Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarga na lekarzy SOR-u

Grażyna Szyszka
Grażyna Szyszka
Cierpiąca kobieta kilka godzin czekała na pomoc chirurga. Rodzina złożyła na niego skargę, a lekarz na rodzinę.

Rozgoryczenie, żal, bezsilność, a przede wszystkim złość, to emocje, które towarzyszą Lidii Grombik, gdy opowiada o pobycie na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Szukała tam pomocy dla chorej siostry, a spotkała niechęć i lekceważenie lekarzy. Dlatego postanowiła napisać skargę do prezesa głogowskiego szpitala, Rzecznika Praw Pacjenta, zarządu powiatu, a naszej redakcji opowiedzieć o zdarzeniu.

- W środę, 29 czerwca moja siostra Mariola źle się poczuła - opowiada pani Lidia. - Z powodu choroby przeszła wcześniej kilka operacji jelita. Tego dnia miała silne bóle brzucha więc jej córka zawiozła mamę na SOR. Zabrały ze sobą całą dokumentację leczenia. Kiedy zjawiły się na SOR-ze, pobrano siostrze krew do badań i podano kroplówkę. Lekarz, który to zrobił powiedział, że zawiadomi chirurga, bo sam ma jeszcze pacjenta.

Kiedy oczekiwanie na lekarza bardzo się wydłużyło, córka pacjentki poszła na chirurgię i poprosiła doktora Mohtara o zbadanie jej mamy.

- Ale lekarz stwierdził, że jemu samemu nie wolno schodzić na SOR bez wezwania - mówi pani Lidia. - Siostrzenica wróciła i powtórzyła dyżurnemu lekarzowi to, co usłyszała od chirurga. Ale mijały kolejne godziny, siostra dalej cierpiała, a lekarz się nie pojawiał. Po godzinie 19 skończyła się kroplówka. Przez kilka następnych godzin żaden z lekarzy nawet nie zajrzał do siostry, do kobiety po poważnych operacjach jelita! - mówi zdenerwowana głogowianka dodając, że w podobnej sytuacji byli też inni pacjenci. Godzinami na pomoc czekał między innymi górnik po wypadku w kopalni i starszy pan o kulach z rozciętym uchem. - Jego żona dopytywała kiedy ktoś go zbada, ale w odpowiedzi słyszała tylko, że ma czekać - mówi pani Lidia. - Starszy pan o kulach nie wytrzymał i wyszedł z żoną ze szpitala.

Po kolejnych godzinach oczekiwania na pomoc, chora kobieta miała już dość i poprosiła córkę o odwiezienie jej do domu. Wtedy pani Lidia postanowiła, że zawiezie siostrę do szpitala w Lubinie.

- Mariola źle wyglądała więc nie było na co czekać - opowiada głogowianka. - I około godziny 21 byłyśmy na izbie przyjęć w Lubinie. Tam też było kilkunastu pacjentów, ale zostałyśmy przyjęte niemal od reki. Zrobiono siostrze badanie krwi, prześwietlenie, a wyniki, również ten przywiezione przez siostrę, czytał lekarz, który stwierdził u siostry stan zapalny jelita grubego po reseksji. Wszystko trwało w sumie dwie godziny. Lekarz chciał przyjąć Mariolę na oddział wewnętrzny, ale siostra wybrała szpital w Głogowie. Tylko dlatego, by nie robić dzieciom kłopotu z dojazdem. Po drugie, jej mąż też leży w Głogowie na intensywnej terapii - dodaje siostra chorej kobiety i przyznaje, że powrót do naszego szpitala był wielkim błędem, a to, co je spotkało po powrocie zapamięta na długo.

Kobiety dotarły do głogowskiej lecznicy przed północą. Pielęgniarki z SOR-u zabrały chorą Mariolę na salę, by spisać co trzeba. Wezwały też lekarza. Po półgodzinnym czekaniu, pielęgniarka ponownie poszła po lekarza.

- Cały czas był w gabinecie - zapewnia Lidia Grombik. - Obie z siostrzenicą byłyśmy już bardzo zmęczone i przysnęłyśmy na krzesłach. Kiedy się zerwałam było przed drugą w nocy. Spytałam pielęgniarkę, czy lekarz był już u mojej siostry, a ta zaprzeczyła. Poszłam więc pod gabinet, z którego dobiegały śmiechy. Weszłam i zapytałam, czy lekarz może w końcu zbadać chorą kobietę. Na co pan doktor stwierdził, że skoro go przedtem olałyśmy i pojechałyśmy do Lubina to teraz mamy sobie same radzić! - opowiada wzburzona pani Lidia. - W końcu stwierdził, że dzwonił do doktora Mohtara i po telefonicznej konsultacji obaj zdecydowali, że dopiero rano chirurg zobaczy siostrę i wyznaczy termin jej przyjęcia na leczenie szpitalne. Lekarz za nic miał skierowanie na oddział wewnętrzny wystawione kilka godzin wcześniej w Lubinie.

Chora Mariola miała tak dość szpitalnych przepychanek, że poprosiła siostrę o odwiezienie jej do domu. Rano zadzwoniła do lekarza z Wrocławskiej kliniki, gdzie była operowana, który podpowiedział, gdzie ma szukać pomocy.

- Co jakiś czas ukazują się w gazetach artykuły jak pracuje nasz SOR i nie są to miłe historie - mówi pani Lidia. - Czy dyrekcja szpitala nie zamierza niczego zmieniać? Czy kiedyś doczekamy się prawdziwych oddziałów ratunkowych, gdzie faktycznie chory otrzyma pomoc?

Ewa Todorov, rzeczniczka szpitala potwierdza, że skarga od Lidii Grombik wpłynęła i jest na etapie wyjaśniania.

Jak ustaliliśmy w tej sprawie jest też doniesienie na policję złożone przez lekarza na... zachowanie pani Lidii. Lekarz zarzucił kobiecie znieważenie zarówno siebie jak i pani doktor, która wówczas z nim pracowała.

- Zgłoszenie wpłynęło do nas 5 lipca i dotyczy znieważenia funkcjonariuszy publicznych na służbie, a niewątpliwie lekarze nimi są - mówi Bogdan Kaleta, oficer prasowy głogowskiej komendy. - Prowadzimy czynności sprawdzające.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska