealna.
Komora, w której śpiewała Małgorzata Walewska, powstała jednak w innym celu. Jest jedną z czterech wydrążonych przez KGHM, aby prowadzić badania i doświadczenia. Zamontowane przez geologów czujniki monitorują na przykład tempo zaciskania się wyrobisk. Dziś już wiadomo, że w ciągu roku ich przekrój zmniejsza się o 8 centymetrów. To dlatego nieużytkowane, szerokie chodniki, w których jeszcze 20 lat temu prowadzono wydobycie, zwężyły się tak bardzo, że dziś nie wjedzie w nie nawet land rover.

W nieużytkowanej części kopalni Polkowice-Sieroszowice powstało podziemne muzeum ze starymi wozami i maszynami wycofanymi już z eksploatacji. W odróżnieniu od Wieliczki nie jest jednak dostępne dla turystów - zwiedzali je nieliczni goście, których KGHM zgodził się wpuścić na wycieczkę pod ziemię. Eksponaty można dotykać. Nie pokrywa ich kurz, jak na powierzchni, ale kilkudziesięciomilimetrowa warstwa solnego pyłu.

KGHM zamierza zostać największym producentem soli w Polsce.

- Na razie dysponujemy tylko koncesją na rozpoznanie złoża soli, ale chcielibyśmy wystąpić o nową, na wydobycie - zapowiada Dariusz Wyborski, dyrektor departamentu public relations w spółce.
Według szacunków w miedziowym zagłębiu pod ziemią zalega około trzech miliardów ton soli kamiennej. Jest zanieczyszczona śladowymi ilościami miedzi i innych pierwiastków, ale tak smaczna, że Mirosław Zawadzki bez wahania posypałby nią kanapkę, gdyby zdarzyło mu się zabrać do pracy niedosolone drugie śniadanie.

Pokłady tego minerału zostały rozpoznane w latach 1957-1978 w trakcie dokumentowania złóż rud miedzi. Dodatkowe badania prowadzono w latach 1974-1998.

W Sieroszowicach wydobycie halitu systematycznie rośnie - od ok. 230 tys. ton w roku 2000 do prawie 360 tys. ton obecnie. Dla porównania, wyspecjalizowana w soli Kłodawa wydobywa około 600 tys. ton.

W KGHM ruda miedzi była, jest i zawsze będzie najważniejsza. Plany wobec oddziału G-55 też są jej podporządkowane. Spółka chce z poziomu wyrobisk solnych prowadzić dokładniejsze rozpoznanie złóż rudy miedzi, aby móc je eksploatować w sposób bardziej efektywny.
- Polscy emigranci zawsze powtarzali, że wyjeżdżają za chlebem i solą. A przecież ani chleba, ani soli w tym kraju nie brakuje - nie może się nadziwić Włodzimierz Sznajder. W Żmigrodzie ma zakład, w którym kisi ogórki i kwasi kapustę. Bez soli nic by nie zrobił. To magiczna substancja. Nie tylko konserwuje komórki roślinne, ale też wydobywa z nich sok z pożywką dla bakterii kwasu mlekowego. W ten sposób przyspiesza fermentację.

Pan Włodzimierz eksperymentował z różnymi rodzajami soli. Okazało się, że dzięki mikroelementom (śladowym ilościom kadmu, arsenu, cynku, miedzi i innych pierwiastków) sieroszowicka lepiej nadaje się do kwaszenia niż sterylnie czysta, warzona z Kłodawy czy Inowrocławia.

- Posypana nią kapusta ma więcej witaminy C - zapewnia Włodzimierz Sznajder.

Planując stopniowe zwiększanie wydobycia soli, władze KGHM mają nadzieję, że popyt na ten produkt będzie rósł i rósł. Ale nawet wtedy sieroszowickie złoże nieprędko się wyczerpie. Tego halitu starczy na tysiąc lat.

Z kalendarium Polskiej Miedzi
Rok 1972 I - w kopalni Lubin pierwszy wstrząs sesjmiczny wywołany eksploatacją
20 I - wizyta w kopalni Rudna prof. Bolesława Krupińskiego, nestora polskich góników i projektanta kopalni LGOM
15 II - rozpoczęła się budowa wydziału metali towarzyszących w Hucie Miedzi Głogów
14 III - początek głębienia szybu R-II kopalni Rudna
21 III - w kopalni Lubin połączenie diagonalą szybów głównych i zachodnich
V-VI - zakończono prace studialne nad koncepcją i technologią Huty Miedzi Głogów II (trzeciej - po HM Legnica i HM Głogów)
7 IV - KGHM zobowiązał się zagospodarować zalew Małomicki w Lubinie na ośrodek rekreacyjny
30 IV - zakończenie I etapu budowy HM Głogów
CH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska