MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oblanie kwasem, pobicie albo potrącenie. Było zlecenie na prokuratorkę?

Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Próbowano zorganizować zamach na wrocławską prokuratorkę. To mają być ustalenia śledztwa. Zaczęło się od listu „PiSomaniaka”.

We Wrocławiu próbowano zorganizować zamach na prokuratorkę rozpracowującą szajkę podatkowych oszustów - twierdzą śledczy. Miała zostać oblana kwasem, pobita albo potrącona przez samochód. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie.

Wszystko zaczęło się od anonimu podrzuconego pod drzwi wrocławskiej prokuratury na ul. Piłsudskiego. Jego autor podpisał się pseudonimem „PiSomaniak”.

Jesienią ubiegłego roku stał się jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na Dolnym Śląsku. Policjantom z dolnośląskiego wydziału CBŚP udało się ustalić, kim jest, choć bardzo próbował pozostać anonimowym. - Policjanci wygrzebali igłę w stogu siana - mówi jeden ze śledczych, pracujących przy tej sprawie.

Była godzina 13.40, 3 października 2016. Do budynku przy ul. Piłsudskiego - siedziby Prokuratury Regionalnej - podeszła osoba zasłonięta parasolem. Do otworu na listy w bramie wejściowej do kamienicy wrzuciła kopertę z listem.

„PiSomaniak” ostrzegał w nim, że osobie prowadzącej śledztwo w sprawie oszustw podatkowych i handlu złotem coś może grozić.

Pani prokurator natychmiast dostała ochronę, a policjanci z CBŚP zaczęli szukać autora listu. Po kilkunastu dniach ustalili, że to niejaki Stanisław M., poszukiwany przez prokuraturę w Oławie pod zarzutem oszustwa. Zatrzymali go. Na przesłuchaniu wskazał od kogo dowiedział się o rzekomych planach zamachu.

Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiądzie Andrzej N. - mężczyzna podejrzany o udział w grupie przestępczej podatkowych oszustów. Mieli - handlując złotem - wyłudzać zwrot podatku VAT, który się nie należał.

Zdaniem prokuratury, w ubiegłym roku przez kilka miesięcy miał próbować zorganizować zamach na prowadzącą sprawę prokurator z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Świadkowie, obciążający Andrzeja N., potwierdzili, że były rozmowy, namawianie, szukanie kogoś, kto podjąłby się zadania. Ale ostatecznie żadnej akcji nie zorganizowano.

Andrzej N. zaprzecza i nie przyznaje się do winy. W śledztwie przekonywał, że nie było żadnego powodu do takich działań. Przekonywał, że obciążające go zeznania to pomówienia. Owszem, uczestniczył w spotkaniach z innym podejrzanym z tej sprawy. Ale to tamten był impulsywny i wulgarnie komentował działania prokuratury. On - Andrzej N. - uspokajał. Jednak nikt nie chciał prokuratorki bić ani oblewać kwasem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska