Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecz o języku: Czy-ta-LI-ście

Jan Miodek
Tomasz Hołod
W jednym z artykułów publicystycznych o Andrieju Sacharowie czytam: "Wszyscyśmy przecież nie pochwalali radzieckich realiów". Z satysfakcją witam w tym fragmencie końcówkę 1. osoby liczby mnogiej -śmy oderwaną od czasownika pochwalali i doczepioną do formy wszyscy.

Z satysfakcją, bo czyni tak - zwłaszcza w tekstach pisanych - coraz mniej Polaków, przekonanych, że cząstki -ś, -śmy, -ście muszą być zrośnięte z czasownikiem (proces ten dokonał się w 1. osobie liczby pojedynczej - zdania typu "gdym poszedł do miasta, tom sobie kupił buty" właściwie już przegrały ze składniowym wariantem "gdy poszedłem do miasta, to sobie kupiłem buty"). Tymczasem można te historycznie ruchome cząstki dołączać do różnych wyrazów w zdaniu i taka formalna mozaika zasługuje na pełną stylistyczną aprobatę: ty to powiedziałeś - tyś to powiedział - toś ty powiedział, pięknie zaśpiewałeś - pięknieś zaśpiewał, zagraliśmy dobry mecz - dobryśmy mecz zagrali.

Nietrudno się domyślić, że przywołane końcówki czasu przeszłego można też dołączyć do spójnika że: myślę, że powinniście tam pójść - myślę, żeście powinni tam pójść; napisał, że wypadliśmy dobrze - napisał, żeśmy dobrze wypadli; widział, że się tym przejmowałeś - widział, żeś się tym przejmował. I tylko takie brzmienia żeście, żeśmy, żeś są poprawne!

Kiedy natomiast w tym samym artykule o Sacharowie znajduję konstrukcję: "Pozwolę sobie nazywać go tak, jak żeśmy go nazywali", mówię obecnemu w niej "żeśmy" stanowcze nie. Jest ono błędne, bo końcówka -śmy nie jest w nim połączona - jak w przykładach z poprzedniego akapitu - ze spójnikiem że! Poprawne są tylko warianty: "Pozwolę sobie nazywać go tak, jakeśmy go nazywali" i "Pozwolę sobie nazywać go tak, jak go nazywaliśmy".

Z wielkim smutkiem, a i konsternacją przeczytałem też w tymże tekście zdanie: "Nie wydaje się też i mi". - Czy polski naród zaczyna głuchnąć?! Jak można stawiać przycisk na formie, która ex definitione mieć go nie może?! Ex definitione, bo krótkie postacie zaimkowe mi, ci, cię, go, mu - tak zresztą jak przywołane wyżej ruchome końcówki czasu przeszłego -śmy, -ście - są tzw. enklitykami (od greckiego enklidzo - "opierać się o poprzednika"), czyli formami, które same dla siebie nie mogą uzyskać akcentu i nie mogą o nim decydować, ale tworzą jeden zestrój akcentuacyjny z formą poprzedzającą: PO-daj-mi, U-wierz-mi, DA-ję-ci, WI-dzę-cię, ZA-proś-go, DA-ruj-mu, ro-BI-li-śmy, czy-TA-li-ście (nie tworzymy przecież akcentuacyjnych tworów w rodzaju "po-DAJ-mi" czy "wi-DZĘ-cię"; ostrzegam także wszystkich przed akcentowaniem typu "ro-bi-LI-śmy", "czy-ta-LI-ście").

Wyraz stojący na początku zdania jest zawsze akcentowany, nie może zatem tej pozycji składniowej zyskać enklityka mi, a co jest w tej chwili prawdziwą epidemią zataczającą coraz częstsze kręgi społeczne i pokoleniowe. Jedynie poprawne konstrukcje to: MNIE się wydaje, MNIE się to należy, MNIE powiedziano, MNIE to dajcie. Tylko po czasowniku, w środku zdania należy się posłużyć enklitycznym mi: wydaje mi się, należy mi się to, powiedziano mi, dajcie mi to.

Oczywiście, pod akcentem - choć na końcu wypowiedzenia - jest też zaimek z cytowanego fragmentu gazetowego. Jak można tego nie słyszeć i napisać "Nie wydaje się też i mi"?! - Jedynie poprawne brzmienie to "Nie wydaje się też i MNIE".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska