Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłsudski i Tuchaczewski: Po dwóch stronach barykady

Katarzyna Kaczorowska
Marszałek Józef Piłsudski w 1920 roku miał 53 lata
Marszałek Józef Piłsudski w 1920 roku miał 53 lata fot. wikipedia commens
Obaj pochodzili z ziemiańskich rodzin z tradycjami. Dzieliło ich 26 lat. Kiedy w sierpniu 1920 roku stanęli na czele dwóch armii, wygrać mógł tylko jeden - pisze Katarzyna Kaczorowska.

Miałem wrażenie, że ojciec mój ma zamiar przyjąć swego gościa serdecznie, ale z pewną nonszalancją. Pomimo wszystko Naczelnik Państwa to nie król (...). Po chwili ukazał się (Piłsudski) lekko pochylony naprzód i patrzył na naszą grupę. Potem wolno, bardzo wolno zaczął schodzić. Spojrzałem na swego ojca i nie zapomnę nigdy: skonstatowałem, że zanim Piłsudski zdążył wejść, ojciec mój rzucił papierosa i stanął na baczność" - tak wspominał wizytę naczelnika państwa w Rumunii Michał, syn króla.

O Michaile Tuchaczewskim Nikita Chruszczow mówił "radziecki Bonaparte". Kim byli dwaj przeciwnicy?
Kiedy 16 lutego 1893 roku w majątku Aleksandrowskoje w guberni smoleńskiej przyszedł na świat mały Misza, Ziuk - jak nazywali go przyjaciele i najbliżsi - był już zaprawionym w boju wywrotowcem. Piłsudski, niedoszły student medycy na uniwersytecie w Charkowie, miał na swoim koncie nie tylko pięcioletnie zesłanie na Syberię po procesie, w którym postawiono mu zarzut udziału w spisku na życie cara. Po powrocie w 1892 roku związał się z socjalistami - i używając dzisiejszej terminologii - rozpoczął błyskotliwą karierę polityczną. A że podziemną? I tak nie brakowało tych, którzy byli pod wrażeniem jego brawurowej ucieczki po aresztowaniu w lutym 1900 roku i osadzeniu w warszawskiej Cytadeli. Piłsudski, który czekał na kolejny proces - tym razem oskarżano go o drukowanie i kolportaż wywrotowej prasy, ale znacznie poważniejszy był zarzut zabójstwa dwóch szpicli - zaczął udawać wariata. Co więcej, był tak przekonujący, że stosowną opinię o zaburzeniach psychicznych wystawił mu... dyrektor warszawskiego szpitala dla obłąkanych. Z takim papierem w garści Piłsudski miał być przewieziony na konsultacje do Moskwy. Nie dotarł tam - uciekł z konwoju.

Zwolennik radykalnych kroków w walce o niepodległość, nie wiedział, że gdzieś tam pod Smoleńskiem pierwsze kroki zaczyna stawiać mały brzdąc, z którym starcie okaże się nowym rozdziałem w historii wojen nowożytnych.

Misza miał zaledwie siedem lat, kiedy obwieścił rodzicom, że chce być kadetem. Ale ci, mimo iż szlachta, nie byli w stanie opłacić takiej edukacji syna. Posłali go do gimnazjum w Penzie, a po przeprowadzce do Moskwy, do szkoły w stolicy imperium. Miał 18 lat, kiedy w 1911 został przyjęty po zdaniu egzaminów do ostatniej klasy korpusu kadetów w Lefortowie. Rok później z dumą obnosił pierwszą lokatę - koledzy mogli mu zazdrościć prawa wyboru szkoły wojskowej. Wybrał stołeczną Aleksandrowską Szkołę Oficerską, a dwa lata później już jako podporucznik trafił do pułku gwardii cesarskiej w Petersburgu.

Piłsudski był już dojrzałym mężczyzną i zaprawionym bojowcem. W maju 1908 roku świetnie zorganizował napad na pociąg pocztowy - skradzione 200 tysięcy rubli poszło na działalność opozycyjną. Cztery lata później został komendantem głównym Związku Strzeleckiego. W powietrzu wisiała wojna, a Piłsudski wiedział, że to najlepsza okazja na spełnienie marzeń kilku pokoleń Polaków zrodzonych w niewoli, pod zaborami. Nie darmo powtarzał "Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!".

Pożar wybuchł bez udziału Polaków. Latem 1914 roku Europa w Sarajewie wstrzymała oddech - w zamachu zginął arcyksiążę Ferdynand.

Młody Tuchaczewski na front jechał prosto z urlopu. Piłsudski wydawał pierwsze rozkazy mobilizacyjne. 6 sierpnia 1914 roku I Kompania Kadrowa pod auspicjami Austrii pomaszerowała na Miechów, a 12 - po wkroczeniu do Kongresówki, przyszły naczelnik państwa ogłosił się komendantem wojsk polskich. W 1915 roku Tuchaczewski dostał się pod Łomżą do niewoli niemieckiej - w obozie poznał przyszłego przywódcę ruchu oporu w kolejnej wojnie, o której nikt jeszcze nie myślał, prezydenta Republiki Francuskiej Charles'a de Gaulle'a. Tak jak Piłsudski - wziął sprawy w swoje ręce. Próbował uciec z obozu jenieckiego. Udało mu się w końcu za trzecim razem. Do Rosji dotarł w sierpniu 1917 roku, tuż przed rewolucją.

I tak jak Piłsudski powiedział do dawnych przyjaciół z Polskiej Partii Socjalistycznej, którzy w 1918 roku utworzyli rząd tymczasowy na czele z Ignacym Daszyńskim: "Towarzysze, jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku "Niepodległość", ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdziemy na "Pan", tak eksziemianin i carski oficer Tuchaczewski stanął po stronie rewolucji październikowej. I to wyjątkowo spektakularnie.

Piłsudski nie poparł białych generałów i nie zamierzał szkodzić bolszewikom w rewolucyjnym dziele. Jak pisał 10 lat temu na łamach "Polityki" Andrzej Garlicki, uważał, że zrewoltowana Rosja nie będzie w stanie prowadzić imperialnej polityki, a im w gorszej będzie sytuacji, tym w lepszej będzie Polska. Chciał doprowadzić do powstania niepodległej Ukrainy, która byłaby naturalnym buforem.
Tuchaczewski bez skrupułów stanął przeciwko dawnym kolegom i już jako członek partii dowodził zwycięską ofensywą przeciwko armii Aleksandra Kołczaka i wojskom generała Antona Denikina. Ale choć historycy twierdzą, na przekór jego legendzie, że był dyletantem i kiepskim strategiem, napisał w przebłysku geniuszu: "Gdyby rząd polski umiał porozumieć się z Denikinem przed jego klęską, gdyby nie bał się hasła imperialistycznego: »jedna, niepodzielna, wielka Rosja«, wówczas uderzenie Denikina na Moskwę, posiłkowane przez ofensywę polską z zachodu, mogłoby było skończyć się dla nas znacznie gorzej i trudno nawet zdać sobie sprawę z możliwości ostatecznych wyników".

W rozkazie podpisanym 2 lipca 1920 roku były carski oficer zagrzewał do boju maszerujących żołnierzy Armii Czerwonej: "Przez trupa Białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym. Na zachód!". Trzy lata po przegranej Bitwie Warszawskiej wciąż wierzył, że była szansa na rozniecenie rewolucyjnego ognia również poza Rosją "Europa kapitalistyczna była wstrząśnięta do głębi i gdyby nie nasze błędy strategiczne, nie nasza przegrana na polu walki, to być mo-że wojna polska stałaby się ogniwem, które by rewolucję październikową złączyło z rewolucją zachodnioeuropejską".

Poniósł klęskę, choć naprzeciw siebie miał człowieka, którego doświadczenie żołnierskie nie było zbyt imponujące, ale który okazał się świetnym strategiem i niemalże profetycznie przeczuł, że w przyszłości o losach bitew i wojen będzie współdecydował wywiad i umiejętność szybkiego i niekonwencjonalnego działania.

Zasłużony w czasie I wojny światowej francuski generał Maxime Weygand 10 sierpnia 1920 r. o przyjętym przez Piłsudskiego planie polskiej kontrofensywy powiedział krótko "awanturniczy". Weyganda na szczęście nikt nie zamierzał słuchać. Kontrofensywa się udała. Armia Czerwona pod wodzą Tuchaczewskiego zawróciła, a Europa mogła odetchnąć z ulgą - rewolucja nie rozlała się przez Polskę do Niemiec i dalej.

Tuchaczewskiemu klęska w wojnie z Polską w karierze nie przeszkodziła. W 1921 roku krwawo stłumił bunt marynarzy w Kronsztadzie, jednym z najważniejszych miast rewolucji 1905 i 1917 roku. Nie miał też oporów w użyciu gazów bojowych, gdy rozprawiał się ze zbuntowanymi chłopami na Powołżu. Ale nie umiał czytać polityki. Nie krył, że za klęskę Rosji w wojnie polsko-bolszewickiej odpowiada Stalin, który nie przerzucił swoich jednostek w decydującym momencie pod Warszawę. Za ten nadmiar szczerości zapłacił, ale na razie w 1935 roku został marszałkiem Związku Radzieckiego. Miał zaledwie 42 lata. Dwa lata później, w misternej intrydze NKWD, w którą zaangażowany był wywiad niemiecki, oskarżono go szpiegostwo i zdradę stanu. Nie miał obrońcy. Tajna rozprawa trwała 20 minut. Wyrok mógł być tylko jeden.

Z celi na Łubiance wywołał go kapitan NKWD Wasilij Błochin. Ponoć krzyknął "Towarzysz Tuchaczewski na posiedzenie Biura Politycznego". Ale jak każda ofiara mordu politycznego, tak i Tuchaczewski ma swoją legendę, zgodnie z którą krzyknął do plutonu egzekucyjnego "Nie do mnie strzelacie. Rozstrzeliwujecie Armię Czerwoną!". Legenda nie przewidziała czegoś takiego, jak strzał w potylicę...
"Zapluty, potworny karzeł na krzywych nóżkach, wypluwający swoją brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nie szczędzący niczego, co szczędzić trzeba - rodziny, stosunków, bliskich mi ludzi, śledzący moje kroki, robiący małpie grymasy, przekształcający każdą myśl odwrotnie - ten potworny karzeł pełzał za mną, jak nieodłączny druh, ubrany w chorągiewki różnych typów i kolorów - to obcego, to swego państwa, krzyczący frazesy, wykrzywiający potworną gębę, wymyślający jakieś niesłychane historie, ten karzeł był moim nieodstępnym druhem, nieodstępnym towarzyszem doli i niedoli, szczęścia i nieszczęścia, zwycięstwa i klęski" - mówił rozgoryczony Piłsudski 3 lipca 1923 roku w hotelu Bristol w Warszawie. Trzy lata później doprowadził do przewrotu i stanął na czele państwa.
Kiedy Tuchaczewski zostawał marszałkiem, Piłsudski poważnie rozważał prewencyjne uderzenie na nazistowskie Niemcy, słusznie obawiając się ich rosnącej potęgi i możliwych żądań.

Do wojny doszło, ale pewnie nie taki scenariusz wyobrażał sobie Marszałek. Zmarł 12 maja 1935 roku we własnym łóżku na raka wątroby. Polacy o jego poważnym stanie wiedzieli od roku, kiedy zasłabł w czasie uroczystości 11 listopada.

W dedykacji dla "Żołnierza Polskiego" w wigilię 1918 roku napisał "Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska". Ale w 1931 roku w wywiadzie, jakiego udzielił Arturowi Śliwiń-skiemu, powiedział: "Myślałem już nieraz, że umierając przeklnę Polskę. Dziś wiem, że tego nie zrobię. Lecz gdy po śmierci stanę przed Bogiem, będę go prosił, aby nie przysyłał Polsce wielkich ludzi".
Katarzyna Kaczorowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska