We Wrocławiu próbowano zorganizować zamach na prokuratorkę rozpracowującą szajkę podatkowych oszustów - twierdzą śledczy. Miała zostać oblana kwasem, pobita albo potrącona przez samochód. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Wszystko zaczęło się od anonimu podrzuconego pod drzwi wrocławskiej prokuratury na ul. Piłsudskiego. Jego autor podpisał się pseudonimem „PiSomaniak”.
Jesienią ubiegłego roku stał się jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na Dolnym Śląsku. Policjantom z dolnośląskiego wydziału CBŚP udało się ustalić, kim jest, choć bardzo próbował pozostać anonimowym. - Policjanci wygrzebali igłę w stogu siana - mówi jeden ze śledczych, pracujących przy tej sprawie.
Była godzina 13.40, 3 października 2016. Do budynku przy ul. Piłsudskiego - siedziby Prokuratury Regionalnej - podeszła osoba zasłonięta parasolem. Do otworu na listy w bramie wejściowej do kamienicy wrzuciła kopertę z listem.
„PiSomaniak” ostrzegał w nim, że osobie prowadzącej śledztwo w sprawie oszustw podatkowych i handlu złotem coś może grozić.
Pani prokurator natychmiast dostała ochronę, a policjanci z CBŚP zaczęli szukać autora listu. Po kilkunastu dniach ustalili, że to niejaki Stanisław M., poszukiwany przez prokuraturę w Oławie pod zarzutem oszustwa. Zatrzymali go. Na przesłuchaniu wskazał od kogo dowiedział się o rzekomych planach zamachu.
Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiądzie Andrzej N. - mężczyzna podejrzany o udział w grupie przestępczej podatkowych oszustów. Mieli - handlując złotem - wyłudzać zwrot podatku VAT, który się nie należał.
Zdaniem prokuratury, w ubiegłym roku przez kilka miesięcy miał próbować zorganizować zamach na prowadzącą sprawę prokurator z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Świadkowie, obciążający Andrzeja N., potwierdzili, że były rozmowy, namawianie, szukanie kogoś, kto podjąłby się zadania. Ale ostatecznie żadnej akcji nie zorganizowano.
Andrzej N. zaprzecza i nie przyznaje się do winy. W śledztwie przekonywał, że nie było żadnego powodu do takich działań. Przekonywał, że obciążające go zeznania to pomówienia. Owszem, uczestniczył w spotkaniach z innym podejrzanym z tej sprawy. Ale to tamten był impulsywny i wulgarnie komentował działania prokuratury. On - Andrzej N. - uspokajał. Jednak nikt nie chciał prokuratorki bić ani oblewać kwasem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?