Najpierw Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu, a teraz policja próbują od dwóch miesięcy bezskutecznie ustalić, kto z działaczy lokalnej Platformy Obywatelskiej jest odpowiedzialny za publikacje dotyczące Mirosława Lubińskiego i Longina Rosiaka.
Pierwszy był w ostatnich wyborach samorządowych kandydatem na prezydenta miasta z rekomendacji Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej, drugi - pełnomocnikiem komitetu wyborczego WWS. Obaj twierdzą, że te uderzają w ich dobre imię. Teraz przesłuchania ma prowadzić policja w Warszawie.
Sprawa, którą zajmują się śledczy, dotyczy artykułów opublikowanych w jednym z lokalnych darmowych tygodników oraz umieszczonych w różnych częściach Wałbrzycha billboardów o treści: "Stop Lubiński = Rosiak 5 grudnia brońmy Wałbrzycha". Pod materiałami Lubińskiego i Rosiaka podpisał się komitet wyborczy Platformy Obywatelskiej.
- Najpierw próbowaliśmy się dowiedzieć od lokalnych władz PO, kto personalnie jest odpowiedzialny za publikację materiałów. Zamierzaliśmy bowiem wytoczyć tej osobie lub osobom proces o naruszenie naszych dóbr osobistych - mówi Mirosław Lubiński. - Prawdopodobnie strach przed sądem sprawił, że lokalni liderzy PO doznali zaniku pamięci i twierdzą, że nie wiedzą, kto przygotowywał te materiały.
Lubiński i Rosiak mieli dość zabawy w amnezję i za pośrednictwem swojego pełnomocnika zwrócili się do Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu o ustalenie personaliów autorów publikacji.
- Nie zajęliśmy się tą sprawą, bo ma ona charakter prywatno-skargowy - wyjaśnia Sylwia Górska, zastępczyni prokurator rejonowej w Wałbrzychu. - Dlatego przekazaliśmy ją do Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Dopiero tam sprawa nabrała tempa. Policjanci przesłuchali dwukrotnie między innymi byłego prezydenta Wałbrzycha Piotra Kruczkowskiego. W ostatnich wyborach samorządowych, jako kandydat PO, ubie-gał się o reelekcję, a Lubiński był jego najgroźniejszym kontrkandydatem. W trakcie pierwszego przesłuchania Kruczkowski odmówił składania zeznań, ze względu na obecność Lubiń-skiego. Twierdził, że czuje się… zagrożony.
Na drugie przesłuchanie były prezydent stawił się ze swoim adwokatem. Na wszystkie pytania zadawane przez przesłuchującego odpowiadał: "nie wiem" lub "nie pamiętam".
Niewiele wniosły do sprawy przesłuchania senatora Romana Ludwiczuka, który był pełnomocnikiem komitetu wyborczego PO, oraz wałbrzyskiej posłanki tej partii Katarzyny Mrzygłockiej.
- Byłam zaskoczona, że jestem przesłuchiwana w tej sprawie. Nie kiero-wałam bowiem komitetem wyborczym - tłumaczy Katarzyna Mrzygłocka. - Pytania dotyczące przebiegu kampanii powin-ny być kierowane do osób, któ-re były za nią odpowiedzialne - przekonuje.
Na tym śledztwo się nie kończy. Teraz sprawą zajmie się policja w… Warszawie.
- Zeznania złożone przez świadków przesłuchanych w Wałbrzychu nie pozwalają na wyjaśnienie sprawy - mówi Jerzy Rzymek, rzecznik prasowy wałbrzyskiej policji. - Stąd nasza decyzja o tym, by stołeczna policja przesłuchała osoby, które kierowały kampanią Platformy Obywatelskiej w całym kraju.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że przełom dotyczący ustalenia osób odpowiedzialnych za brudną kampanię pod adresem Mirosława Lubińskiego i Longina Rosiaka może nastąpić jednak nie w Warszawie, tylko w Wałbrzychu.
W charakterze świadków mają niebawem zeznawać przedstawiciele jednej z wałbrzyskich redakcji. Z ich informacji wynika, że przed ukazaniem się publikacji szkalujących Lubińskiego i Rosiaka zgłosili się do nich po materiały filmowe i zdjęciowe dwaj pracownicy wałbrzyskiego magistratu, a zarazem bliscy współpracownicy byłego prezydenta Piotra Kruczkowskiego.
Część zdobytych od dziennikarzy materiałów pojawiła się później w publikacjach, które mają naruszać dobra osobiste Lubińskiego i Rosiaka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?