Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja śmieciowa zjada własne śmieci

Jacek Antczak
Jacek Antczak
Jacek Antczak Polskapresse
Jaki czasy, takie rewolucje. Albo inaczej: jaka gmina, jakie miasto, taki bałagan.

Tej "ogólnoświatowej", bolszewickiej rewolucji nie pamiętają nawet najstarsi górale - i dobrze. O francuskiej uczymy się na historii, a wagarowicze wybierają kurs przyspieszony na "Sprawie Dantona" - znakomitym spektaklu we wrocławskim Teatrze Polskim. Aktorzy grają tam znakomicie, ale puszczają też rewolucyjne kawałki z głośników - kto nie widział spektaklu Klaty, ten nie widział nic. Ta rewolucja to rewelacja. Kulturalna, nie jakieś tam śmieci popkultury.

Ci, którzy załapali się na kolejne rewolucje obyczajowe, a zwłaszcza seksualne, z lat 50. 60. 70. i 80 (w tym uliczną rewolucję wrocławskich krasnali), mogą opowiadać swoim dzieciom, że oni też byli dziećmi, dziećmi-kwiatami, a nie dziećmi-śmieciami. Tylko pozazdrościć. "Rewolucje seksualno-obyczajowe", które proponują różne partie i inne ruchy Palikota, to tylko "ruchy pozorowane". Wolna miłość już była, teraz jest szybka. Albo wirtualna - czyli rewolucja technologiczna.

Deklaracje śmieciowe są ponoć jak zeznanie podatkowe: jak nie wypełnisz i nie zadeklarujesz, że śmiecisz tam, gdzie mieszkasz , to nie istniejesz

No, ale cóż, mamy XXI wiek i teraz każdy z nas też może stać się rewolucjonistą. Śmieciowym. Od miesiąca nie ma dnia, żeby media nie informowały nas o opanowującej polskie metropolie, miasteczka i wioski, ba, nasze podwórka, "wnętrza międzyblokowe" i zsypy, rewolucji śmieciowej. Rewolucji, która idzie, a właściwie pełza, z Zachodu i wprowadza popłoch wśród prezydentów, urzędników, pracowników spółdzielni i Bogu ducha winnych, zwykłych ludzi. Sprawa jest chyba poważna, bo wczoraj na klatce schodowej dostrzegłem rewolucyjną odezwę z wezwaniem na pikietę śmieciową, zdaje się pod siedzibę prezydenta. Tylko nie pamiętam, czy Wrocławia, czy całej Rzeczpospolitej.

Początkowo myślałem, że ta rewolucja ma coś wspólnego ze zniesieniem apartheidu w RPA albo niewolnictwa w USA. Bo ponoć każdy Polak ma się zadeklarować, czy jest za segregacją, czy segregacji przeciwny. Ale to był mylny trop. Pierwszymi symptomami tego, że nie uda się zostać rewolucyjnym outsiderem, okazały się właśnie te deklaracje, które wystają ze skrzynek pocztowych, a potem razem z reklamówkami marketów zaśmiecają całą klatkę schodową. No bo ludziom się już te wszystkie śmieci mylą. A nie powinny. To ponoć jak zeznanie podatkowe: jeśli nie wypełnisz i nie zadeklarujesz, że śmiecisz tam, gdzie mieszkasz i produkujesz ileś tam odpadów na metr kwadratowy i obiecujesz wrzucać butelki po winie do niebieskiego, a plastiki po mleku do żółtego, to nie istniejesz. A twój dom to pustostan. Taki kosz.

Bo dotąd w życiu były pewne tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. A teraz od 1 lipca są już trzy: podatki, śmierć i śmieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska