O sprawie pisaliśmy w czerwcu ubiegłego roku.
Wtedy to wyszło na jaw, że prokurator Krystian M. udoskonalił dokumenty w kilku starych swoich sprawach. Miały pójść do kontroli w Prokuraturze Apelacyjnej. Prokurator M. startował w konkursie na Prokuratora Prokuratury Okręgowej. Zgodnie z prawem w takim wypadku Prokuratura Apelacyjna kontroluje stare, już zakończone sprawy kandydata do awansu.
Prokurator M. miał pecha, bo jedna z kontrolujących pań prokuratorek zorientowała się, że dokumenty kilku spraw zostały poprawione. To były drobiazgi. Coś dopisano do sentencji postanowienia o umorzeniu, poprawiono prawną kwalifikację. Takich spraw ujawniono sześć. Zawiadomiono o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Kilka tygodni temu śledztwo umorzono z powodu znikomej szkodliwości czynu.
Bo poprawiane śledztwa były już dawno zakończone. Decyzje o umorzeniu skontrolowane przez sądy. Poprawki oznaczały, że akta - gdyby pani kontroler się nie zorientowała - lepiej by wyglądały w oczach prawnika - fachowca. Ale niczego nie zmieniały dla najbardziej zainteresowanych. Czyli na przykład dla tych, którzy zawiadomili o przestępstwie. Gdyby nie kontrola związana z awansem niektóre z nich w ogóle zostałyby już zniszczone. Bo czas ich przechowywania - wynikający z przepisów - już się skończył.
Tak więc - argumentują śledczy z Legnicy - nikt nie ucierpiał w wyniku tych poprawek. Poza samym prokuratorem. Zamiast awansować odszedł z pracy. Dziś jest już adwokatem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?